Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój tata był prawdziwym mistrzem kierownicy

Rafał Predenkiewicz
Tata z wnukami. Pierwszy z lewej mój syn Jacek - szef sprzedaży części samochodowych, uwielbia sporty, m.in. jeździ na crossie
Tata z wnukami. Pierwszy z lewej mój syn Jacek - szef sprzedaży części samochodowych, uwielbia sporty, m.in. jeździ na crossie Nadesłane
Autor dzisiejszych wspomnień jest znanym biznesmenem w branży samochodowej. Jak przyznaje, smykałkę do motoryzacji wyniósł z domu.

Najpierw powoził bryczką, potem motorem i wreszcie samochodem. Pamiętam, jak bryczką jeździliśmy do kościoła, na odpusty, w odwiedziny do krewnych. Mieszkaliśmy z siedmiorgiem rodzeństwa w Dobrzejewicach pod Toruniem. W drodze do Rudawia, do cioci Anieli, urwało się nam koło. Droga była dość kręta i ze spadkami. Mama się bała, często schodziła z bryczki, dla bezpieczeństwa wolała iść piechotą. Tata się wtedy denerwował, że mu nie ufa.
Egzamin na prawo jazdy Tata zdawał po czterdziestce. Już wówczas dał się we znaki instruktorom. Drżeli, kiedy siadał za kierownicą. Raz, przy wysiadaniu, był tak zdenerwowany uwagami instruktora, że przytrzasnął sobie palce drzwiami.
Wioząc kiedyś motorem wujka Łęgowskiego, wchodząc w zakręt, wywrócili się i pościerali łokcie. Testując motocykl wokół podwórka, Tata potrącił mnie grającego w piłkę i rozciął mi ucho.

Byle do przodu

Innym razem wracając ciągnikiem z zebrania rolniczego zabrał sąsiada Maćkiewicza, który mu zsunął się z ławki, zahaczył nogą o wysięgnik i dalszą drogę odbył szorując tyłkiem po asfalcie. Tata tego w ogóle nie zauważył. Zawsze skupiał się na jeździe do przodu i nie interesowało go, co dzieje się z tyłu. Sąsiad przeżył tą jazdę i nie miał do Taty nawet wielkich pretensji. Chłopaki całą sytuację potraktowali humorystycznie.
W 1976 roku tata kupił samochód jak się patrzy. fiata 125p, koloru zielonego. Powód do dumy i zazdrości. Było to drugie tak wypasione auto w okolicy.

W poślizgu i na dachu

Podróże fiatem były odjazdowe. Pewnego razu Tata podczas wyprzedzania wpadł w poślizg i dachował. Poznali się na nim redaktorzy z gazety - napisali, że w Dobrzejewicach miał miejsce wypadek. Samochód koziołkował, stanął na kołach, a ciężko przestraszony kierowca na całe szczęście doznał tylko lekkich obrażeń.
Po tym incydencie odradzaliśmy Tacie jazdę samochodem, a on na to: „O co chodzi, załatwiłem właśnie nową karoserię.” Załatwienie karoserii, części zamiennych w tamtych czasach graniczyło z cudem. Kupowane na giełdzie używane części były droższe od nowych, ale nowych nie było można nigdzie dostać.

Jazda dynamiczna

Tata uwielbiał jazdę dynamiczną, zawsze starał się pierwszy ruszyć na światłach. Kiedy podróżował z moim synem, a swoim wnukiem, Jackiem, zapytałem: „Jak się jechało”, odpowiedział: „W porządku, tylko trochę wolno”.
Twierdził, że wszystkie stłuczki nie były z jego winy. Na pytanie: „Kto płaci mandat?” - odpowiadał: „ No ja”, ale zaraz dodawał: „Panie władzo, ale z jakiej racji?”
Ostatnim samochodem Taty była skoda 105. Zepsuł się akumulator. Tata zlecił mi kupienie nowego. Chcąc wydłużyć „czas naprawy”, długo odwlekałem zmianę akumulatora. Tata się zdenerwował, kazał się zawieść do mojej firmy i sam sobie kupił nowy akumulator.
Pewnego razu miałem skodę na serwisie w naprawie i „załatwiłem” kupca bardzo zainteresowanego „atrakcyjną skodą”.
Dzwoniąc do Taty napomknąłem, że musi podjąć szybką decyzję w ciągu godziny. Tata z początku się wahał, w końcu po mojej namowie się zdecydował.
Kupiec był konkretny - samochód został sprzedany!
Po kilku dniach Tata chciał cofnąć transakcję, ale, niestety, samochód z nowym właścicielem już był daleko w podróży.

Marzenia się spełniają

Odkąd pamiętam, Ojciec nigdy nie mógł spokojnie wysiedzieć. Obrabianie pola, doglądanie inwentarza mu nie wystarczało. Wciąż coś budował, modernizował, wprowadzał nowości, eksperymentował. Raz była to plantacja truskawek, innym razem uprawa trawy na nasiona, hodowla świń, nie wspominając o burakach. Jedno jest pewne. Ojciec potrafił wynajdywać coraz to nowe przedsięwzięcia, przez co zapewniał nam dzieciom zajęcie od wiosny do jesieni, ale z tego zawsze były jakieś dodatkowe pieniądze.
W 1957 roku, kiedy do naszej wsi dotarła elektryfikacja i żarówki zastąpiły lampę naftową, Ojciec pierwsze co zrobił, to kupił mamie pralkę elektryczną, aby chociaż trochę ulżyć jej w codziennych zajęciach. Kupił też silnik elektryczny i własnym sposobem wszystkie maszyny wzbogacił o mechaniczny napęd.
Tata jest przykładem, że człowiek ma prawo marzyć, ale jest również przykładem, że powinien mieć ambicje dążenia do celu. W temacie „motoryzacja” Mama nie była Taty sojusznikiem. Jednak nie mając innego wyjścia, z duszą na ramieniu zabierała się z Tatą bryczką, a później samochodem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska