Przez dwa dni w Toruniu świat się kręcił wokół pierników

Najlepsze kasztany można podobno dostać w Paryżu na placu Pigalle. Najlepsze pierniki - wiadomo - w Toruniu, który z ich wyrobu słynie już od stuleci. Znane na świecie przysmaki wróciły w mieście na piedestał, dzięki reaktywowanemu po latach święcie toruńskiego piernika.
[break]
Trwało ono dwa dni. Najpierw pachnące słodkości trafiły pod strzechy. Wielkie świętowanie rozpoczęło się w sobotę w skansenie Muzeum Etnograficznego. Między zagrodami pojawiły się stragany, na nich sypała się mąka, płynął miód, pachniały egzotyczne przyprawy, które można było dostać za darmo w oryginalnej, a nie sproszkowanej i zapakowanej w torebkę postaci.
- Dowiedziałem się o tym święcie i postanowiłem skorzystać z okazji, aby pokazać rodzinie Toruń, w którym przed laty studiowałem - mówi Jarosław Romaniuk, który dotarł do muzeum z Warszawy.
On i pozostali uczestnicy święta na brak atrakcji raczej narzekać nie mogli. O tym, jak się robi pierniki, opowiadali m.in. pracownicy Fabryki Cukierniczej Kopernik, którzy uchylili nieco zasłonę tajemnicy kryjącą trzymane w sekrecie wiekowe receptury.
W sobotę po południu z muzeum ruszyła parada. Jej uczestnicy przeszli na Rynek Staromiejski. To tu właśnie przez dwa dni znajdował się środek piernikowego świata, którym rządził piernikowy król zaopatrzony w klucze do miasta i fabryki Kopernik. Na pełnym ludzi rynku został otwarty piernikowy kiermasz, na którym można było zaopatrzyć się nie tylko w pierniki. Wokół grała muzyka, prowadzone były doświadczenia naukowe, organizatorzy przygotowali też różnego rodzaju gry, zabawy i konkursy. Zabawa skończyła się nocnym zwiedzaniem muzeów, a w niedzielę rozpoczęła od kawy z piernikiem. Kolejny dzień również był pełen atrakcji. Ostatni, mocny akord piernikowego święta zagrała występująca wieczorem na Rynku Staromiejskim grupa Afrometal.