Nie było rady, będą wybory

Sąd Okręgowy w Toruniu potwierdził, nieprawomocnym jeszcze wyrokiem, że podczas zeszłorocznych wyborów Rady Nadzorczej spółdzielni naruszone zostały procedury.

<!** Image 3 align=none alt="Image 185906" sub="Walne zgromadzenie członków Spółdzielni Mieszkaniowej w Lubiczu odbędzie się w dniach 27, 28 i 29 lutego /Fot.: Grzegorz Olkowski">Chodzi przede wszystkim o to, że przeprowadzone w kwietniu ubiegłego roku wybory nie zakończyły się podjęciem uchwały o wyborze nowej rady. To oznacza, że z formalnego punktu widzenia rada nie istniała, a co za tym idzie, nie mogła też podejmować żadnych decyzji.

<!** reklama>Sprawę wytoczyła spółdzielni grupa mieszkańców, od lat zarzucająca jej władzom szereg nieprawidłowości. Ich wątpliwości, poza kwestią legalności funkcjonowania rady, wzbudził również sposób jej wyboru. Uznali, że podczas kwietniowego zebrania wyborczego naruszony został jeden z punktów regulaminu spółdzielni mówiący o tym, że liczba kandydatów proponowanych do rady musi o co najmniej dwie osoby przewyższać liczbę stanowisk do obsadzenia. Podczas kwietniowych wyborów spółdzielcy zostali podzieleni na trzy grupy, każde spotkanie odbywało się innego dnia i tylko na jednym ten warunek został spełniony.

Autorzy pozwu zarzucili również władzom spółdzielni, że informacje o przygotowywanym zebraniu nie były odpowiednie, ich zdaniem nie wszyscy członkowie mieli dostęp do istotnych dla tego posiedzenia dokumentów.

Reprezentujący na sali sądowej władze spółdzielni członkowie jej zarządu Jerzy Szymański i Jan Baszyński skutecznie ten ostatni zarzut odparli, pozostałym jednak stawić czoła nie dali rady. Świadkowie strony pozwanej, przewodniczący wszystkich trzech części zebrania, nie byli w stanie przypomnieć sobie, czy uchwała w sprawie wyboru Rady Nadzorczej została ostatecznie podjęta, czy też nie. Nie potrafili również wyjaśnić, dlaczego liczba kandydatów zgłoszonych na dwóch posiedzeniach nie była zgodna z regulaminem.

W zeszły wtorek toruński Sąd Okręgowy potwierdził więc, że sporna uchwała nie istnieje, a regulamin został podczas wyborów naruszony. Wyrok nie jest prawomocny, jednak gdy sprawa trafiła przed obliczę Temidy, władze lubickiej spółdzielni zarządziły wybory nowej rady, które odbędą się w przyszłym tygodniu. Przy okazji zresztą ponownie dało o sobie znać zamiłowanie władz spółdzielni do dość niekonwencjonalnych rozwiązań. Kiedyś w regionie dość głośny stał się udział prywatnego detektywa, który zbierał dowody na to, że Andrzej Siemianowski, jeden z przywódców spółdzielczej opozycji, nie ma prawa być jej członkiem. Tym razem w poniedziałkowych „Nowościach” ukazało się ogłoszenie, w którym prezes spółdzielni informuje o tym, że pod koniec lutego odbędzie się tu coroczne sprawozdawcze walne zgromadzenie członków, znaczną część tego tekstu poświęca jednak bliżej niesprecyzowanej grupie wichrzycieli, działających jakoby na szkodę tej organizacji.

Wybory Rady Nadzorczej spółdzielni mieszkaniowej od kilku lat wywołują w Lubiczu spore emocje. Wyrażane zresztą w różny sposób.

- Niedawno, akurat w dniu ostatniego przesłuchania świadków w sprawie dotyczącej ubiegłorocznych wyborów, pod naszym garażem spłoszyliśmy jakiegoś osobnika, który oblał jego bramę paliwem – mówi Tadeusz Mazurkiewicz, jeden z przeciwników polityki zarządu. – W ubiegłym roku, gdy protestowaliśmy przeciw temu, co działo się w spółdzielni przed poprzednimi wyborami, ktoś oblał mi balkon farbą. Sprawców tamtych wyczynów nie znamy, poza tym jednak na osiedlu można znaleźć podpisane przez zarząd oczerniające nas ulotki, których treścią powinien się zająć prokurator albo może raczej psychiatra.

Incydent spod garażu wzięła pod lupę policja. - W tej sprawie zostało wszczęte postępowanie w sprawie usiłowania podpalenia – mówi Artur Rzepka, rzecznik toruńskich policjantów – Podczas jego trwania kwalifikacja może się jednak zmienić, wszystko zależy od opinii biegłych.