- Proszę, to dla pani. W środę skończyłyśmy wielkanocne kurczaki. Będą piękną ozdobą na święta w domu. Takie same rozdamy rodzinom, które już dziś przyjadą do nas na poświęcenie pokarmów- mówi Lidia Hołownia.
Dla pani Lidii to będą drugie święta w toruńskim Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym „Światło”. Jej 39-letni syn przebywa tam od kilkunastu miesięcy.
Dlaczego nikt nie płacze?
- Kiedy tu przyjechałam to ciągle płakałam, ale zrozumiałam pewne rzeczy i pogodziłam się z tym, co jest. To dla mnie ważne. Każdy ma nadzieję i nitkę wiary w to, że będzie lepiej, ale jak nie będzie, to jestem przygotowana na to, że i tak będę z nim na dobre i złe - dodaje Lidia Hołownia.
Kobieta pochodząca ze Szczecina w toruńskim zakładzie spędza całe dnie, od rana do wieczora, ale stara się żyć normalnie, podobnie jak Krystyna Mikołajewska z Łodzi. Pani Krystyna jest farmaceutką, ale rok temu zrezygnowała z pracy, by móc opiekować się synem. 28-latek miał wypadek. W „Świetle” przebywa od ośmiu miesięcy, ale jest już wybudzony.
- Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Na szczęście, syn po trzech miesiącach dawał znaki, że słyszy. Wszyscy jesteśmy zachwyceni, jak szybko robi postępy, ale to były sportowiec, koszykarz ŁKS-u Łódź. Osiem lat trenował, jeździł 200 kilometrów rowerem. Syn ma w sobie wielką siłę, ale ja dodają mu otuchy - mówi pani Krystyna.
PRZECZYTAJ:To miejsce tętni życiem
Na pytanie, jak spędzi tegoroczną Wielkanoc odpowiada, że wyjątkowo, bo ze swoją psychologiczną rodziną. Właśnie tak nazywają siebie bliscy pacjentów w stanie apalicznym. Farmaceutka z Łodzi wspomina, że była bardzo zaskoczona podejściem do rodzin w toruńskim zakładzie. Pierwsze pytanie, jakie cisnęło się jej na usta brzmiało: Dlaczego tu nikt nie płacze? Z czego oni się tak śmieją? Kobieta dopiero po kilku dniach zrozumiała, że będzie mogła przetrwać trudny czas tylko dzięki wsparciu innych matek, które też doświadczyły takiej samej tragedii.
-Po coś to wszystko się zdarzyło. Może po to, żebyśmy się mogły zjednoczyć i żyć jak w jednej wielkiej rodzinie- dodaje pani Lidia.
To właśnie ona pilnuje, by pozostałe panie na oddziale nie siedziały tylko przy łóżkach swoich bliskich, ale znalazły też chwilę czasu na własne przyjemności, jak i na obowiązki. Pacjenci śpią spokojnie, ale śniadanie wielkanocne samo się nie zrobi.
Wszystko już gotowe
Dziś w świetlicy w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym przy Grunwaldzkiej odbędzie się poświęcenie pokarmów. Święconki są już gotowe. Z kolei jutro rodziny śpiochów (tak o pacjentach mówi prezes Fundacji "Światło" - Janina Mirończuk) zaczynają święta.
- Musiałyśmy zrobić listę, kto będzie na śniadaniu wielkanocnym. Wszystko ustaliłyśmy i przygotowałyśmy. Przyjadą rodziny pacjentów z różnych części Polski. Na wielkanocnym stole nie zabraknie żurku z białą kiełbaską i jajkiem, ciast, sałatek, owoców, ryb, jaj faszerowanych, czy pysznych łososiowych roladek, które są specjalnością jednej z pań- opowiada Krystyna Mikołajewska.
Nie ma samotności
Według Lidii Hołowni święta w „Świetle” wyglądają dokładnie tak samo jak w domu, albo nawet lepiej.
- Dziś przyjedzie mój starszy syn z żoną i dziećmi oraz szwagierka. Bardzo się cieszę, ale z drugiej strony myślę sobie, że gdyby nikt do mnie nie przyjechał, to i tak nic by się nie stało. Ja wśród tych ludzi, z którymi żyję od kilkunastu miesięcy nie czuję się samotna, tylko szczęśliwa i takie będą te święta- dodaje pani Lidia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?