Ponad trzy dekady na powodziowej fali

[break]
Większość ludzi po powrocie do domu zakłada kapcie. Niektórzy jednak sięgają po kalosze. Lokatorzy domów położonych w północnej części działek świętego Józefa w Toruniu nie mają innego wyjścia, bo tylko w takim obuwiu mogą dostać się do piwnic lub garaży. Część tych pomieszczeń znajduje się cały czas pod wodą.

- Tylko w ubiegłym roku, podczas największej suszy, woda zniknęła na jakiś tydzień - mówi Jerzy Nadolecki, brodząc po kostki w wodzie stojącej w piwnicy jego domu przy ulicy Cichej.

Ulica jest taką tylko z nazwy. Mieszkańców tej części osiedla woda zalewa już od ponad trzydziestu lat. Razem z nią zalewa ich również krew. O przeprowadzenie melioracji zabiegają od dawna. Chodzą na spotkania z gospodarzami miasta, przyjmują kolejne odwiedzające osiedle komisje i... nic.

- Kiedyś usłyszałem zapewnienie, że nasze problemy znikną, gdy tylko przy Polnej zostanie zbudowany kolektor - mówi Jerzy Nadolecki. - Jego budowa zakończyła się kilka lat temu, a nasza sytuacja się nie zmieniła.

Różnego rodzaju zapewnienia i obietnice padały z ust gospodarzy miasta często. Ślady można zresztą znaleźć m.in. w archiwalnych wydaniach „Nowości”. Można by było powiedzieć, że od pierwszych deklaracji upłynęło już wiele wody, jednak sprawy wody niszczącej fundamenty domów na działkach św. Józefa nie popycha żaden prąd.

- Kiedy stawialiśmy dom, wcale nie chcieliśmy budować takich głębokich fundamentów - mówi Łucja Olszewska. - Dostaliśmy jednak wytyczne od architekta miejskiego i musieliśmy się ich trzymać. Kiedyś zresztą z wodą nie było problemów, ponieważ w lesie działały pompy.

Były one częścią ujęcia, jakie na pograniczu Bielan i Wrzosów miały Toruńskie Wodociągi.

Zostało one jednak wyłączone ponad 30 lat temu. Od tego momentu poziom wód gruntowych się podniósł. Jak bardzo, świadczą ślady glonów i pleśni, które na zawilgoconych ścianach czują się jak u siebie.

Czy problem melioracji na działkach świętego Józefa jest rzeczywiście tak poważny, że przez tyle lat nie można go było rozwiązać?

Jak się dowiedzieliśmy, Miejski Zarząd Dróg już od 2011 roku posiada dokumentację projektowo-kosztorysową na wykonanie nowych odcinków kanalizacji deszczowej w pasach drogowych na tym osiedlu.

- W gestii właścicieli poszczególnych posesji jest natomiast wykonanie na własny koszt systemu opaskowego wraz z małą przepompownią na swojej działce i włączenie się do nowej kanalizacji deszczowej - wyjaśnia Sylwia Derengowska z toruńskiego magistratu. - W ocenie projektanta to rozwiązanie, polegające na zastosowaniu indywidualnego drenażowego systemu opaskowego, jest optymalne, gdyż zarówno posadowienie poszczególnych posesji, jak i poziom wód gruntowych na przedmiotowym terenie jest różnorodny.

Takie rozwiązanie budzi jednak zastrzeżenia mieszkańców, oznacza bowiem wykopy na już urządzonych działkach, a poza tym usuwające wodę pompy nie będą przecież napędzane powietrzem. Ktoś musi zapłacić za prąd.

- Obecnie analizowane jest w Toruńskich Wodociągach rozwiązanie zaproponowane przez mieszkańców. Polega ono na wybudowaniu trzech rur drenażowych podłączonych grawitacyjnie do kanalizacji deszczowej w ulicy Polnej - dodaje Sylwia Derengowska.

W rozwiązaniu trwającego od lat problemu mogliby pomóc radni.

Niektórzy jednak, chociaż przed kolejnymi wyborami obiecywali wsparcie, później nabierali wody w usta.