Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najmłodszych uczniów nie można traktować jednakowo - mówi profesor oświaty

Justyna Wojciechowska-Narloch
Iwona Fechner-Sędzicka z uczniami Szkoły Podstawowej nr 7 w Toruniu Fot: Grzegorz Olkowski
Iwona Fechner-Sędzicka z uczniami Szkoły Podstawowej nr 7 w Toruniu Fot: Grzegorz Olkowski
Rozmowa z profesorem oświaty IWONĄ FECHNER-SEDZICKĄ, nauczycielką z 25-letnim stażem, metodykiem, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 przy ulicy Bema w Toruniu.

Kolejki w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej po odroczenie rozpoczęcia edukacji pokazują, że rodzice boją się szkoły. Czy kiedyś dzieci były dojrzalsze?
[break]
Dzieci rozpoczynające naukę w szkole zawsze wymagały szczególnej opieki i wsparcia. Tak jak obecnie, również kiedyś nauczyciel pomagał im zawiązać sznurowadła, szalik, przypominał o zjedzeniu śniadania przygotowanego przez mamę i tak dalej. Te proste czynności sprawiały dzieciom kłopoty i tym sprzed 20 lat, i obecnym. Podobnie rzecz się miała z dojrzałością - zwłaszcza emocjonalną. Każdy maluch w szkole, bez względu na to, czy miał/ma 6, 7 czy 5 lat, to jednak ciągle maluch - ma prawo wielu rzeczy nie umieć, tęsknić za mamą, wiercić się na krześle, nie radzić sobie z emocjami. Przecież po to właśnie będzie chodził do szkoły, aby tego wszystkiego się nauczyć.
Czy kiedyś pierwszoklasiści byli dojrzalsi?
Wydaje mi się, że byli nieco inni, może bardziej spokojni, skromni, mniej nerwowi i ruchliwi. Chyba łatwiej było ich zainteresować mądrą książką, prostą kukiełką z drewnianej łyżki, czasopismem, bo świat nie stał przed nimi otworem tak, jak obecnie.
Jakie są te najważniejsze różnice pomiędzy 7-latkami dwie dekady temu a obecnymi 6-latkami?
Dziś wydaje się, że dzieci są bardziej wymagające. Może dlatego, że współczesny nauczyciel nie jest dla nich głównym źródłem wiedzy. Dzieci czerpią ją każdego dnia z mediów, internetu, zajęć pozaszkolnych, których tak wiele mają obecnie w ofercie różnorodne instytucje.
Jakie zmiany - na przestrzeni lat - zaszły w rodzicach kolejnych roczników uczniów?
Kiedyś było tak: my dorośli i my dzieci. Dorośli działali wspólnie, wspierali się, mieli tożsame priorytety i wartości, wszyscy uczyliśmy szacunku dla drugiego człowieka, ustępowania miejsca starszej pani w autobusie, mówienia „dzień dobry” i „do widzenia”, tolerancji, otwartości, empatii. Wszyscy mieliśmy taki sam cel - wychować i wyedukować mądrego i dobrego człowieka.
Czy dziś jest inaczej?
Ja dostrzegam pewną różnicę - wynika ona już z samego faktu, że obecnie mamy nieco inny podział: my nauczyciele, my rodzice i my dzieci. Dlaczego nie my dorośli? Przecież wszyscy powinniśmy działać razem, bo nadal mamy taki sam wspólny cel - wychować i wyedukować mądrego i dobrego człowieka! I nie ma zupełnie znaczenia fakt, że dzisiejszy świat jest zupełnie inny od tego sprzed 20 lat - dzieci nadal są dziećmi, a dorośli dorosłymi. Nie ma również znaczenia, czy mówimy o rodzicach czy nauczycielach - ponieważ jedni i drudzy kiedyś byli i dziś nadal są bardzo ważni. Obecni rodzice są dużo bardziej świadomi i wyedukowani, jeśli chodzi o szkołę, prawa ucznia i własne prawa w szkole. Chcieliby być rzeczywistymi partnerami szkoły w pełnym tego słowa znaczeniu. Dziś rodzic chce mieć wpływ na to, czego i jak będzie uczone jego dziecko. Jest to jedno z ważniejszych i trudniejszych zadań dla współczesnej szkoły - znaleźć i dać przestrzeń rodzicom, pozwolić im mieć wpływ na kierunki jej rozwoju.
Czy w Pani opinii reforma obniżająca wiek szkolny to nieporozumienie czy trafna decyzja? I czy szkoły, nauczyciele i rodzice są na to przygotowani?Ta zmiana już się dokonała i musimy stworzyć optymalne warunki do tego, aby dzieci rozpoczynające naukę w szkole polubiły ją i osiągnęły w niej sukces. Dlatego też niezwykle ważne jest to, aby wszystkich dzieci nie traktować jednakowo. W każdej grupie są bowiem dzieci, którym powinniśmy poświęcić znacznie więcej czasu i uwagi. I są też takie, które od najmłodszych lat znakomicie radzą sobie w różnych sytuacjach i działaniach. Każde z tych dzieci potrzebuje zupełnie innego wsparcia i innej pracy. Dotyczy to nas wszystkich: rodziców, nauczycieli, pedagogów, psychologów. Ważne jest jednak, aby tę pracę wykonywać razem. Wydaje mi się, że tutaj największym problemem jest odpowiedź na pytanie: Co to znaczy być przygotowanym? Czy do wychowania dziecka i uczenia go uczenia się można się w ogóle przygotować tak, aby mieć pewność, że nic kompletnie nas nie zaskoczy i nie napotkamy na żadne trudności? Przecież wychowywanie i uczenie to ciągłe pokonywanie przeszkód i trudności - i to bardzo różnych. Czy bardziej przygotowani bylibyśmy, ucząc się na przykład dwa lata dłużej, mając więcej pomocy w klasach, mając wszędzie tablice interaktywne i komputery dla każdego ucznia? A gdyby reforma podwyższyła wiek szkolny, to również mielibyśmy wątpliwości odnośnie naszych kompetencji i umiejętności? Wszystko wydaje się być kwestią dobrej woli, zaangażowania, odpowiedzialności, otwartości na zmiany, pasji, zaufania i chęci współpracy. Osobiście jestem przekonana, że szkoły i pracujący w nich nauczyciele poradzą sobie z wszelkimi zmianami, ponieważ wszystkim nam zależy na jednym - dobru naszych dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska