Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oblany egzamin z rodzicielstwa

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
- Zrobimy wszystko, żeby odzyskać małego - płacze 19-letnia Joanna. Wraz ze swoim niewiele starszym partnerem oskarżona jest o znęcanie się nad trzymiesięcznym synkiem.

- Zrobimy wszystko, żeby odzyskać małego - płacze 19-letnia Joanna. Wraz ze swoim niewiele starszym partnerem oskarżona jest o znęcanie się nad trzymiesięcznym synkiem.

<!** reklama>

Joanna sama wygląda jak dziecko. Niska, chudziutka, niepewna siebie. Po upstrzonej piegami twarzy płyną strugi łez. Ciałem dosłownie wstrząsa. - Chcę tylko, żeby on wrócił - powtarza.

On, czyli Tomaszek, ma już cztery miesiące. Przyszedł na świat 24 maja, dwa miesiące przed czasem. Pierwsze tygodnie życia spędził w inkubatorze ze względu na zapalenie płuc. Jak ustaliła prokuratura, od 26 lipca do 18 sierpnia, w Turznie (gm. Łysomice) znęcali się nad nim rodzice, czyli 19-letnia Joanna U. i 21-letni Patryk K. Krzyczeli na niemowlę, uderzali otwartą dłonią w okolice pośladków i pleców, powodując zasinienia. - Obrażenia trwające poniżej dni siedmiu - stwierdził biegły lekarz.

Matka, która „ciągle prosi”

Joanna wychowała się w małej wsi w gminie Czernikowo. W szarym parterowym baraku, w którym mieszka jeszcze kilka rodzin. W ciasnocie, bo wraz z dziesięciorgiem rodzeństwa. W niedostatku, który widać gołym okiem.

<!** Image 3 align=none alt="Image 222190" sub="Joanna swojego synka Tomasza może dziś obejrzeć tylko na zdjęciu. Ale mówi, że chce się zmienić i go odzyskać. Tylko jeszcze nie wie, jak.(Fot. Grzegorz Olkowski)">

Do Patryka dosłownie przylgnęła. Zresztą on do niej też. - Zakochał się chłopak, a miłość, wiadomo, ślepa jest. Ona od razu mi się nie podobała. Trzy razy ją z domu wyganiałam, ale wracała. Ale teraz to już chyba nie wróci - mówi pani Jadwiga, babcia Patryka, w której domu w Turznie młodzi mieszkali.

Zanim Joanna zaszła w ciążę, uczyła się w Toruniu. I odhaczała w pośredniaku jako bezrobotna. Na ciążę i przedwczesny poród nie była przygotowana. Nie radziła sobie, gdy odebrała Tomka w połowie czerwca ze szpitala. Jak twierdzi babcia Jadwiga, niczego nie potrafiła przy małym robić, ciągle prosiła Patryka o pomoc i, generalnie, była nerwowa. Joanna zaś wielokrotnie powtarzała, że brakuje jej wsparcia. Babcia Jadwiga przy małym pomagała jej przez kilka dni, a potem przeprowadziła się do swojego partnera. I młodzi zostali w domu sami.

- Nie wiem, co mi było i co mi jest - płacze dziewczyna. - Panie z ośrodka (pomocy społecznej - red.) powiedziały, że to może była depresja poporodowa. Może była, nie wiem...

Teraz Joanna znów przebywa u swojej rodziny. Tomaszka ogląda na zdjęciach w telefonie komórkowym. Za dwa dni ma się stawić na badania psychiatryczne. Może tam powiedzą, co z nią jest?

- W śledztwie kobieta przyznała się do winy - mówi Tomasz Sobczak z Prokuratury Rejonowej Toruń Wschód.

Joanna nie wie, dlaczego krzyczała i uderzała Tomaszka. Ale przyrzeka, że nigdy już nie podniesie na niego ręki.

Ojciec, który obiecuje poprawę

Gdy Patryk był kilkuletnim brzdącem, umarła jego matka. Przez jakiś czas w Turznie wychowywany był wspólnie przez ojca i babcię Jadwigę. Potem jednak ojciec zrejterował. - Nie wylewał za kołnierz. A jak był na gazie, to nie zachowywał się, hmmm..., normalnie. Wyprowadził się do Torunia. Miał jedną kobietę, potem drugą. Patryk rodzinnego życia nie zaznał - opowiadają sąsiedzi.

