Po to jesteśmy

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/nienartowicz_marek.jpg" >Jeszcze niedawno wydawało się, że budowa nowego mostu w Toruniu od strony papierkowej jest praktycznie zamknięta. I teraz pozostaje tylko - albo aż - zliczać pieniądze, wybierać wykonawcę i zaczynać budowę.

Tak wyglądała sytuacja 4 marca, gdy prezydent Michał Zaleski odbierał od wojewody Rafała Bruskiego pozwolenie na realizację inwestycji na wysokości ulicy Wschodniej. Tamto wydarzenie oraz o miesiąc wcześniejsza decyzja Ministerstwa Rozwoju Regionalnego o przyznaniu Toruniowi pieniędzy na budowę mostu były oczywiście dla wielu świetną okazją do autopromocji. Doszło jednak do osobliwej sytuacji. Bo dokument, wokół którego było wiele szumu, trzeba uchylić. Musi powstać nowe pozwolenie. By przypadkiem instytucje unijne nie odebrały nam z takim trudem wywalczonej dotacji na budowę mostu.

<!** reklama>Miejmy nadzieję, że faktycznie chodzi o dmuchanie na zimne. I oby załatwianie nowego pozwolenia nie trwało tak długo, jak starego - na co potrzeba było około dwóch lat. Osobliwe sytuacje związane z mostem na tym jednak się nie kończą. Oto wczoraj szefowie Miejskiego Zarządu Dróg przerazili się, że „Nowości” jako pierwsze pytają o powody zamieszania z pozwoleniami. Pojawili się na sesji Rady Miasta i o sprawie poinformowali nie radnych, lecz dziennikarzy.

Tak więc przy okazji mostu pojawiają się nowe techniki PR-owskie. Widać takie muszą być wskazówki w słynnej Strategii promocji mostu, za którą MZD zapłacił tysiące złotówek z publicznych pieniędzy. W sumie wypada się cieszyć, że ten kontrowersyjny dokument jest przydatny.

Dziwić mogą natomiast obawy urzędników przed dziennikarzami „Nowości”, skoro sami określają zamieszanie jako drobne. Ale też oczywiście bardzo nam pochlebiają.

W rewanżu spieszę władzom miasta donieść, że nasza dociekliwość wynika wyłącznie z tego, że chcemy jak najlepszych rozwiązań dla Torunia i jego mieszkańców. Po to jesteśmy.