Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosjanie okazali się gościnni [ROZMOWA]

Piotr Bednarczyk
Łukasz Trzeszczkowski
O pobycie w Soczi rozmawiamy z Łukaszem Trzeszczkowskim, fotoreporterem, stałym współpracownikiem naszej gazet

Jakie zawody podczas igrzysk w Soczi zobaczyłeś na żywo?

Miałem przyjemność obserwować i fotografować drugie złoto Kamila Stocha w skokach narciarskich oraz zwycięstwo Justyny Kowalczyk w biegu na 10 km. Mam więc sto procent skuteczności - wszędzie, gdzie się pojawiałem, Polacy zdobywali złoto. Oprócz tego obejrzałem na żywo mecz hokejowy Szwajcaria - Łotwa. Mecz był bardzo szybki i dynamiczny, a zwycięska bramka padła w ostatnich sekundach gry.
[break]

Jaką pogodę zastałeś w Soczi? Niektórzy podnosili sens organizacji zimowych igrzysk w letnim kurorcie.

Na miejscu rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że są to letnie igrzyska. Justynie Kowalczyk kibicowaliśmy w temperaturze plus 17 stopni w cieniu, w słońcu pewnie było 25 lub więcej. Część kibiców oglądała zawody w koszulkach z krótkimi rękawkami, a byli i tacy, którzy nawet je zdejmowali i opalali się na słońcu. Niektóre zawodniczki też biegły w krótkich rękawkach. Do tej pory zastanawiam się, jakim cudem w tych warunkach śnieg się nie topił na trasie. Musiał być bardzo mocno zmrożony przed zawodami. Niektórzy żartowali, że Putin kazał, więc śnieg nie miał prawa się roztopić. Ale śnieg był tylko w wysokich górach, na dole dominowała zieleń.

Jaki obiekt zrobił na Tobie największe wrażenie?

Jeśli chodzi o krajobrazy, to na pewno Krasnaja Polana gdzie odbywały się zawody narciarskie. To ogromny i wspaniały teren. W tle areny zmagań Justyny Kowalczyk rozciągały się piękne góry Kaukazu, skąpane w promieniach słońca. Duże wrażenie robił kontrast - na wyciąg wsiadało się nie widząc grama śniegu, a schodziło się tam, gdzie było go pod dostatkiem. Choć nadal było ciepło. Drugą rzeczą, która zrobiła na mnie wrażenie, był Park Olimpijski. Ogromna przestrzeń, nowe i bardzo kolorowe budowle. Widać, że poszło na to mnóstwo pieniędzy.

Czy to prawda, że w Soczi były bardzo wysokie ceny, np. za jedzenie?

Ciężko mi porównywać do innych miast w Rosji lub cen sprzed igrzysk. Wiadomo, że miejscowi na takim wydarzeniu chcą zarobić, ale nie było aż tak źle. Hotele były pełne, lokale pustkami także nie świeciły. Choć rzeczywiście międzynarodowego najazdu gości nie było, a przynajmniej nie dało się tego odczuć w mieście. Wyraźnie widać było natomiast odgórnie ustalone ceny oficjalnych gadżetów związanych z igrzyskami. Były one takie same we wszystkich sklepach, które stały jeden przy drugim.

Dużo się mówiło o obostrzeniach związanych z groźbą zamachów terrorystycznych. Dało się to odczuć podczas wyjazdu?

Co krok była kontrola bezpieczeństwa. Przy wejściu na każdą stację kolejową, każdy stadion, na lotnisko, czy nawet na strefę kibicowania w centrum miasta. Ale było to megasprawnie zorganizowane. Jestem pod wrażeniem, jak Rosjanie do tego podeszli i możemy się tego od nich uczyć. Było tego dużo, ale w kolejkach czekało się z minutę - dwie. A ochrona i wolontariusze byli uśmiechnięci i pomocni, żadnych problemów. No może poza komunikacją w języku angielskim, co nie zawsze było możliwe.

A jak wyglądało przemieszczanie się po Soczi?

Warto wspomnieć, że Soczi jest miastem, które ma 140 kilometrów długości. Większość ludzi mieszka w centrum, Park Olimpijski jest na jednym końcu, a górska Krasnaja Polana na drugim. Z centrum dojazd do Parku Olimpijskiego zajmował około godziny, w drugą stronę półtorej. Przejazdy więc zajmowały trochę czasu. Żeby zobaczyć bieg Justyny Kowalczyk jechaliśmy z hotelu w sumie ponad cztery godziny, najpierw na stację kolejową i przejazd pociągiem, nowym i nowoczesnym, co warto podkreślić, później pół godziny spaceru do wyciągu i na koniec wjazd do góry krzesełkami z dwoma przesiadkami. Taka była specyfika tego miejsca.

Potwierdzasz, że w hotelach panował bałagan, wiele rzeczy nie było skończonych do ostatniej chwili?

Gdy zakwaterowaliśmy się w pokojach, czuliśmy świeżą farbę. Czuć było, że pokoje zostały odremontowane tuż przed naszym przyjazdem, w łazience brakowało uszczelnień przy wannie. Ale to detale i sam pokój był komfortowy, oddany w stu procentach. Ciekawostką było to, że pierwszego dnia taras w hotelu był niezabudowany. Od rana ekipa intensywnie jednak pracowała i wieczorem, po naszym powrocie z zawodów, taras był już wykończony. Tak więc prace wykończeniowe trwały nawet w trakcie igrzysk. Znajomi, którzy mieszkali w innym hotelu mówili, że w swoim hotelu zastali wykończone tylko dwa piętra. Generalnie jednak w większości na zewnątrz wszystko było wykończone, placów budowy w Soczi nie widziałem.

Podobno niedostatki spowodowane jakimkolwiek bałaganem Rosjanie nadrabiali ogromną życzliwością wobec przyjezdnych.

Zdecydowanie. To było coś, co bardzo miło mnie zaskoczyło. Na każdym kroku można było spotkać rzesze kolorowo ubranych wolontariuszy. Młodzi ludzie witali się z nami, przybijali piątki, uśmiechali się, zagadywali. Szczególnie po zawodach. Widać, że dostali „prikaz”, by traktować gości z dużym szacunkiem i animować atmosferę. I w dużej mierze to właśnie oni tworzyli klimat tej imprezy, bo atmosfery sportowego święta w Soczi mi brakowało. Miasto żyło swoim życiem i gdyby nie uśmiechnięci wolontariusze oraz mnóstwo sklepów z gadżetami oraz logotypów, banerów i plakatów, trudno byłoby się zorientować, że w Soczi trwają igrzyska.

To prawda, że biedniejsze dzielnice zostały odgrodzone, by przybysze z innych państw nie mogli ich zobaczyć?

Nie zauważyłem tego. Mieliśmy jedną wycieczkę w góry, przejechaliśmy sporo, ale nic takiego nie widziałem. Chociaż przypominam - Soczi ma 140 km, więc ciężko byłoby wszystko zobaczyć. Widziałem za to różnicę między tym, co zostało zbudowane na te igrzyska, a tym, co było w mieście wcześniej.

Co Ciebie jeszcze zadziwiło w Soczi?

Przede wszystkim sceneria, nieczęsto zimowe Igrzyska Olimpijskie odbywają się w mieście pełnym palm, zieleni i kwitnących kwiatów. Plus brak atmosfery międzynarodowego święta sportowego w mieście. W centrum z rzadka można było spotkać kibiców w strojach narodowych, brakowało ich nawet w strefie kibica. A jeśli byli, to najczęściej w małych, niezorganizowanych grupach. Zdecydowanie inaczej niż na Euro 2012.

Kibice polscy trzymali się razem?

Polaków zbyt dużo też nie było, ale trzy zorganizowane grupy na obu zawodach były dobrze widoczne. W różnych miejscach na trybunach. Razem zbieraliśmy się po zawodach, aby wspólnym śpiewem świętować historyczne sukcesy olimpijskie. Kibice z innych państw opuszczali obiekty, a my zostawaliśmy i „było nas słychać”. Były też oczywiście wspólne pamiątkowe zdjęcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska