Moment najgorszy z możliwych

i znów polityka miasta zaskakuje. Tym razem ta lokalowa. Jeszcze kilka lat temu prezydent nie tylko zapowiadał, ale też rzeczowo uzasadniał konieczność centralizacji większości magistrackich wydziałów w jednym punkcie miasta. Z przyczyn oczywistych miała być nim starówka. I tak właśnie się stało. Pojawiły się nawet pogłoski o ewentualnym przejęciu budynku WKU na potrzeby samorządowych urzędników. Chodziło o to, że jeśli już petent znajdzie miejsce do parkowania w pobliżu starówki, to za jednym zamachem załatwi różne urzędowe sprawy.

Aż tu nagle koncepcja diametralnie się zmieniła. Na horyzoncie pojawił się wątpliwej urody obiekt na Bydgoskim Przedmieściu i właśnie tam trafiają dwa ważne wydziały - sportu i edukacji - wcześniej zlokalizowane na starówce. Do tego przenosiny tego ostatniego zaplanowano w najgorszym z możliwych momencie. Dlaczego? W środowiskach oświatowych od ponad tygodnia panują głębokie poruszenie i niepokój. Ważą się bowiem losy zaproponowanych przez magistrat zmian w sieci szkół i placówek oświatowych. Kiedy wśród dyrektorów i nauczycieli wrze, wydział reprezentujący ich interesy właśnie siedzi na walizkach. Zajęci pakowaniem urzędnicy nie mają zbyt wiele czasu na udzielanie odpowiedzi na pytania zadawane telefonicznie czy spotkania z petentami. I trudno ich za to winić.
Głęboko zastanowić się natomiast powinna ta osoba, która wymyśliła harmonogram przenosin poszczególnych wydziałów na Bydgoskie Przedmieście. Może warto uderzyć się w pierś i przyznać, że był on delikatnie to określając - nietrafiony.