Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na dworcu, gdzieś koło Kielc

Ryszard Warta
Ryszard Warta
Jak było dalej? „Na dworcu, gdzieś koło Kielc, sprzedaliśmy walizki. Niewierny Tomasz i ja, tak bardzo chciało się pić....” To wcale nie jest mój ulubiony Jego kawałek, choć właśnie ta piosenka chodzi mi teraz po głowie. Wiele innych zajmuje o wiele wyższe pozycje na mojej zupełnie prywatnej liście przebojów z kiedyś tam, kiedy jeszcze piosenki w radio nie były dźwiękowym tłem.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Jak było dalej? „Na dworcu, gdzieś koło Kielc, sprzedaliśmy walizki. Niewierny Tomasz i ja, tak bardzo chciało się pić....” To wcale nie jest mój ulubiony Jego kawałek, choć właśnie ta piosenka chodzi mi teraz po głowie. Wiele innych zajmuje o wiele wyższe pozycje na mojej zupełnie prywatnej liście przebojów z kiedyś tam, kiedy jeszcze piosenki w radio nie były dźwiękowym tłem.

W środę zmarł Jacek Skubikowski, przegrał dwuletnią, prawdziwie męską walkę z rakiem. Przed kilkoma, może kilkunastoma miesiącami widziałem w telewizji migawki ze specjalnie urządzanego dla niego koncertu, zdaje się, że z okazji imienin artysty. Jacek Skubikowski też tam był, z apaszką na szyi, zasłaniającą ślady po operacji usunięcia strun głosowych. Uśmiechnięty, wzruszony, że tak wielu przyjaciół przyszło go fetować. W masie chłamu i bzdetów wypełniających od rana do rana większość telewizyjnych kanałów, ten jeden obrazek - godnie walczącego z chorobą, dzielnego człowieka - zapamiętam na lata. I chyba nie ja jeden.

<!** reklama right>Nigdy nie był jakąś wielką gwiazdą estrady, choć w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych nagrane jajcarsko z Maciejem Januszko piosenki dla dzieci, na czele z hitem „Żółta żaba żarła żur” nuciło pod nosem ćwierć Polski. Potem nagrywał mniej, zajmował się tworzeniem od podstaw nowego prawa autorskiego, działał na rzecz swego środowiska.

Dla mnie jednak Jacek Skubikowski to lata osiemdziesiąte. Najpierw angielskojęzyczny album, potem te same piosenki z polskimi tekstami, czyli płyta „Jedyny hotel w mieście”, ciut później „Wyspa dzikich”. Na mój prywatny gust jeden z najlepszych materiałów całej dekady, a na pewno najbardziej niedoceniony album tamtych lat. Świetnie zagrana, nowoczesna i bardzo oryginalna muzyka, niesamowite teksty z pozoru opisujące zdziczały świat dalekiej przyszłości, ale tak naprawdę, pod tym futurystycznym sztafażem, świetnie malujące tamtą obrzydliwą, duszną atmosferę schyłkowego PRL.

Szczerze mówiąc, do dziś nie wiem, jak to się stało, że dla nas, ówczesnych nastolatków, niemal ortodoksyjnie słuchających nagrywanej na koncertach muzyki, którą nazywaliśmy wtedy „nową falą”, ten pochodzący z zupełnie innej bajki pokoleniowej i estetycznej facet z gitarą stał się tak ważny. Jeśli sztuka czyni cuda, to dzieje się to mniej więcej właśnie tak. Pamiętam, że dopiero potem odkrywałem, że wszystkie najlepsze kawałki Lombardu to też jego ręka.

„Niebo to dobre miejsce dla naiwnych”. To chyba był Jego największy przebój. Jaka szkoda, że dziś brzmi to tak szczególnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska