Zawiódł wprawdzie Kacper Gomólski, ale drużyna była kompletowana właśnie w taki sposób, aby w przypadku, gdy komuś nie wyjdzie jakieś spotkanie, zastąpili go koledzy z zespołu. A w Gorzowie praktycznie każdy inny żużlowiec KS-u był bohaterem na swój indywidualny sposób.
Na początek - Adrian Miedziński. Człowiek, który nie boi się bólu. Kto mógł przypuszczać, że po takiej kontuzji wyjedzie na tor w Gorzowie i wygra dwa pierwsze wyścigi podwójnie? Brawo, Adrian, czapki z głów!
Grigorij Łaguta pokazał, że jednak potrafi być liderem zespołu. Krytykowany za słabszą ostatnio postawę Jason Doyle walczył jak lew. I nie był to przypadek, bo dzień wcześniej w turnieju GP w Tampere też wypadł dobrze. Chris Holder wprawdzie mógł pojechać lepiej, ale „przywiózł” bardzo ważne, podwójne zwycięstwo w 12. biegu, gdy mecz wchodził w decydującą fazę. Paweł Przedpełski udowodnił, że pomału można go przymierzać do roli lidera zespołu, mimo że jest jeszcze juniorem.
Cichym bohaterem był też Oskar Fajfer. Jak dotąd zawodził, a w Gorzowie ani razu w czterech startach nie przyjechał ostatni.
Jak w jednej z reklam, panowie. „O to chodziło”!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?