Piekło w niemieckich zakładach mięsnych. Polacy Polakom
Ogłoszenie Paweł przeczytał w łódzkiej gazecie. Potem dopiero dowiedział się, że od kilku lat podobne anonse rekruterzy zamieszczają w całym kraju. Obiecują prawdziwy raj.
Kolejny uciekinier
„Bez kwalifikacji. Bez doświadczenia. Znajomość języka nie jest wymagana. Praca w zakładach mięsnych w Niemczech. Ponad 1,3 tysiąca euro netto miesięcznie. Zakwaterowanie”.
- Kuszące - stwierdził wtedy 30-letni Paweł. Szybko przeliczył, że miesięcznie wychodzi jakieś 6 tysięcy zł na rękę. W Łodzi na produkcji nigdy by tyle nie zarobił.
Dziś Paweł siedzi przed telewizorem w wynajętym mieszkaniu w Łodzi. Odbywa 14-dniową kwarantannę w związku z pandemią karonawirusową. 28 marca, w sobotę, przyjechał busem do Polski.
- Myślałem, że chory i bez pieniędzy będę tam tkwił do lata. Grożąc doniesieniami do różnych służb, udało mi się wyszarpać część zapracowanych euro i wrócić. Wiem, że kolejni też rzucili wypowiedzenia, ale nie mogą doczekać się pieniędzy - mówi.
Dodajmy, że to już kolejny „uciekinier” z tych samych zakładów mięsnych na południu Niemiec, o którym piszemy. W 2014 r. relacjonowaliśmy dramatyczną historię torunianki, która z tego samego miejsca dosłownie uciekła, najpierw chroniąc się na komisariacie policji. Od podobnych opowieści gęsto w internecie. „Piekło” - piszą Polacy. Dodając, że gotują je sami rodacy.
CZYTAJ DALEJ >>>>>
Czytaj także: Tak wygląda Kujawsko-Pomorskie w czasach zarazy!
Zobacz także: Test na koronawirusa. Sprawdź czy spełniasz kryteria, aby go robić! Oto wytyczne GIS