Nie każdy dyrektor potrafi

<!** Image 1 align=left alt="Image 166503" >1. W jaki sposób zarabiają toruńskie szkoły?

Przede wszystkim wynajmując swoje powierzchnie, takie jak sale gimnastyczne na krótsze okresy i całe kompleksy sal na dłuższy czas. Stawki negocjują same, ale nie mogą zejść poniżej minimalnej, ustalanej przez miasto. Sporo szkół dzierżawi też dachy operatorom telefonii komórkowej. Jeszcze inny sposób zarobkowania to sprzedawanie swoich usług i wyrobów. Tu przykładem może być „gastronomik” i wypieki jego uczniów. Pieniądze daje też sprzedaż makulatury i złomu.

2. Jedne szkoły zarabiają więcej, drugie mniej. Dlaczego?

<!** reklama>Wiele zależy od lokalizacji placówki. Im atrakcyjniejszy adres (na przykład w ścisłym centrum miasta), tym zainteresowanie potencjalnych dzierżawców czy wynajmujących jest większe. Oczywiście, placówka musi mieć także co wynająć czy wydzierżawić. Dużo zależy też od zdolności i zaangażowania dyrektorów czy pomagających pracowników szkół. Na tym samym majątku zarobić można różnie. Obserwujemy takie sytuacje, gdy zmieniają się dyrektorzy. Bywa, że nowy skuteczniej negocjuje stawki, pozyskuje nowych klientów. Wynik tych działań, czyli pieniądze, w wymierny sposób to zaangażowanie szkole rekompensuje.

3. Dlaczego magistrat zaleca dyrektorom, by w pierwszej kolejności zarobione przez siebie pieniądze wydawali na opłacanie rachunków bieżących placówki? Czy to nie zadanie miasta?

Przekazujemy pieniądze na media. Jest chyba jednak sprawą jasną, że jeśli wynajmuje się gminny majątek, to korzystający z niego klient zużywa prąd, wodę i tak dalej. Gmina nie będzie za niego płacić. Stąd oczekiwanie, że z zarobionych środków szkoła najpierw dołoży do bieżących opłat.

Anna Kłobukowska jest dyrektorem Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Torunia