Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sezon cmentarnych łowców

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Niektórym królikom ze strachu pękają serca, inne giną zagryzione przez tchórzofretki. Jednak większość odłowionych szaraków czeka przeprowadzka w specjalnie przygotowane miejsca. Toruński cmentarz komunalny opanowali myśliwi.

Niektórym królikom ze strachu pękają serca, inne giną zagryzione przez tchórzofretki. Jednak większość odłowionych szaraków czeka przeprowadzka w specjalnie przygotowane miejsca. Toruński cmentarz komunalny opanowali myśliwi.

<!** Image 2 align=right alt="Image 104910" sub="Kolejny szarak wyjęty z sieci przez łowczych z Kowalewa Pomorskiego zaraz powędruje do klatki. Po szczepieniu
i kawarantannie trafi na specjalnie przygotowany teren, gdzie początkowo będzie dokarmiany
i chroniony. / Zdjęcia: Jacek Smarz">Myśliwi z Kowalewa Pomorskiego łowili na cmentarzu komunalnym już sześć razy. Na koncie mają 250 żywych dzikich królików. Za pierwszym razem próbowali „na tchórzofretkę”.

- Ale fretka to śpioch. Wlazła do nory, pewnie zżarła jakiegoś królika i wyjść nie chciała. Nic nam z tego nie wyszło. Więc następnym razem wzięliśmy już sieci rybackie i to się sprawdziło - mówi Henryk Dębski, myśliwy z Kowalewa Pomorskiego.

Obława na miasto króli

Wielkie łowy na największej toruńskiej nekropolii trwają od połowy listopada, kiedy to skończył się okres ochronny. Koła łowieckie z regionu ruszyły z odsieczą miastu, które nie mogło sobie poradzić z ogromną króliczą populacją. Bo w mijającym roku roku tysiące szaraków dały torunianom nieźle w kość: pożarły rośliny i podkopały groby. Myśliwska obława ma zlikwidować podziemneme miasto króli.

<!** reklama>Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych „Uskom”, zarządca cmentarza, za łowy nie płaci. Wszystkie koszty, począwszy od transportu, a skończywszy na szczepionkach, które aplikuje się zwierzętom, ponoszą koła łowieckie. Jaki mają w tym interes?

- Zależy nam na odbudowaniu króliczych populacji tam, gdzie przetrzebiły je choroby - wyjaśnia Grzegorz Karpik z Polskiego Związku Łowieckiego w Toruniu, koordynujący akcję.

<!** Image 3 align=left alt="Image 104910" sub="Takie niecodzienne sceny oglądać będzie można na największej toruńskiej nekropolii do połowy stycznia. Chętni do odławiania dzikich królików
zgłosili się nawet z okolic Krakowa i Łodzi. Torunianom trudno w to uwierzyć, ale tamtych częściach kraju szaraków brakuje.">- Żeby móc strzelać, najpierw trzeba o zwierzęta zadbać - mówi Stanisław Antkowiak z koła „Łoza” w Chełmży. Z wykształcenia jest biologiem, na co dzień - rolnikiem. Koło, którym kieruje od sześciu lat, zrzesza 31 mężczyzn. - Są wśród nas przedstawiciele rozmaitych zawodów: lekarze, robotnicy, także emeryci. Łączy nas zamiłowanie do polowania i do dań z dziczyzny. Kojarzenie nas wyłącznie ze strzelbą jest mylne. Chodzi o miłe spędzanie czasu. Na dziesięć-dwadzieścia wyjść do lasu strzela się tylko raz.

Koło „Grzywacz” z Kowalewa Pomorskiego wyróżnia się tym, że ma w swych szeregach kobietę. Poza tym zrzesza podobnych ludzi. - Aptekarze, właściciele sklepów i prywatnych firm, emeryci i rolnicy. Ale raczej ci wielkoobszarowi, bo łowiectwo kosztuje - objaśnia łowczy Henryk Dębski. Składka roczna do Polskiego Związku Łowieckiego - 260 zł. Miesięczna do koła - 10 zł. To wszystko jednak drobiazgi. Najdroższa jest broń, amunicja, no i strój. W byle gumiakach na łowy się nie chodzi.

Henryk Dębski poluje już 33 lata. Jego najgrubsza zdobycz to dzik ważący przeszło 120 kg, upolowany w okolicach Kowalewa („za ucho dostał i na miejscu padł”). A cmentarne króliki? - Taka akcja to dla koła uciecha i rozrywka - mówi Dębski.

<!** Image 4 align=right alt="Image 104910" sub="Kopią nory tuż przy grobach, zanie-czyszczają pomniki - to najczęstsze grzechy cmentarnych królików">Do 15 stycznia, kiedy to na króliki zacznie obowiązywać nowy okres ochronny, wielu myśliwych wykorzystuje urlop, by spędzić wolny czas na cmentarzu komunalnym. Żony patrzą na to różnie. Z takich „grobowych łowów” nic do garnka nie trafi. Z drugiej strony jednak, jak mężczyzna znika „na rybach”, też potrafi wrócić po dwóch dniach z niczym. Grunt, żeby wrócił w dobrym humorze.

Na toruńskim cmentarzu łowić chcą nawet myśliwi z Łodzi i Krakowa. - Taką reklamę zrobiła nam telewizja - dodaje Grzegorz Karpik. Trzeba przyznać, że jako koordynator akcji doskonale radzi sobie w kontaktach z mediami. Umawia poszczególne stacje telewizyjne i radiowe oraz fotoreporterów na określone terminy. Jednym zależy, żeby tylko nagrać, innym - żeby mieć na wizji dynamiczną akcję, najlepiej z tchórzofretką i sieciami. Bo to takie malownicze... Grzegorz Karpik narzeka, że „mylą mu się już te telefony”, ale daje radę.

Z nory prosto w sieć

Odłów królików z użyciem tchórzofretki nie każdemu się udaje. Ten drobny drapieżca, naturalny wróg dzikiego królika (reaguje już na jego charakterystyczny zapach), człowiekowi potrafi wyciąć numer.

- Nie tresujemy tchórzofretek, tylko je oswajamy, żeby wchodziły do króliczych norek. Najważniejsze jednak, żeby fretka królika pogoniła, ale nie dorwała. Jedna nasza tak zrobiła i dopiero po czterech dniach wyszła. Cóż, najadła się i siedziała - wspomina Stanisław Antkowiak.

Uciekające przed fretkami szaraki wynurzają się z norek i wpadają w zastawione sieci. W tym momencie łowczy musi wykazać się refleksem. Królika należy złapać i wyjąć zanim zadusi go drapieżnik (chyba, że założono mu kaganiec). Tchórzofretkę także trzeba złapać, bo inaczej wróci do nory i... zaśnie. Siatkę natychmiast nakłada się ponownie, by ująć kolejnego wypłoszonego królika.

Mistrzami takich polowań są Anglicy i Irlandczycy, którym szaraki przez stulecia dawały się we znaki, niszcząc uprawy. „Polowanie z fretką jest - według wielu źródeł - metodą bardziej humanitarną niż zagazowywanie nor. Króliki są zabijane przez ludzi, jednak fretkom zawsze przypadnie kilka sztuk w udziale za pracowitość. Dzięki ich naturalnym zdolnościom łowczym, zdobycz traci życie szybko i w miarę bezboleśnie. W ułamku sekundy fretka łamie kark królika” - tak pisze o polowaniach na Wyspach Monika Nowak, założycielka Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Hodowców Fretek, właścicielka sześciu takich zwierząt, od czterech lat mieszkająca w Irlandii.

Jednak w Toruniu celem jest odłów żywych szaraków.

Witamy cmentarne dzikusy

Inne metody, które zastosowano już na toruńskim cmentarzu, to łapanie do sieci rybackiej, klatek żywołownych czy „na rawkę”(za pomocą obciągniętej siatką ramy, w której obręb wabi się króliki jedzeniem). Wszystkie schwytane, żywe szaraki są szczepione przeciwko myksomatozie. - Każdemu aplikujemy po centymetrze sześciennym szczepionki. Koszty poniesie nasze koło łowieckie. Jakie? To zależy od liczby wyłapanych zwierząt. Na razie zbieramy faktury od weterynarza - dodaje Henryk Dębski.

Co dalej dzieje się ze schwytanymi królikami? Jak zapewniają myśliwi, trafiają w specjalnie przygotowane dla nich miejsca. Po pierwsze tam, gdzie ich brak. Po drugie - na teren, na którym sobie poradzą, czyli o piaszczystym podłożu, w którym nietrudno kopać nory. Pierwsze zresztą przygotowują im łowczy. Przynoszą też gałęzie, by mogły się pod nimi schronić.

- Do tego marchew, buraki, trochę kapusty, na początkowy żer. Ale jeśli nadejdzie ostra zima, będziemy je dokarmiać do wiosny - zapowiada łowczy Antkowiak.

„Jego” odłowione szaraki trafiają w okolice Chełmży. Kiedy nadejdzie wiosna, powinny się już zaaklimatyzować i, wszyscy trzymają za to kciuki, zacząć się mnożyć. Niegdyś liczne tu populacje królików, wyniszczone przez choroby i kłusowników, łowczy starają się odbudować od kilkunastu lat. Na razie ze średnim skutkiem. Kupowane od hodowców zwierzęta okazywały się zbyt ufne. Zawodził je instynkt samozachowawczy - nie uciekały przed lisami. Z trudem przystosowywały się do życia na wolności.

- Te cmentarne są jednak inne, to jeszcze dzikusy - oceniają myśliwi.

Stanisław Antkowiak woli nie zdradzać dokładnych lokalizacji miejsc, w których „Łoza” wypuszcza zwierzęta. - Nie chcemy przyciągać kłusowników. Nie chodzi o żadnych hurtowników, tylko detalistów. Wciąż na króliki zastawiają wnyki ludzie, którzy po prostu nie mają co włożyć do garnka - mówi.

Ile jest szaraków na głównej nekropolii Torunia? Na pewno więcej niż tysiąc, niektórzy mówią nawet o czterech tysiącach. Ile już odłowiono? O, tu zaczyna się typowo myśliwski problem. Trudno nie ulec wrażeniu, że łowczy, podobnie jak wędkarze, zawsze widzą więcej. - Na dziś, nie mniej niż 350 - melduje 15 grudnia koordynator Grzegorz Karpik. - Dokładne dane będę miał, gdy wszystkie koła złożą raporty.

Według Karpika, oczekiwanie, że akcja kół łowieckich całkowicie rozwiąże króliczy problem na cmentarzu komunalnym, jest nierealne. Do 15 stycznia czasu jest niewiele. Biorąc pod uwagę nadchodzące święta i dotychczasowe tempo łowów, uda się wyprowadzić z cmentarza może połowę szaraków. Chyba, że Michał Zaleski, prezydent Torunia, zdecyduje się wnioskować do ministra ochrony środowiska o wyjątkowe wydłużenie okresu odłowu.

* * *

Jednego myśliwi są pewni. „Króle” na komunalnym zawsze były i będą. Nic im tak dobrze nie robi, jak świeże chryzantemy i święty spokój. Te, które zostaną, znów będą się mnożyć. Jak króliki.

Warto wiedzieć

Słynne toruńskie króliki

„Jako zwierzę śródziemnomorskie dziki królik lubi środowiska ciepłe, nasłonecznione, wręcz przesuszone, ale z różnorodną roślinnością. Na przykład w prawobrzeżnym Toruniu kolonie królików świetnie się rozwijają na przedmieściach, w ogródkach działkowych, nawet... na cmentarzach, gdzie zjadają kwiatki i (horrendum!) - kopią nory. Są przekleństwem ogrodników i działkowców, którzy walczą z nimi wszelkimi sposobami, oczywiście nielegalnie” - pisał w 2000 roku Oleg Budzyński na łamach „Zielonych Brygad”.

W 2008 roku wyczerpała się cierpliwość torunian, odwiedzających cmentarz komunalny. Królicza populacja nie tylko znacząco wzrosła, ale i rozhulała się na dobre. Szaraki bez pardonu obgryzały tuje, codziennie konsumowały kwiecie, niszczyły nagrobne dekoracje i kopały przy i pod grobami. Oswoiły się do tego stopnia, że niewiele przejmowały się obecnością ludzi. Problem nagłośniła stacja TVN.

Choć torunianom trudno w to uwierzyć, o dzikich królikach marzą w wielu regionach Polski. Nad introdukcją głowią się od lat łowczy i na południu, i na północy kraju. Pieczołowicie próbują odbudowywać przetrzebione populacje, posiłkując się królami hodowanymi np. w Czempiniu. Wolą jednak zwierzęta z toruńskiego cmentarza komunalnego, bo podobno lepiej aklimatyzują się w nowym środowisku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska