Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podziwiamy Holandię,kraj, który systematycznie zwiększa swój areał i to bez podbojów

Roman Such
Jerzy Baumgart (w czapce) twierdzi, że menonitom jesteśmy winni wdzięczność. W środku pod wąsem Tadeusz Wierzbowski, organizator rolniczych podróży Fot. Romna Such
Jerzy Baumgart (w czapce) twierdzi, że menonitom jesteśmy winni wdzięczność. W środku pod wąsem Tadeusz Wierzbowski, organizator rolniczych podróży Fot. Romna Such
Na początku lipca, jak każdego roku od blisko 20 lat, grupa - przeważnie rolników spod Torunia - wybrała się na zagraniczne wojaże. Tym razem do Holandii i Belgii, żeby zobaczyć jak się ujarzmia wielką wodę.

Nikt nie mógł przypuszczać, że za kilka dni z lotniska w Amsterdamie, w pobliżu którego znajdował się nasz hotel, wystartuje w swój ostatni rejs samolot malezyjskiego przewoźnika z blisko 200 Holendrami na pokładzie...
[break]

Holandia to jeden z liderów światowej gospodarki, gdzie ludziom żyje się dostatnio i... ciasno. Na jeden kilometr przypada blisko 400 mieszkańców, a jeśli uwzględnimy, że jedną piątą powierzchni zajmują wody, to ten wskaźnik zwiększa się do 485 osób na km kw. (w Polsce - 123 osoby).

Chociaż Holandia znajduje się w końcówce światowego rankingu pod względem powierzchni (132. miejsce), to jest trzecim w świecie eksportem żywności, po USA i Francji. Jest też chyba jedynym krajem, który powoli, ale systematycznie zwiększa swój areał i to bez zaborczych podbojów. W wyniku osuszenia, wydarcia ziemi morzu powierzchnia Holandii zwiększyła się z 33,6 tys. km kw. (w 1960 r.) do 41,5 tys. (w 1992 r.). Co czwarty kilometr powierzchni znajduje się poniżej poziomu morza, a drugie tyle nie przekracza wysokości jednego metra. Krótko mówiąc, to kraj w głębokiej depresji.

Śladami menonitów

- Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele zawdzięczamy Holendrom - twierdzi Jerzy Baumgart, gospodarz jak się patrzy z Kokocka, najstarszy z uczestników wycieczki. - Budowane przez menonitów, holenderskich osadników, rowy, wały przeciwpowodziowe służą nam do dziś. Jeszcze dziś po domach można trafić na tajemnicze narzędzia, nie zawsze wiadomo do czego służące, pozostawione przez przybyszów znad Morza Północnego.

Zapuszczamy się w regiony rzadko odwiedzane przez polskie wycieczki. Zresztą częściej chyba jeździmy do Holandii pracować niż ją zwiedzać. W sezonie cebulkowym, co przyznają gospodarze, język polski dominuje nad niderlandzkim. Podobnie na budowach.
Jedziemy autokarem na szczycie tamy o długości 30 kilometrów, która odgradza tzw. Morze Wattowe od dawnej zatoki Zuiderzee, która do niedawna była morzem. Atrakcją ma być owo Morze Wattowe, przybrzeżny akwen pomiędzy kontynentem a wyspami Fryzyjskimi. Mamy nadzieję, że trafimy na odpływ i zobaczymy ciągnące się po horyzont błotniste tereny, wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego.

Pech chciał, że przeoczyliśmy zjazd na punkt widokowy, a niestety wzdłuż całej tamy, wzdłuż położonej na niej autostrady biegnie przeciwpowodziowy wysoki nasyp. Poza zieloną ścianą nic nie widać...

Ta tama jest jedną z najważniejszych inwestycji osuszenia dawnej zatoki. Dzięki wypompowaniu milionów litrów wody, dotychczasowe wyspy Urk i Schokland stały się częścią stałego lądu. Na wyszarpanej morzu ziemi powstała nowa holenderska prowincja Flevoland (w 1986 r.) ze stolicą Lelystad. Miasto nowe, od podstaw zaprojektowane z ciekawą architekturą i z największą turystyczną atrakcją - wierną kopią żaglowca „Batavia”, który zatonął u wybrzeży Australii z 1629 roku z 341 osobami na pokładzie.
W pobliskiej Fryzji, jeśli jest odpowiednio mroźno i lód na kanałach i jeziorach ma przynajmniej 15 centymetrów, rozgrywany jest od 1909 roku bieg łyżwiarki jedenastu miast. Zawodnicy startują o godzinie 5.30, a metę powinni przekroczyć przed północą pokonując na łyżwach... 200 kilometrów.

W jednym z biegów startował incognito, rozpoznany dopiero na mecie, obecny król Holendrów. W muzeum poświęconym biegaczom umieszczono m.in. odmrożony palec jednego z zawodników.

Wrota do portu

Wiatraki, te tradycyjne i te na wiatrowych farmach, groble, kanały, zwodzone mosty, podwodne tunele (także pod morzem), poldery z pasącym się bydłem i owcami to nieodłączne elementy holenderskiego krajobrazu. Na terenie Zelandii, sąsiadującej z Belgią, ponownie jedziemy autostradą usytuowaną na przeciwsztormowej zaporze.

Wybudowano ją w ramach planu „Delta”, po katastrofalnej powodzi z 1953 roku. Wówczas morska woda wdarła się 75 kilometrów w głąb lądu, zabijając ponad 1800 osób, 34 tysięcy sztuk bydła, niszcząc wszystko po drodze. Ostatnim etapem „Delty” było wybudowanie w 1997 roku ogromnych, obrotowych wrót pozwalających na zamknięcie kanału prowadzącego do portu w Rotterdamie, największego w Europie, trzeciego w świecie.

Patrząc na zardzewiałe dźwigi portowe w naszych stoczniach, na zanikający transport rzeczny, wypada tylko mieć nadzieję, że po drogach, autostradach, po pociągach, zaczniemy modernizować także nasze drogi wodne...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska