Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo wykazało, że bankowcy wybiórczo weryfikują chętnych do zaciągnięcia pożyczki

Waldemar Piórkowski
Waldemar Piórkowski
Zdarzało się, że na początku jeden kredyt spłacano kolejnym Fot.: Jacek Smarz
Zdarzało się, że na początku jeden kredyt spłacano kolejnym Fot.: Jacek Smarz
Osiem banków w Polsce, w tym jeden w Toruniu, oszukali naciągacze, wyłudzający w nich kredyty. Śledztwo wykazało braki w systemie weryfikowania chętnych do wzięcia pożyczki.

Postępowanie w tej sprawie prowadzili od grudnia 2011 roku funkcjonariusze gdańskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego, pod nadzorem prokuratora z Wydziału do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
[break]

Ślusarz z nauczycielką

Według śledczych w tej grupie działały 23 osoby z kilku miast, głównie północnej Polski. Mają od 26 do 77 lat. Są wśród nich mężczyźni i kobiety o różnym wykształceniu i zawodzie. W grupie byli też emeryci i bezrobotni.

Chęć zdobycia łatwych pieniędzy połączyła na przykład bezrobotnego ślusarza z nauczycielką o wyższym wykształceniu.
Obok krawcowej był też mężczyzna po studiach prawniczych i ekonomicznych, prowadzący prywatną działalność gospodarczą związaną z tymi specjalizacjami.

Z aktu oskarżenia przeciwko podejrzanym o kredytowe wyłudzenia wynika, że firmy osób zamieszanych w oszustwa raczej wielkich dochodów nie przynosiły.  Były raczej wykorzystywane do tego, aby dzięki nim można było wystawiać zaświadczenia o zarobkach potrzebne bankom do udzielania pożyczek.

Po kredyt na 700 tys. zł...

Ci, którzy starali się o kredyty, byli według dokumentów menedżerami, prezesami, kierownikami, dyrektorami lub prokurentami tych
spółek i zarabiali na papierze nawet po 30 tysięcy złotych miesięcznie. Jedna z takich firm była zarejestrowana w Aleksandrowie Kujawskim.

W ten sposób wystawionych do wiatru zostało osiem bankowych placówek w Toruniu, Gdańsku, Rumi, Słupsku, Sopocie i Warszawie.

- W sumie oskarżeni zawarli w nich 52 umowy o kredyt lub pożyczkę bankową na kwotę prawie 6,3 mln złotych - mówi Mariusz Marciniak, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. - Najniższy kredyt wynosił 5 tysięcy, najwyższy 700 tysięcy złotych.
Aby uśpić czujność bankowców, zdarzało się, że jeden kredyt zaczynano spłacać początkowo kolejnym też wyłudzonym, ale generalnie wywiązywanie się z zawartych umów było tak niskie, że i tak banki w końcu występowały na drogę egzekucji komorniczej kredytów i pożyczek.

Prokuratura twierdzi też, że jej śledztwo wykazało niedoskonałości w systemie weryfikacji zarobków klientów starających się o pożyczki.

Telefon do... przyjaciela

Polegało to głównie na tym, że pracownik banku dzwonił pod numer telefonu podany w pieczątce na zaświadczeniu o zarobkach i pytał, czy taka osoba rzeczywiście pracuje i czy faktycznie tyle zarabia. Tak naprawdę kontaktował się z innym członkiem grupy, który wszystko oczywiście potwierdzał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska