Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pełne ręce roboty strażników miejskich z Patrolu Eko - tak na co dzień wygląda ich praca

Wojciech Pierzchalski
Wojciech Pierzchalski
Strażnicy miejscy z Patrolu Eko pomogli w maju 178 zwierzętom. Mundurowi codziennie wyjeżdżają na kilka interwencji i jak mówią, w ich pracy o monotonii nie ma mowy.
Strażnicy miejscy z Patrolu Eko pomogli w maju 178 zwierzętom. Mundurowi codziennie wyjeżdżają na kilka interwencji i jak mówią, w ich pracy o monotonii nie ma mowy. Grzegorz Olkowski
Strażnicy miejscy z Patrolu Eko pomogli w maju 178 zwierzętom. Mundurowi codziennie wyjeżdżają na kilka interwencji i jak mówią, w ich pracy o monotonii nie ma mowy.

Obejrzyj: Tajemnice Twierdzy Toruń i innych miejsc w mieście

od 16 lat

Patrol Eko Straży Miejskiej w Toruniu tworzy czworo funkcjonariuszy i funkcjonariuszek. Mundurowi zajmują się m.in. kontrolami w zakresie nielegalnych wysypisk odpadów, ich spalania czy wycinek drzew. Pełne ręce roboty mają jednak także przy interwencjach, dotyczących dzikich zwierząt.

Tylko w maju strażnicy pomogli 178 zwierzętom, a przez cały poprzedni rok Patrol Eko odnotował ponad 1800 interwencji. – Mieszkańcy wiedzą do kogo dzwonić i wiedzą, że pomożemy. To dla nas ważne, że ta świadomość jest coraz większa, zwłaszcza, że to dzięki mieszkańcom działamy. Choćby samochód, z którego dzisiaj korzystamy mamy dzięki mieszkańcom, którzy głosowali w budżecie partycypacyjnym w 2019 roku – zaznacza Jarosław Paralusz, rzecznik toruńskiej SM.

– Dbamy o to, żeby w ekopatrolu działały osoby, które mają odpowiednie predyspozycje do tej pracy. Praca ze zwierzętami jest specyficzna. Strażnik w Patrolu Eko nie może bać się zwierząt i wiedzieć, jak z nimi postępować – tłumaczy Paralusz.

Polecamy

O monotonii nie ma mowy

– Właśnie wracamy z kliniki weterynaryjnej. Mieszkanka znalazła gołębia z uszkodzonym skrzydłem, którego musieliśmy odwieźć do lekarza – mówi specjalistka Magdalena Maszczyk, jedna z funkcjonariuszek Patrolu Eko, kiedy spotykamy się w komendzie SM przy Grudziądzkiej. – Ostatnio mieliśmy interwencję w mieszkaniu, gdzie ptak był uwięziony w przewodzie wentylacyjnym. Dzięki sprzętowi mogliśmy go zlokalizować i wydostać – zauważa funkcjonariuszka.

W samochodzie strażnicy mają niezbędny sprzęt do ratowania zdrowia i życia zwierząt: nosze, chwytaki, kamerę termowizyjną czy taką, której konstrukcja pozwala na zajrzenie w trudnodostępne miejsca.

– Mamy dużo sprzętu, ale i tak nie da się przewidzieć wszystkiego. Stale staramy się uzupełniać wyposażenie i podnosić swoje kwalifikacje. Czasami interwencja wydaje się prosta, a na miejscu okazuje się, że np. ptak utknął w trudnodostępnym miejscu i trzeba się wspinać po drabinie – mówi Piotr Słomski, starszy specjalista.

Ta nieprzewidywalność dla strażników jest wyzwaniem, ale mundurowi sobie cenią, że spotykają ich nietypowe zgłoszenia. – Zdarzają się interwencje dotyczące egzotycznych zwierząt jak węże czy pająki, które czasami uciekają hodowcom. Raz dostaliśmy zgłoszenie o "smoku" w piaskownicy. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, to dzieci do nas podbiegły i krzyczały „tam jest smok!”. Okazało się, że komuś uciekł dość spory legwan, ważył około 15 kilogramów, więc trochę się namęczyliśmy – śmieje się Piotr Słomski.
Polecamy nasze grupy na Facebooku:

Empatia też jest konieczna

Jak zaznaczają strażnicy z Patrolu Eko, by właściwie wykonywać swoje zadania, muszą oni wykazać się konkretnymi cechami.

– To ważne, żeby nie bać się zwierząt, ale także chcieć im nieść pomoc. Trzeba czasami przełamać strach, żeby dostać się gdzieś wyżej albo podejść bliżej dzikiego zwierzęcia. Czasami są sytuacje, kiedy lekarz podejmuje decyzję o uśpieniu zwierzęcia. Z tym trzeba sobie poradzić, przekazać to mieszkańcom, którzy nas wezwali – tłumaczy Piotr Słomski.

Są interwencje, które zapadają w pamięć strażnikom. Nie tylko ze względu na ich wyjątkowy charakter, ale także przez skalę trudności i wyzwania, jakie za sobą niosą. – Zawsze staramy się przeanalizować interwencje i odpowiedzieć sobie na pytania, czy wszystko zrobiliśmy tak jak powinniśmy, czy nie zaszkodziliśmy zwierzęciu. Pomimo nabranego już doświadczenia, cały czas staramy się douczać, bo najgorsze, co możemy zrobić, to popaść w schemat. Każde zwierzę jest inne i do każdego trzeba podejść indywidualnie – tłumaczy Magdalena Maszczyk.

– Najbardziej satysfakcjonujące jest zawsze wypuszczenie na wolność zwierzęcia, któremu udało się pomóc – zgodnie odpowiadają funkcjonariusze.

Jeśli jednak obrażenia u zwierzęcia są poważne, mundurowi przekazują zwierzaka specjalistom w ośrodku rehabilitacji zwierząt w Kobylarni. Często jednak strażnicy sami pomagają zwierzętom.

– Na jednym z osiedli jakiś czas temu był organizowany festyn. Niestety w bliskim sąsiedztwie głośników, gniazdo miała sójka. Matka małych ptaków uciekła i musieliśmy pomóc tym podlotom. Ogrzaliśmy je, napoiliśmy i nakarmiliśmy i po zakończeniu festynu wróciliśmy na to osiedle, gdzie było ich gniazdo – obserwowaliśmy, czy ich matka wróci. Niestety nie przyleciała i przekazaliśmy małe ptaki do Kobylarnii. Serce nam rosło, kiedy patrzyliśmy dzień później, jak już młode rozrabiały – opowiada Magdalena Maszczyk.

Zwłaszcza, gdy trwa okres wylęgania się ptaków, strażnicy przypominają, by nie pomagać młodym na własną rękę. – Zawsze lepiej do nas zadzwonić niż próbować pomóc samemu, bo można zaszkodzić ptakom – jeśli weźmiemy małe ptaki z miejsca, gdzie je znaleźliśmy, ich matka może już ich nie znaleźć – tłumaczą funkcjonariusze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska