Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostra awantura z udziałem... szefów policji

Grażyna Ostropolska
123rf
Kilkunastu wysokich rangą funkcjonariuszy z chełmińskiej i świeckiej komendy miało pecha. Spotkali się w piątkowy wieczór po służbie na pogaduchy przy obiedzie i kieliszku. Nie przewidzieli, że w tym samym hotelu, tylko piętro niżej, będzie miał huczne wesele wypuszczony na przepustkę kryminalista z 10-letnim wyrokiem.

Na skutki nie trzeba było długo czekać. - „Pamiętam cię ty psie jeb...” usłyszał emerytowany policjant Cezary C. (były komendant powiatowy w Chełmnie) od weselnika z kryminalną przeszłością, napotkanego w hotelowej palarni - wspominają koledzy pana C. On sam jest oględny w słowach: - Zszedłem z kolegą policjantem na dół na papierosa i zostaliśmy rozpoznani - wspomina.

Policjanci mówią, że wrócili na górę, ale... - Weselne towarzystwo poszło za nami i zaczęło się zamieszanie, w którym żaden policjant nie brał udziału - zapewnia Cezary C. Dementuje medialne informacje, jakoby on i inni policjanci w niewybredny sposób proponowali uczestniczkom wesela seks .

- Nikogo nie zaczepiałem i nie widziałem, by inni to robili. Owszem, po tym jak jeden z uczestników wesela mnie rozpoznał, kilku innych gości rwało się do awantury, ale ci rozsądniejsi ich stopowali - zaznacza.

W kameralnej salce hotelu, zwanej „myśliwską”, policyjna wierchuszka spotyka się od lat. - Bywali tu także komendanci wojewódzcy, bo takie prywatne spotkania policyjnej kadry służą integracji - słyszymy od odwołanych komendantów Marka Majki i Andrzeja Cieślika.

- Byłem przekonany, że pan młody mieszka w Anglii, bo stamtąd zamawiano weselną ucztę - tak Marek Główczyński, właściciel hotelu „Centralny” w Chełmnie tłumaczy brak wiedzy o nowożeńcu z 10-letnim wyrokiem, z dwudniową przerwą na ślub. - Gdybym to wiedział, uprzedziłbym komendanta - zapewnia. Prawda o tym, co zaszło między policjantami i weselnikami, z trudem przebija się przez

mur przemilczeń i spekulacji.

- Psy podkuliły ogony i spi....ły, gdzie pieprz rośnie! - chełpią się przedstawiciele lokalnego półświatka, otrąbiając zwycięstwo w hotelowym starciu z mundurowymi. Z aplauzem przyjęli informację, że Paweł Spychała, szef kujawsko-pomorskiej policji odwołał dwóch komendantów: Marka Majkę, kierującego KP w Chełmnie (to on zorganizował w hotelu prywatne spotkanie policyjnej kadry), oraz jego gościa: Andrzeja Cieślika, p.o. komendanta powiatowego w Świeciu. Euforię spotęgowała wieść, że wobec pozostałych uczestników imprezy (naczelników wydziałów i ich zastępców) wszczęto postępowania dyscyplinarne.

O scysji między policjantami i weselnikami stało się głośno za sprawą lokalnej gazety, w której pojawiły się podane przez weselnika informacje, jakoby pijani funkcjonariusze mieli się pobić z mundurowym, a naczelnik L. z rozciętym łukiem brwiowym trafił do miejscowego szpitala.

- Żadnej bójki nie było - zgodnie twierdzą policjanci. Ale funkcjonariusze z wydziału kontroli KWP mają wątpliwości. Podejrzewają, że doszło do awantury, wyzwisk i rękoczynów, ale nie są tego w stanie udowodnić, bo zarówno uczestnicy, jak i świadkowie tych zdarzeń zasłaniają się niepamięcią. - Nie wszystkie informacje przekazywane policjantom z wydziału kontroli były prawdziwe, więc niezależnie od czynności wyjaśniających, szybko wszczęto wobec uczestniczących w imprezie funkcjonariuszy postępowania dyscyplinarne - informuje Monika Chlebicz, rzecznik prasowy KWP.

- Przykre jest to, że

zastosowano odpowiedzialność zbiorową,

nie dochodząc indywidualnych win - uważa emerytowany komendant Cezary S. On sam się do winy nie poczuwa, chociaż... W liście do Komendanta Głównego Policji Jarosława Szymczaka, podpisanym przez prawie 300 mieszkańców Chełmna, czytamy: „Wnosimy o ponowne, obiektywne rozpatrzenie zbyt pochopnej, naszym zdaniem, decyzji o ukaraniu komendanta Marka Majki oraz pozostałych funkcjonariuszy KWP w Chełmnie oraz komendanta sąsiedniej jednostki policji w Świeciu, bo ich wina polegała tylko na tym, że brali udział w prywatnym spotkaniu, a piętro niżej doszło do pyskówki z udziałem emerytowanego komendanta (…) Proszę wobec niego prowadzić postępowanie, a nie karać pozostałych, bowiem w ustawie tej ani żadnej innej w Polsce nie ma zapisu o odpowiedzialności zbiorowej (...). My tu mieszkamy i nie chcemy, aby chuliganerka poczuła się bezkarnie, widząc że komendant wojewódzki nie stanął po stronie policjantów, którzy chroniąc innych z narażeniem życia, sami powinni być chronieni i mieć prawo do obrony”.

Do tej pory ukarani milczeli, ale teraz chcą mówić. - Doszły nas słuchy, że funkcjonariusze z wydziału kontroli KWP wywierają nacisk na świadków. Zrobili tak m.in. wobec właściciela hotelu - słyszymy od policjantów .

- Trzy godziny mnie przesłuchiwali. Zadawali pytania, które sugerowały odpowiedzi. Kilkakrotnie je powtarzali, jakby chcieli mnie ukierunkować - potwierdza Marek Główczyński. O scysji w jego hotelu wie niewiele. Słyszał głośną wymianę zdań między uczestnikami. Wie, że jeden z policjantów miał rozcięty łuk brwiowy. - Znam wersję, że się potknął i uderzył głową o schody lub drzwi - mówi. Zapytał policjanta L., czy zawieźć go do lekarza. - Odpowiedział, że sobie poradzi. I nieprawda, że była kałuża krwi przed hotelem i że z tego powodu przyjechała karetka. Ratowników wezwano do kobiety, która zasłabła na weselu - dementuje. Przyznaje, że były

dwie policyjne interwencje.

Pierwszą wezwał kelner, gdy napięcie między policjantami i weselnikami niebezpiecznie wzrosło. - Przyjechali, zobaczyli, że nic się nie dzieje i odjechali. - Być może była tam jakaś pyskówka, ale gdy ja przyszedłem do hotelu, było już po wymianie zdań - tłumaczy. Telefon do KWP z informacją, że w hotelu była bijatyka z policjantami, którą lokalny patrol zignorował, wykonał któryś z weselników. Gdy oficer z wydziału kontroli KWP przyjechał, policjantów już w hotelu nie było.
Wszczęto postępowanie wyjaśniające. Odwołany komendant Marek Majka tak przedstawia swoją wersję wydarzeń z 21 października: - Impreza zaczęła się o 16.00. Nie palę papierosów, więc nie schodziłem do palarni. Około 20.00 podszedł do mnie naczelnik prewencji z informacją, że coś się dzieje. Pytam co, a on na to, że goście weselni się „napinają”. Wychodzę z pokoju i widzę, że po schodach wchodzi kilkuosobowa grupa agresywnych mężczyzn i kobiet, a stojący na półpiętrze kelnerzy próbują ich cofnąć na parter - relacjonuje Majka. Zbiera policjantów w pokoju.

- Pytam, co jest grane, a oni mi mówią, że Cezary C., emerytowany komendant, coś narozrabiał. „ Maras, ja nic nie zrobiłem!”, zarzeka się C. i tłumaczy, że przypiął się do niego jakiś gość i krzyczał: „Poznałem cię ty psie jeb...” - opowiada Majka. Miał świadomość, że weselnicy dążą do konfrontacji. - Powiedziałem więc: „Panowie pakujemy zabaweczki i do domu”.

Podjeżdżały auta z kierowcami i policjanci w ciągu 15 minut opuścili hotel - relacjonuje. Pamięta, co mówił podwładnym z patrolu, których wezwał kelner. - Powiedziałem, że na razie traktujemy sprawę na poziomie interwencji i sprzeczki towarzyskiej, bo nie wiem dokładnie, co się stało - wspomina Majka. Od podwładnego Michała L., któremu krwawił łuk brwiowy, usłyszał, że chyba któryś z weselników go pchnął. Upadł, zranił się i nikogo nie obwinia. Po 21.00 nie było już w hotelu nikogo z policyjnej kadry, a kolejna policyjna interwencja ok. 24.00 dotyczyła bójki pana młodego z ojcem. Funkcjonariuszom, wobec których wszczęto postępowanie dyscyplinarne, zarzucono m.in.

brak dbałości o wizerunek policji,

bo nie zareagowali na niepoprawne zachowanie innych uczestników spotkania.

- Przecież ja nie palę papierosów, nie schodziłem na dół i nie mogłem widzieć, co się tam dzieje - zauważa policjant z Chełmna. Mówi, że nigdy nie chorował, a teraz jest w dołku psychicznym i musi się leczyć.

- Czuję się kozłem ofiarnym, bo przecież nie ma czegoś takiego, jak odpowiedzialność zbiorowa, w imię której nas się karze - mówi. Jego kolega dostał podobny zarzut . - Słyszałem, że nasz emeryt coś weselnikom powiedział i nie rozumiem, dlaczego ja mam za niego ponosić odpowiedzialność ? - pyta. Jest oburzony tym, co usłyszał o przesłuchaniu kelnera . - Przyjechało do niego czterech kontrolerów. Wzięli go w czterogodzinny ogień krzyżowy, zadawali tendencyjne pytania. Tak się nawet morderców nie przesłuchuje! - zauważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ostra awantura z udziałem... szefów policji - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska