Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpitalne posiłki - zimne, niesmaczne, mało urozmaicone

Alicja Cichocka
Alicja Cichocka
Na papierze jakość jedzenia w toruńskich szpitalach jest wysoka
Na papierze jakość jedzenia w toruńskich szpitalach jest wysoka Sławomir Kowalski
- Bardzo prosto zmierzyć jakość szpitalnych posiłków - komentują naszą publikację pacjenci i podpowiadają dyrekcji toruńskich lecznic: - Wystarczy sprawdzić, ile jedzenia wraca do kuchni.

Pacjenci toruńskich lecznic komentują wtorkowy artykuł w „Nowościach” o tym, jak karmią szpitale. Mają spore zastrzeżenia do jakości posiłków.
[break]
- Leżałam w sześcioosobowej sali, posiłki od nas wracały do kuchni regularnie - opowiada pacjentka oddziału neurologii w szpitalu na Bielanach. Jak podaje, była hospitalizowana w grudniu. - Najwięcej wracało zup, bo zimne i wciąż o podobnym smaku, ale często wracały też drugie dania, bo monotonne i niesmaczne. Z warzyw przez cały tydzień dostałam piętkę pomidora i jedną różyczkę brokułu - podkreśla, że nie jest osobą wybredną. O personelu medycznym nie może powiedzieć złego słowa.
Opisaliśmy m.in., jak problem słabej jakości jedzenia (zimne, niesmaczne) rozwiązała jedna z lecznic pod Łodzią. Od lutego zleca przygotowywanie posiłków trzygwiazdkowej hotelowej restauracji - za mniej niż 15 złotych (stawka jest tajemnicą handlową) od pacjenta.
- Pacjenci są zadowoleni - zapewnia nas Anna Janicka, wiceprezes prywatnego, Specjalistycznego Szpitala Brzeziny. - A jedzenie to przecież część terapii.
Ale nie wszyscy szefowie placówek tak uważają. - Szpital nie jest od żywienia tylko leczenia - stwierdził w „Nowościach” Andrzej Przybysz, wicedyrektor
Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu.
Na papierze jakość jedzenia w toruńskich szpitalach jest wysoka - zbiera głównie dobre i bardzo dobre oceny. Wyniki ankiet satysfakcji pacjentów to dla szefów placówek żelazny argument w dyskusji. Rzecz w tym, że wypisywany ze szpitala pacjent zwykle cieszy się, że w końcu wychodzi i rzadko oddaje wypełnione ankiety. Efekt jest taki, że do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu wraca raptem kilkanaście procent ankiet, z których potem wyciągane są ogólne wnioski.
Spytaliśmy w lecznicach, czy monitorują ilość wracającego jedzenia z posiłków?
- Jak mielibyśmy to robić? - zastanawia się wicedyrektor Przybysz, zapewniając, że w jego szpitalu nie ma pacjentów, którzy otwierają tacę termiczną i za posiłek dziękują. Uważa też, że problem jest zdemonizowany. - Ludzie będą narzekać, bo nigdy nie będzie tak smacznie jak w domu.
- Na pewno jest u nas smaczniej niż w innych lecznicach - Łucja Stalmirska, naczelna pielęgniarka tego szpitala, przywołuje przykład jednego ze szpitali, w którym pacjenci dostają obiad jednodaniowy, a w menu zdarza się kiełbasa na gorąco.
- Na oddziale kardiologii, gdzie pracuję, do kotła wraca raptem 10 procent jedzenia - twierdzi po rozmowie z salowymi rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego Janusz Mielcarek, specjalista chorób wewnętrznych i kardiologii. W jego ocenie, na przesadzone, krytyczne opinie o szpitalnym jedzeniu wpływ ma zwyczaj dokarmiania chorych przez rodziny. - Na Zachodzie chory dostaje kwiaty, u nas zapasy słodkich soków, owoców albo rosołu. Szpitalna szafka zmienia się w spiżarnię, a przez to chory mniej chętnie sięga po szpitalne posiłki - komentuje dr Mielcarek.
Jak to wygląda na innych oddziałach WSZ? - Masowych zwrotów posiłków nie ma, wiedzielibyśmy o tym - twierdzi rzecznik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska