<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/bednarczyk_piotr.jpg" >Chęci były dobre, realizacja - dużo gorsza. Tak chyba można podsumować udział miasta w dwóch sportowych spółkach - hokejowej i piłkarskiej.
Ideą wejścia Torunia do spółek było uratowanie tych dyscyplin w mieście. Wcześniej na coś podobnego zdecydowano się w Bydgoszczy. Tam też miejsce spółki kulały, ale ostatnio wyszły na prostą. Tylko że jeśli weźmiemy pod uwagę, iż piłkarze czy żużlowcy dostają po ponad trzy miliony złotych z miasta rocznie, a np. miasto w Zawiszy ma niecałe trzy procent udziału w spółce, to nie wiem, czy ktoś tu nie oszalał. Jako bydgoski podatnik bym protestował. Na szczęście podatki płacę w Toruniu.<!** reklama>
Jedni twierdzą, że nasze miasto daje do swoich spółek za dużo pieniędzy (zwłaszcza piłkarskiej), inni - że za mało. Teoretycznie więc powinno wychodzić, że daje w sam raz. Kłopot jest, moim zdaniem, z czymś innym.
Bo to nie miasto powinno utrzymywać zawodowych piłkarzy i hokeistów. To klub musi sam zgromadzić tyle pieniędzy, by funkcjonować bez długów i osiągać dobre wyniki.
Niektórzy pokazali, że potrafią dać sobie radę. Nie mówię tu o Unibaksie, bo to zupełnie oddzielny temat. Ale takie Pierniki, znane bardziej pod szyldem zespołu koszykarzy Polski Cukier SIDEn radzą sobie świetnie bez miasta. Albo Budowlani. Jeszcze kilka lat temu tonęli w długach (potem tonęli już dosłownie, bo powódź zalała im halę) i wypłynęli na powierzchnię bez spółki z miastem. A więc jednak można. A może by tak działacze piłkarscy i hokejowi udali się do nich na korepetycje?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?