Postępowanie w tej sprawie prowadzili od grudnia 2011 roku funkcjonariusze gdańskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego, pod nadzorem prokuratora z Wydziału do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
[break]
Ślusarz z nauczycielką
Według śledczych w tej grupie działały 23 osoby z kilku miast, głównie północnej Polski. Mają od 26 do 77 lat. Są wśród nich mężczyźni i kobiety o różnym wykształceniu i zawodzie. W grupie byli też emeryci i bezrobotni.
Chęć zdobycia łatwych pieniędzy połączyła na przykład bezrobotnego ślusarza z nauczycielką o wyższym wykształceniu.
Obok krawcowej był też mężczyzna po studiach prawniczych i ekonomicznych, prowadzący prywatną działalność gospodarczą związaną z tymi specjalizacjami.
Z aktu oskarżenia przeciwko podejrzanym o kredytowe wyłudzenia wynika, że firmy osób zamieszanych w oszustwa raczej wielkich dochodów nie przynosiły. Były raczej wykorzystywane do tego, aby dzięki nim można było wystawiać zaświadczenia o zarobkach potrzebne bankom do udzielania pożyczek.
Po kredyt na 700 tys. zł...
Ci, którzy starali się o kredyty, byli według dokumentów menedżerami, prezesami, kierownikami, dyrektorami lub prokurentami tych
spółek i zarabiali na papierze nawet po 30 tysięcy złotych miesięcznie. Jedna z takich firm była zarejestrowana w Aleksandrowie Kujawskim.
W ten sposób wystawionych do wiatru zostało osiem bankowych placówek w Toruniu, Gdańsku, Rumi, Słupsku, Sopocie i Warszawie.
- W sumie oskarżeni zawarli w nich 52 umowy o kredyt lub pożyczkę bankową na kwotę prawie 6,3 mln złotych - mówi Mariusz Marciniak, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. - Najniższy kredyt wynosił 5 tysięcy, najwyższy 700 tysięcy złotych.
Aby uśpić czujność bankowców, zdarzało się, że jeden kredyt zaczynano spłacać początkowo kolejnym też wyłudzonym, ale generalnie wywiązywanie się z zawartych umów było tak niskie, że i tak banki w końcu występowały na drogę egzekucji komorniczej kredytów i pożyczek.
Prokuratura twierdzi też, że jej śledztwo wykazało niedoskonałości w systemie weryfikacji zarobków klientów starających się o pożyczki.
Telefon do... przyjaciela
Polegało to głównie na tym, że pracownik banku dzwonił pod numer telefonu podany w pieczątce na zaświadczeniu o zarobkach i pytał, czy taka osoba rzeczywiście pracuje i czy faktycznie tyle zarabia. Tak naprawdę kontaktował się z innym członkiem grupy, który wszystko oczywiście potwierdzał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?