<!** Image 3 align=none alt="Image 207146" sub="Monika i Janusz Kaźmierczakowie mediacjami zajmują się od kilku lat. I sądowymi, i prywatnymi. Tych drugich szczególnie przybywa im w sprawach rodzinnych, dotyczących opieki nad dziećmi
[Fot.: Adam Zakrzewski]">
Ojcowie - to oni coraz częściej przychodzą do mediatorów „z ulicy”. Chcą mieć kontakt z dzieckiem, ale byłe partnerki im to utrudniają.
Na mediacje może skierować nas sąd (w wielu sprawach: cywilnych, karnych, gospodarczych), ale i zgłosić możemy się sami. Tych drugich przypadków - mediacji prywatnych, nazywanych też „z ulicy” - przybywa. Z doświadczenia toruńskich mediatorów wynika, że szczególnie potrzebne są rodzicom, którzy się rozstali, ale którzy mają wspólne dzieci.<!** reklama>
Między kobietą a mężczyzną
- Może to zaskakujące, ale u nas wśród klientów zgłaszających się prywatnie, dominują mężczyźni. To najczęściej ojcowie, którzy chcą uregulować swoje kontakty z dziećmi - mówi Janusz Kaźmierczak, mediator z Fundacji Pracownia Dialogu.
Panowie, którzy rozstali się z żonami lub nieformalnymi partnerkami, skarżą się, że te utrudniają im widywanie się z dziećmi. Czasem skargi są zasadne, czasem nie. - Ona drugi weekend z rzędu mówi mu, że dziecko jest chore. On nie dowierza. Oskarża ją o celowe „blokowanie dostępu do dziecka”. Tymczasem dziecko naprawdę może być poważnie chore. Bywa naprawdę różnie - podaje przykład Janusz Kaźmierczak.
Irena Ślusarz, mediator z Fundacji Dobra, dodaje, że często, nawet gdy inicjatorką mediacji jest matka, to i tak „w praniu” wychodzi, że to nie ona jest ofiarą. - Kobiety dysponują szerokiem wachlarzem środków, jeśli chodzi o ograniczanie kontaktów ojca z dzieckiem. Potrafią je wręcz „przywłaszczyć”, czasem nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co robią - podkreśla. - Cierpi na tym nie tylko ojciec, ale i samo dziecko.
Mediacje mają doprowadzić do kompromisu, który skonfliktowane strony wypracują same. Mediator profesjonalnie wspiera negocjacje, łagodzi pojawiające się w trakcie napięcia, ale nie narzuca rozwiązań.
- Orzeczenia sądów rodzinnych, dotyczące np. kontaktów ojca z dzieckiem po rozwodzie, bywają lakoniczne. U nas rodzice wypracowują precyzyjne plany opieki rodzicielskiej. Zazwyczaj liczą sobie one po 35 punktów, spisanych na 4-5 stronach - wyjaśnia Janusz Kaźmierczak. - Średnio potrzeba na to trzech dwugodzinnych spotkań. W bardzo skomplikowanych przypadkach - pięciu. Ale nie więcej.
Z taka ugodą zawartą u mediatora rodzice (czy inne dochodzące do kompromisu strony) mają prawo pójść do sądu i prosić o jej formalne potwierdzenie.
- I większość naszych klientów tak czyni - podkreśla Irena Ślusarz. - To najzupełniej zrozumiałe. Ludzie skonfliktowani najczęściej sobie nie ufają. Chcą więc wypracowanej ugodzie nadać moc prawną.
Kompromis ma swoją cenę
Przychodząc na mediacje „z ulicy” musimy liczyć się z kosztami. Podobnymi do tych, jakie związane są z prywatnymi wizytami u terapeutów czy lekarzy.
W Toruniu usługi niektórych mediatorów są jednak dofinansowywane przez magistrat i to całkiem solidnie. Informacje o nich znaleźć można w internecie, Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie czy po prostu w Urzędzie Miasta.
Dokąd na mediacje w Toruniu?
Fundacja Dobra, ul. Kameliowa 15b, tel. kom. 669-696-619
Fundacja Pracownia Dialogu, ul. Ślusarska 2/1, tel. (56) 471-02-21 i kom. 793-969-360
Stowarzyszenie Zgoda Buduje, ul. Żółkiewskiego 16, tel. kom. 604-219-184
Powyższe informacje podajemy na podstawie strony internetowej Sądu Okręgowego w Toruniu: www.so.torun.pl. Tutaj, w zakładce „mediatorzy sądowi” znaleźć można też kontakty z mediatorami spoza Torunia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?