Tomasz Cebo miał różne etapy w swoim życiu. Cztery lata temu temu był spiritus movens Turkusowej Rewolucji, która zjednoczyła toruńskie środowisko kulturalne, gdy władze miasta próbowały zamknąć eNeRDe. Później dał się poznać jak uczestnik telewizyjnego show „Must Be The Music”, dzięki czemu jego umiejętności voice-boxera poznała cała Polska. Krótko po tym powstał film „Homo Musicus”, w którym Cebo za sprawą dźwięków sprawia, że gwoździe wypadają ze ściany. Obecny rok przyniósł kolejną rewolucję - Tomasz Cebo odszedł z eNeRDe.
[break]
- W pewnym momencie poczułem, że klub więcej mi zabiera niż daje. Bezustanny brak czasu, zarwane nocki, nigdy nie mogłem swobodnie odpalić swoich myśli, wisząc na telefonie przez 24 godziny. A tego właśnie wymaga prowadzenie własnego lokalu. Ten statek popłynął dalej bez mnie, ale z dobrym kapitanem - mówi. - Ta praca zbyt bardzo frustrowała moją artystyczną naturę. Musiałem ogarnąć kilka tematów, które wciąż za mną chodziły. Własny teledysk, własna płyta, wystawa mojego malarstwa...
Malarstwo poszło na pierwszy ogień. Surrealistyczne pejzaże, w których pojawiają się elementy architektoniczne, lasy z okolic jego rodzinnego Złotowa, a także sporo błękitów i szarości, które nawiązują do jego ostatniego pobytu w Alfamie, dzielnicy Lizbony. Nie mają ram, bo jak mówi Cebo, „szuka dla nich pomieszczeń”. - Od września miałem już nie mieszkać w Toruniu. Bo co dyplomowany artysta malarz może robić w tym mieście? - pyta.
Toruński performer i voice-boxer ukończył poznańską Akademię Sztuk Pięknych. Przebywał też na rocznym stypendium w Amsterdamie. Później były jeszcze studia z instalacji na University of Derby w Buxton, które przerwał z uwagi na narodziny dziecka. Tak trafił do Torunia, gdzie przez chwilę trudnił się konserwacją dzieł sztuki.
- Myślałem, że będę zajmował się sztukaterią, renowacją obrazów... Szybko okazało się, że ta praca ma więcej wspólnego z budowlanką. Trafiłem na 300 mkw. cegły, którą miałem oczyścić - wspomina Cebo.
Do malarstwa zawsze chciał wrócić i dopiero teraz znalazł na to czas. - Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo obrazy budują naszą pamięć emocjonalną - mówi. - Pamiętam z dzieciństwa prace malarskie, które wisiały u moich dziadków. Szczególnie konia, którego jako młody chłopiec strasznie się bałem. Podobnie jak portretu Jezusa, który wisiał o mojej ciotki. Wiem, że jeśli teraz namaluję dla kogoś obraz, dla kogoś kto ma dzieci, to one będę tę pracę pamiętać, gdy będą już w moim wieku. To fascynujące.
Wernisaż obrazów Tomasza Cebo już w piątek o godz. 20.30 w Moose Cafe przy Rynku Nowomiejskim 4.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?