Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teraz chce być ciamajdą albo słodką idiotką

Dorota Misiak Fot. Jacek Smarz
Kobiety w filmie i literaturze są często tylko towarzyszkami życia mężczyzn, ich matkami, opiekunkami lub niedoścignionymi ideałami. Głównymi bohaterkami są rzadko.

Kobiety w filmie i literaturze są często tylko towarzyszkami życia mężczyzn, ich matkami, opiekunkami lub niedoścignionymi ideałami. Głównymi bohaterkami są rzadko.

<!** Image 2 align=none alt="Image 194499" >

O tym, że prawdziwym aktorskim wyzwaniem jest założenie sukni z gorsetem i o tym, że na ulicy nie jest już „panią doktor”, mówi KATARZYNA DĄBROWSKA, aktorka i wokalistka.<!** reklama>

Przedstawić Panią jako aktorkę czy wokalistkę?

Nie umiem ani nie chcę tego oddzielać. Najpierw było śpiewanie, jeszcze w liceum. Do końca się wahałam: zdawać do szkoły aktorskiej czy wokalnej? Nigdy nie brałam pod uwagę tego, że zrezygnuję ze śpiewania. Zdając do Akademii Teatralnej, wyobrażałam sobie, że tam nauczę się też śpiewać. Miałam wspaniałych profesorów od interpretacji piosenki, ale emisji głosu uczyłam się także na własną rękę, bo tych zajęć było, na moje potrzeby, za mało. Ostatecznie to teatr stoi wyżej, do niego dopasowuję inne zajęcia. Potem jest śpiewanie, a jeszcze później gra w serialach.

Widzowie, którzy nie bywają w warszawskim Teatrze Współczesnym, znają Panią głównie z roli doktor Consalidy w serialu „Na dobre i na złe”. Jak traktuje Pani pracę przy produkcji telenoweli?

Przed otrzymaniem tej propozycji nie przyjmowałam żadnych ofert, dotyczących stałej pracy w serialach. Miałam wątpliwości, ale ta rola wydała mi się być ciekawym wyzwaniem, a do tego przy „Na dobre i na złe” pracuje wspaniała ekipa, a sam serial wyrobił sobie renomę. Nie bałam się, że wchodzę w jakąś niewiadomą. Gra w serialach telewizyjnych jest częścią naszej pracy. Po prostu. Jestem aktorką, więc gram w teatrze, w Teatrze Polskiego Radia, dubbinguję, śpiewam i pracuję przed kamerą. Staram się wybierać ciekawe role i pracować z uznanymi twórcami, medium jest sprawą drugorzędną. Kiedyś kręciło się u nas jeden czy dwa seriale, więc i aktorów, którzy w nich grali, było niewielu. Powstawał problem, bo w świadomości widza aktor zaczynał być kojarzony z tą jedną serialową rolą. Dzisiaj mamy tych produkcji tyle, że ktoś może mnie znać jako Wiki, a inny jako Grabę i nie widzę w tym nic złego. A widz jest już przyzwyczajony do tych naszych wielokrotnych serialowych wcieleń.

To znaczy, że fani serialu nie witają się z Panią na ulicy, mówiąc: „Dzień dobry, pani doktor”?

Świadomość w społeczeństwie rośnie. Oczywiście, jest „Pani doktor”, ale i tak: „O, dzień dobry, pani Kasiu”. Minęły czasy, że kogoś, kto gra lekarkę, prosi się o receptę, bo za chwilę ta lekarka może grać esesmankę.

Aktorka ma takie same szanse na to, by dostać atrakcyjną rolę jak aktor?

Jest dużo więcej ciekawych ról filmowych dla aktorów niż dla aktorek, ale tak było zawsze. W większości filmów, ale i dzieł literackich, głównym bohaterem jest mężczyzna. Zwykle postaci kobiece tylko towarzyszą męskim. Kobieta jest ozdobą mężczyzny, jego matką, ideałem, marzeniem, partnerką, ale rzadko wiodącą postacią. To się powoli zmienia. Gdy studiowałam, na równoległym roczniku studiów, na reżyserii, było pięć kobiet i jeden mężczyzna. Z roku na rok rośnie liczba reżyserek, operatorek, scenarzystek. Wskazówka zaczyna się przesuwać w naszą stronę. I dopiero teraz mogą powstawać filmy o kobietach i scenariusze pisane z naszej perspektywy. Bo właściwie, czemu się dziwić, przecież trudno zrobić film o kobiecie będąc facetem. Czytałam scenariusz napisany przez mężczyznę, który próbował opowiedzieć filmową historię widzianą oczyma kobiety. Miałam ochotę powiedzieć autorowi: „W ogóle nas nie znasz!”.

W wokalnym repertuarze ma Pani wiele piosenek z tekstami Agnieszki Osieckiej. Skąd ta fascynacja?

Cenię Agnieszkę Osiecką za różnorodność. W jej tekstach jest bezczelna prawda o kobiecie, o związkach, o rozstaniach, szczerość aż do bólu, ale i wielka doza humoru oraz dystansu. Te piosenki są bardzo intymne, a sama Osiecka jest dla mnie ważna także z powodu konkursu jej imienia, w którym brałam udział jeszcze na studiach. I uczestnictwo, i wygrana otworzyły mi wtedy wiele drzwi.

Na jaką propozycję zawodową Pani czeka?

Na główną rolę w filmie. Nie chcę wciąż grać jednego tylko typu charakteru. Po propozycji zagrania w „Na dobre i na złe” przyszła ta w „Czasie honoru”. Role były na tyle różne, że mnie zainteresowały. Po silnej Consalidzie chętnie zagrałabym jakąś ciapę albo słodką idiotkę. Może coś w kostiumie. Robimy mało takich filmów, ale mam podobne doświadczenie teatralne, z „Hamleta”. Granie Gertrudy w kostiu- mach autorstwa Anny Englert, w tych pięknych, ciężkich, długich sukniach z gorsetami, jest wyzwaniem. W ogóle teatr dostarcza mi na razie najwięcej ekstremalnych doznań.

Katarzyna Dąbrowska

  • Urodziła się 14 marca 1984 roku w Nowym Mieście Lubawskim.
  • Jest absolwentką warszawskiej Akademii Teatralnej.
  • Pierwszy sukces wokalny odniosła już jako licealistka, wygrywając Ogólnopolski Konkurs Piosenki Francuskiej w Lublinie. Później wyśpiewała też nagrody podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu i Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie. Za rolę Kate w przedstawieniu „Tańce w Ballybeg” na Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi nagrodził ją Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
  • Jest aktorką Teatru Współczesnego w Warszawie. Szerokiej publiczności kojarzy się przede wszystkim z rolą dr Wiktorii Consalidy w serialu „Na dobre i na złe”. Na małym ekranie debiutowała w 1997 roku drugoplanową rolą w telenoweli „Klan”. Grała też w filmach: „Zuzanna” i „Urodziny”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska