Zakończył się proces w sprawie afery mostowej. Sąd uznał Andrzeja J., byłego wiceprezydenta Torunia, i Wiktora K., dyrektora wydziału gospodarki nieruchomościami UM, winnymi niedopełnienia obowiązków.
<!** Image 3 align=none alt="Image 190244" sub="Przed mowami końcowymi Wiktor K. złożył jeszcze jedno oświadczenie, które otrzymała m.in. prokurator Alina Wojdyr z Gdańska [Fot.:Grzegorz Olkowski]">Przypomnijmy, że gdańska prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości dotyczących przygotowania mostowej inwestycji, miedzy innymi, po artykułach w „Nowościach” i zawiadomieniu o możliwości popełnienia przestępstwa, które złożył poseł Antoni Mężydło.
<!** reklama>Po wielu miesiącach śledztwa sporządzono akt oskarżenia, w którym prokuratura zarzuciła Andrzejowi J., byłemu wiceprezydentowi Torunia, i Wiktorowi K., obecnemu dyrektorowi wydziału Gospodarki Nieruchomościami toruńskiego Urzędu Miasta, iż dopuścili do tego, że w trakcie przygotowań do budowy nowej przeprawy przez Wisłę, właścicielka firmy „Kabo” wykupiła na własność grunt, na którym znajdowała się jej firma. Przedtem miała go w dzierżawie wieczystej. Z tego powodu skarb państwa musiał jej wypłacić odszkodowanie o prawie 120 tysięcy złotych wyższe, niż gdyby była to dzierżawa.
- Takiej szkody nie było - powiedział wczoraj w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Tyciński. Mimo to uznał on oskarżonych winnymi niedopełnienia obowiązków, ponieważ do takiej szkody mogło dojść, gdyby na przykład była inna sytuacja na rynku nieruchomości. Wahania cen w czasie od podpisania aktu notarialnego do wykupu przez skarb państwa spowodowały, że właścicielka nic na tym nie zyskała.
- Oskarżeni wiedzieli przed wykupem terenu firmy „Kabo” przez właścicielkę firmy, że drogi mostowe będą biegły ogólnie w śladzie ulicy Lipnowskiej, a więc w pobliżu tej firmy - argumentował sąd. - Mimo że jeszcze nie było wiadomo, jak ona będzie przebiegała w szczegółach, jako dobrzy gospodarze, których zadaniem jest dbanie o mienie gminy, powinni bardziej przewidywać i podchodzić z dużo większą ostrożnością do wniosków o wykup terenów, w pobliżu których ma przebiegać inwestycja. W czasie przestępstwa, za które zostali skazani, nie musi dojść do realnej szkody. Ma ono charakter formalny.
Sąd uznał, że oskarżeni mogli przewidywać, iż z powodu takiej zmiany charakteru gruntu z dzierżawy wieczystej na własność może dojść do wypłacenia w przyszłości większego odszkodowania i się na to godzili.
Andrzej J. i Wiktor K. skazani zostali na kary po 4 miesiące w zawieszeniu na 2-letnie okresy próby. Muszą zapłacić po 1000 złotych grzywny i po prawie 2000 złotych opłat sądowych.
Oskarżeni nigdy nie przyznali się do winy. Ich obrońcy w mowach końcowych wskazywali, że akt oskarżenia jest niespójny i nie-logiczny, nie jest w nim wskazane, jakich obowiązków nie dopełnili. Obrońcy wskazywali również na wątek polityczny procesu. Jeden z nich mówił o tym, że po prasowych doniesieniach i zawiadomieniu posła, prokuratura musiała coś z nim zrobić. Dlatego rzuciła sądowi „takiego kasztana i niech on się martwi”
- To śledztwo jest przykładem politycznego wykorzystywania prokuratury - mówił w mowie końcowej mecenas Tadeusz Felski.
Po ogłoszeniu nieprawomocnego wyroku, oskarżeni ani ich obrońcy nie chcieli go komentować.
- Będziemy składać apelacje - odpowiedzieli tylko zgodnym chórem.
Złożenia apelacji nie wyklucza również prokurator Alina Wojdyr. Choćby dlatego, że cały czas uważa, iż do wymiernej szkody finansowej jednak doszło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
