Rada Miasta - maszynka do głosowania czy realny organ kontrolny?

Radni będą dziś obradować po raz ostatni w tej kadencji. Jak ocenia Pan ostatnie cztery lata w wykonaniu naszych reprezentantów?
Trzeba spojrzeć na bilans sukcesów i porażek Rady, która jest organem kontrolnym prezydenta. To w tym kontekście należy oceniać. Dobra współpraca tych dwóch podmiotów nie powinna polegać na tym, że jest jakaś trwała koalicja rządząca, która przegłosowuje wszystkie propozycje prezydenta. W toku merytorycznej dyskusji część projektów powinna być przez radę wstrzymywana, kontrolowana.

Czy w Toruniu Rada Miasta rzeczywiście spełnia taką funkcję? Mówi się, że brakuje w niej realnej opozycji...
Nie mam już teraz bezpośredniego i pełnego kontaktu z Radą Miasta, ale śledząc przekazy medialne dostrzegam uchwały, które nie powinny mieć miejsca. Choćby zadaszenie toru na Motoarenie. Jeśli takie projekty Rada przyjmuje, to trudno powiedzieć, by spełniała swoją funkcję kontrolną. Kiedy ja byłem przewodniczącym, toczył się ostry konflikt z prezydentem, ale nie przeszkadzało to we współpracy i merytorycznej dyskusji.

Jakie są Pana zdaniem największe porażki i sukcesy mijającej kadencji?
Największym sukcesem jest niewątpliwie most. Układ komunikacyjny Torunia został całkowicie odmieniony i to w sprawny sposób, także pod względem finansów. Mówię tu o dodatkowych pieniądzach w ramach dofinansowania. Z kolei porażką jest moim zdaniem wątpliwa inwestycja przy alei Solidarności, czyli sala koncertowa. Z jednej strony bardzo wiele kosztuje, a jeszcze więcej pieniędzy będzie pochłaniała w każdym roku działalności. Chyba zabrakło w tym przypadku właśnie merytorycznej dyskusji w Radzie Miasta.

Czy w nowej kadencji Toruń powinien dalej inwestować w duże projekty infrastrukturalne, czy na przykład w miejsca pracy?
Nie ma ważniejszej sprawy niż praca, ale nie przeceniam tu roli samorządu. Cały problem w ustawach przygotowywanych przez władzę centralną.