Roztrzepany Darcy Ward

Przed niedzielnym, zaległym meczem w Rzeszowie, Unibax ma duże problemy. Być może nie wystartuje bowiem Darcy Ward.

<!** Image 2 align=none alt="Image 189816" sub="Sprawca niezłego zamieszania - Australijczyk Darcy Ward [Fot.: Łukasz Trzeszczkowski]">Pierwotnie do spotkania miało dojść 6 maja. Wówczas jednak padał deszcz i zawody przełożono. Gdy toruńscy działacze pytali swoich zawodników, wszyscy twierdzili, że pasuje im termin powtórki 27 maja. Problem w tym, że Darcy Ward zapomniał o tym, że tego dnia w brytyjskim Thurrocku odbędzie się półfinał Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Wystartuje w nim ekipa Australii, a zawodnik Unibaksu jest jej liderem.<!** reklama>

Prośba odrzucona

Torunianie mają więc kłopot. Zwrócili się z prośbą do rzeszowian o ponowne przesunięcie terminu, ale ci nie wyrazili zgody. I trudno im się dziwić, sami są w nieciekawej sytuacji kadrowej, więc chętnie wykorzystają ewentualne osłabienie rywala. Bez Warda bowiem siła naszej ekipy znacznie się obniży. Wprawdzie będzie można zastosować za niego przepis o zastępstwie zawodnika (jest taka możliwość, bo Australijczyk wystąpi w oficjalnej imprezie mistrzowskiej), ale i tak w sumie z pięciu wyścigów, w których pojechałby Ward, w miarę równomiernie zostanie zastąpiony tylko w trzech, gdy pojadą za niego Chris Holder, Ryan Sullivan i Adrian Miedziński. Dodajmy, że odmowę w sprawie przesunięcia terminu meczu rzeszowianie umotywowali tym, że przygotowania dla uczczenia pamięci Lee Richardsona posunięte są już tak daleko, że nie zdążyliby wszystkiego odwołać.

Istnieje jeszcze cień szansy, że torunianie pojadą w optymalnym składzie.

- Negocjujemy z menedżerem reprezentacji Australii Markiem Lemonem - przyznaje Wojciech Stępniewski, prezes Unibaksu. - Włączył się w to zwłaszcza Chris Holder. Nie możemy namówić Warda, by zrezygnował ze startu w Anglii, bo mógłby zostać zawieszony przez rodzimą federację, a wtedy nie mógłby jeździć też w lidze polskiej, więc byłoby to bez sensu.

Kłopot z drugą linią

Innym problemem torunian jest postawa drugiej linii. O ile Emil Pulczyński nawiązuje walkę z juniorami rywali, to w konfrontacji z seniorami jest już dużo gorzej. Nie zdobywa też „swoich” punktów Zbigniew Czerwiński, a o postawie Kamila Pulczyńskiego lepiej mnie wspominać.

Silnik dla Czerwińskiego

- W końcu dotrze do nas po remoncie silnik motocykla Czerwińskiego, na którym dobrze spisał się w meczu z Lotosem - dodaje prezes Stępniewski. - Trwało to długo, bo GM nie produkuje już niektórych części.

Gorzej wygląda sprawa z Kamilem Pulczyńskim, który w zawodach juniorskich spisuje się dobrze, ale w lidze jeździ tak, jakby zżerała go trema.

- Nie wiem, co z nim zrobić - przyznaje trener Mirosław Kowalik. - Na treningach, sparingach czy zawodach juniorskich jedzie dobrze, a tu przyjdzie taki mecz w Częstochowie i wygląda tak, jakby go ktoś powiązał. Staram się z nim rozmawiać, ale to niewiele daje. Może trzeba zastosować terapię wstrząsową i odsunąć go kiedyś od składu, by widział, że to nie przelewki? Jeśli chodzi o Emila, to uważam, że w Częstochowie spisał się całkiem dobrze. Dwa razy wygrał, raz rzeczywiście przywiózł „słabe” zero, ale drugie zero nazwałbym „wartościowym”, bo walczył przez cztery okrążenia. Zabrakło mu jeszcze doświadczenia. Niewątpliwie mamy kłopoty, ale kto ich dzisiaj nie ma? Zaplanowaliśmy treningi na Motoarenie, zaprosimy kilku zawodników z zewnątrz, bo ściganie się we własnym sosie pomału robi się nudne.

Niedzielny mecz w Rzeszowie rozpocznie się o godzinie 20.