Napad na sklep "Wileński" w Toruniu. "Dawać, ku..a, pieniądze!" - krzyczał bandyta z pistoletem. Po 20 latach ruszył jego proces
Napad na sklep "Wileński" w Toruniu. "Dawać, ku..a, pieniądze!" - krzyczał bandyta z pistoletem. Po 20 latach, ruszył jego proces
Było około godz. 9.00 rano. Kobieta miała na biurku pieniądze wyjęte z sejfu. Liczyła utarg po weekendzie, by wpłacić go do banku. Nagle do pokoju wpadł mężczyzna w czarnej kominiarce, z pistoletem w ręku wycelowanym w kierowniczkę. - "To jest ku...wa napad! Dawać wszystkie pieniądze!" - krzyczał. I jeszcze "Pozabijam ku...wy! Kłaść się na podłogę! - zeznawała przed laty kobieta.
Polecamy: TOP 10 Gdzie w Toruniu zjemy domowe obiady?
Wtedy zapamiętała, że drugi sprawca - wyższy, grubszy, też zamaskowany - stał na schodach. Tak, jakby pilnował. "Swoim zachowaniem sprawiał wrażenie, jakby się bał" - relacjonowała tuż po napadzie. Dziś, stojąc przed sądem, nie była już pewna tego, czy w ogóle widziała drugiego mężczyznę. Przyznała jednak, że nie miała w 1999 roku żadnego interesu w tym, by kłamać.
Czytaj także: 2 tysiące norek uciekło z farmy pod Toruniem
Kobieta niskiego (ok. 160-165 cm wzrostu) i raczej szczupłego napastnika nie przeraziła się. Chwyciła go za kominiarkę i nawet częściowo mu ją zerwała. Wtedy bandyta uderzył ją rękojeścią broni w skroń. Przeszła jeszcze kilka kroków i upadła na podłogę. - Obudziłam się dopiero w szpitalu. Miałam wstrząśnienie mózgu, połowę twarzy granatową i zwolnienie chorobowe na 6 tygodni - zeznawała. - Na prośbę szefa wróciłam do sklepu szybciej. Trzeba było zrobić remanent. Wydawało mi się, że dam radę. Ale nie dałam psychicznie...
(zdjęcie: 0becnie w miejscu sklepu "Wileńskiego" mieści się Eko Chata)