Nie jest prawdą, że samochód, którym jechał minister, spowodował wypadek pod Toruniem. Przeciwnie, był on w tym wypadku poszkodowany przez inne samochody”. Taki komunikat wyszedł miesiąc temu z biura prasowego Ministerstwa Obrony Narodowej. Ciekawe, któż to pisał, bo już średnio zdolny gimnazjalista wie, że wypadki powodują nie samochody, bo to w końcu martwe przedmioty, tylko kierujący nimi ludzie, podobnie to ludzie też bywają poszkodowani. Zdaje się, że wtedy, kiedy to pismo powstawało, rzecznikiem prasowym MON był słynny Bartłomiej Misiewicz, co może tłumaczyć językową urodę tego komunikatu.
Jeśli więc to nie samochód ministra Antoniego Macierewicza spowodował wypadek, to co, przepraszam, to kto go spowodował? Coś tu zaczyna się przejaśniać. W ostatni poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Poznaniu poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym przez - i tu cytat - „kierującego pojazdem wojskowym marki BMW X5 ustalonego żołnierza z oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej w Warszawie i spowodowanie wypadku drogowego...”.
Czytaj też: Wietnamska plantacja marihuany pod Toruniem
A to by potwierdzało najbardziej prawdopodobną wersję wydarzeń tamtego styczniowego wieczoru w Lubiczu, którą zresztą przedstawialiśmy na łamach „Nowości”. Kolumna z ministrem Macierewiczem z sympozjum na uczelni ojca Rydzyka pędzi na galę tygodnika „W sieci”, na której Jarosław Kaczyński odbiera tytuł „Człowieka wolności”. Należące do żandarmerii auta z wielką szybkością, o czym informowali nas nasi Czytelnicy, przejeżdżają przez miasto. W Lubiczu Dolnym droga jest dobra, dwa pasy dla każdego kierunku, na dodatek w stronę Warszawy jedzie się tu z górki. Jest ciemno, mgliście.
Polecamy! Masażysta opętał ją i seksualnie wykorzystał
Tymczasem na skrzyżowaniu krajowej „10” z wojewódzką „552” na czerwonym świetle stoi kilka samochodów. Auta kolumny szefa MON zaczynają hamować, ale szybkość robi swoje i duży, ciężki SUV marki BMW X5 uderza w tył jadącej z przodu limuzyny BMW, kierowanej przez słynnego pana Kazimierza, co to z Warszawy do Torunia potrafi dojechać w półtorej godziny. Samochody wpadają na stojące na skrzyżowaniu pojazdy i nieszczęście gotowe.
Jeśli śledztwo zakończy się aktem oskarżenia, owemu „ustalonemu żołnierzowi Żandarmerii Wojskowej” grozić będzie do 3 lat pozbawienia wolności.
Coś mi mówi, że absolutnie nic nie grozi - w sensie odpowiedzialności politycznej - ministrowi, dla którego cały ten rajd urządzono. W końcu to nie „jego samochód wypadek spowodował”.
Zobacz też
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?