W grudniu ub. roku w Przysieku Mariusz D. pod wpływem alkoholu opluwał i znieważał udzielających mu pomocy członków załogi karetki pogotowia ratunkowego: ratownika medycznego, pielęgniarkę i kierowcę. Kiedy pacjent wytrzeźwiał, naszła go refleksja. Zdaniem oskarżonego, który wyraził skruchę i przeprosił pokrzywdzonych, do zaistnienia czynu przyczyniło się jego upojenie alkoholowe.
Rok próby dla pacjenta
Sprawą zajęła się prokuratura, bo obsadzie pogotowia ratunkowego - podobnie jak urzędnikom, czy nauczycielom - przysługuje ochrona prawna jako funkcjonariuszom publicznym. Wobec Mariusza D. Prokuratura Rejonowej Toruń Centrum - Zachód skierowała do Sądu Rejonowego w Toruniu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania z okresem próby na rok i zapłatę świadczenia pieniężnego 500 zł na cel wskazany przez sąd.
Zobacz także: Oszust na miejscu dla niepełnosprawnych
Jak na co dzień wygląda praca ratowników można się było przekonać przy okazji toruńskiego procesu o zabójstwo na ul. Gagarina. Dramatyczną i wstrząsającą relację z interwencji na Bielanach zdawał ratownik medyczny.
- Po przyjeździe trudno było ocenić czynności życiowe, gdyż byłem popychany, krzyczano na mnie „ratujcie go, k..., od tego jesteście” - relacjonował mężczyzna. - Gdy dotarłem do poszkodowanego, stwierdziłem brak oznak życia: brak tętna oraz oddechu. Przystąpiłem do uciskania klatki piersiowej.
Tę relację potwierdził również kierowca karetki.
W dalszej części stwierdził, że podobne zachowania względem ratowników są, niestety, częste.
Ratownicy z regionu, z którymi rozmawialiśmy potwierdzają, że często spotykają się z trudnymi pacjentami.
- Najczęściej to dotyczy osób pod wpływem alkoholu. Jeszcze się nie spotkałem, żeby dochodziło do rękoczynów, ale z groźbami i wyzwiskami już tak - mówi anonimowo jeden z nich. - Coraz częściej można spotkać ludzi pod wpływem różnych substancji. Są wtedy nieobliczalni i pobudzeni.
Przy okazji ratownicy skarżą się na inne grzechy pacjentów.
- Najczęściej mamy do czynienia z wezwaniami, które nie są dla pogotowia. Ludzie kłamią tylko po to, żeby przyjechała karetka. Przez telefon skarżą się na bóle w klatce piersiowej, a po przyjeździe okazuje się, że od dwóch tygodni ktoś choruje na grypę. I zamiast dzwonić do lekarza pierwszego kontaktu, wzywa pogotowie, bo nie chce mu się iść do przychodni - relacjonują.
Uszy więdną przez telefon
- Ludzie bardzo często są wulgarni właśnie przez telefon, kiedy pod byle pretekstem żądają karetki, bo płacą podatki i ma być. Lecą takie epitety, że uszy więdną - opowiadają ratownicy. - Często jedziemy tam, gdzie był już lekarz rodzinny i wydał i zlecenie na transport medyczny, ale ludzie, żeby nie czekać na zespół transportowy, wołają karetkę systemową i kłamią przez telefon o tym nie informując. Często chcą tylko receptę, a takiej od zespołu ratownictwa medycznego nie otrzymają i mają wtedy pretensje. Poza tym zawsze jest za długo, jeżeli chodzi o dojazdy. Zawsze spotykamy się z krytyką.
NowosciTorun
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?