21-latek odhaczał się w pośredniaku, ale i dorabiał w Turznie. Kontynuował rodzinną skłonność do alkoholu.

- Ale teraz, gdy nam małego zabrali, to on też zrobi wszystko, żeby go odzyskać - zapewnia Joanna. - Paniom z GOPS-u obiecał, że może pójść do Anonimowych Alkoholików i zerwać z piciem. Z papierosami - nie. Tego nie da rady.

Sąsiedzi z Turzna nie mają wątpliwości, że życie Patryka, Joanny i Tomaszka potoczyłoby się inaczej, gdyby ktoś im pomógł. - Przecież normalnie to jest tak, że jak się dziecko rodzi, to na zmianę dziadkowie pomagają, ciocie jakieś odwiedzają. A oni nie dość, że wzorców z domu nie wynieśli, to bez żadnej pomocy z tym dzieckiem zostali - oceniają miejscowi, prosząc o anonimowość.

Zdaniem babci Jadwigi, większa wina spoczywa na nielubianej przez nią Joannie. Bo to ona powinna umieć zaopiekować się niemowlęciem. - A nie biegać za Patrykiem do stodoły i wołać, żeby dziecko nakarmił. Ja pięcioro wychowałam i za swoim do obory nie latałam - mówi.

W miniony poniedziałek Patryk przeszedł badania psychiatryczne. Wyniki jeszcze nie są znane.

Dziecko, które cierpi

Tomaszek 24 sierpnia skończył trzy miesiące. Decyzją sądu, cztery dni wcześniej trafił do rodziny zastępczej o charakterze pogotowia opiekuńczego. Ustanowiono też dla niego kuratora. Wcześniej, od 18 sierpnia, przebywał w szpitalu dziecięcym w Toruniu.

Zasinienia na jego ciele odkrył lekarz. Zaniepokoiły go i o swoich podejrzeniach poinformował policję i ośrodek pomocy społecznej w Łysomicach. Gdy Tomaszka zabrano do szpitala, Joannę i Patryka zatrzymała policja.

- 18 sierpnia, rodzice bijąc dziecko spowodowali u niego dodatkowo stłuczenie pośladków, prawego uda i nadgarstków - mówi prokurator Tomasz Sobczak. - W trakcie śledztwa ojciec dziecka, Patryk K., początkowo zaprzeczał, by bił niemowlę. Potem jednak przyznał się. Matka Joanna U. także się przyznała.

Oboje odpowiedzą przed sądem za znęcanie się nad Tomaszkiem i spowodowanie u niego obrażeń trwających poniżej siedmiu dni. Grozi im za to kara do pięciu lat więzienia. Obecnie objęci są dozorem policyjnym. Cztery razy w tygodniu muszą meldować się na komisariacie. Mają też zakaz zbliżania się do mieszkania, w którym przebywa ich syn. Nie wolno im przekroczyć granicy 100 metrów.

Polak, który akceptuje klapsa

W Turznie nie dowierzają, że doszło do znęcania się nad dzieckiem. - Z tym znęcaniem to chyba przesadzone - uważa niejeden. Większość jednak przyznaje, że Joanna i Patryk nie byli przygotowani do rodzicielstwa.

Z badań przeprowadzonych w sierpniu zeszłego roku przez TNS OBOP wynika, że 68 proc. Polaków nadal uważa, że są takie sytuacje, kiedy dziecku trzeba dać klapsa. Ale postępem jest, że już 78 proc. ma świadomość, iż bicie dzieci jest niezgodne z prawem. Zanim świadomość połączy się z praktyką, minie pewnie dobrych parę lat.

Z raportu, który o podejściu Polaków do karania dzieci przeprowadziła pro bono firma Millward Brown SMG/KRC w 2008 roku, też wynika, że do klapsów mamy specyficzne podejście. Bicie pasem, silne bicie ręką lub uderzenie w twarz nie są społecznie akceptowane - 90 proc. badanych uznaje, że w takich sytuacjach w sprawy rodziny powinny interweniować osoby trzecie. Znacząco inne są natomiast postawy wobec karcenia dzieci klapsem. W takiej sytuacji ponad 60 proc. badanych przyznaje rodzicom prawo do dyscyplinowania dzieci i nie dopuszcza interwencji w ich zachowania. Większość badanych (67 proc.), którzy wiedzieli o biciu dziecka, nie podjęło w takiej sytuacji żadnych działań. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska