Piekło w niemieckich zakładach mięsnych. Polacy Polakom
Bez wypłaty, na lichwie, z karą
Prześledźmy krok po kroku, co spotyka rekrutowanych „do mięsa” śmiałków. Umowę podpisują nie z szeregowym polskim rekruterem, lecz z agencją pośrednictwa pracy w Niemczech. Pracują w niej także Polacy. To agencja „wypożycza” ludzi mięsnej fabryce.
- Przyjechałem do Niemiec 3 stycznia. Nazajutrz skierowano mnie na szkolenie BHP. Teraz odjęto mi za nie 40 euro, o czym nie było mowy w umowie. 1 lutego już stanąłem przy taśmie produkcyjnej - relacjonuje Paweł.
Do 18 marca, gdy Paweł pierwszy raz (jeszcze z Niemiec) skontaktował się z naszą redakcją, nie otrzymał nawet pół euro wypłaty.
- Nikt cię o tym nie uprzedza (nie zawiera tej informacji umowa), że pierwszą pensję dostaniesz dopiero po 2 miesiącach. Tymczasem wielu ludzi przyjeżdża tak, jak ja: z zapasem jedzenia z ojczyzny i kilkudziesięcioma euro na pieczywo. Bo po prostu tyle mają - mówi Paweł.
Na takich żółtodziobów tylko czeka jeden z polskich brygadzistów i jego żona. Udzielają rodakom pożyczek „do pierwszej wypłaty”, na iście lichwiarski procent. Pożyczasz 100 euro, oddajesz 130.
- Jest też wiele ukrytych opłat i rozbudowany system kar finansowych, o których dowiadujesz się dopiero na miejscu - podkreśla łodzianin.
CZYTAJ DALEJ >>>>>
Czytaj także: Tak wygląda Kujawsko-Pomorskie w czasach zarazy!
Zobacz także: Test na koronawirusa. Sprawdź czy spełniasz kryteria, aby go robić! Oto wytyczne GIS