Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń 1939. Wiara i chaos

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Nasze wyprawy w poszukiwaniu toruńskich ciekawostek są bardzo owocne. Po wizycie w podziemiach Collegium Maius skontaktował się z nami pan Roch Gumiński, świadek Września 1939 i podzielił się swoimi wspomnieniami.

Nasze wyprawy w poszukiwaniu toruńskich ciekawostek są bardzo owocne. Po wizycie w podziemiach Collegium Maius skontaktował się z nami pan Roch Gumiński, świadek Września 1939 i podzielił się swoimi wspomnieniami.

<!** Image 2 align=none alt="Image 178112" sub="Roch Gumiński 72 lata temu został łącznikiem Leona Raszei, ostatniego przedwojennego prezydenta Torunia Fot.: Jacek Smarz">O podziemiach Collegium Maius napisaliśmy w jednym z artykułów, że podczas okupacji było tam niemieckie więzienie. Pan pamięta to miejsce jeszcze z polskich czasów?

Tak, to był schron przeciwlotniczy pod gmachem ówczesnego Urzędu Wojewódzkiego. 2 września 1939 roku byłem w tych podziemiach z kopertą, jaką bodajże naczelnikowi wydziału ogólnego przesłał za moim pośrednictwem prezydent Leon Raszeja, którego byłem łącznikiem. W Urzędzie Wojewódzkim niemal wszyscy siedzieli wtedy w schronie, więc i ja tam trafiłem. Pamiętam te pompy powietrza, które było widać na zdjęciu w gazecie. Obok urzędu był zresztą jeszcze jeden schron ulokowany w starym forcie, później rozebranym. Pamiętam, że w 1938 roku, podczas ćwiczeń Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, wisiał tam transparent z napisem „Nie wytrują nas wrogowie”! W pierwszą wojenną sobotę trafiłem zresztą również i tam, gdy ogłoszony został alarm.<!** reklama>

Zostawmy te schrony. Jak to się stało, że został Pan łącznikiem prezydenta?!

Zostałem przydzielony. Po maturze w czerwcu 1939 roku stanąłem do poboru, miałem jednak 17 lat, więc dostałem kategorię B. Ponownie przed komisją miałem się pojawić w październiku. Jakiś tydzień przed wybuchem wojny dostałem powołanie, wziąłem swój rower i zameldowałem się w ratuszu.

Polecenia dostawał Pan bezpośrednio od prezydenta?

<!** Image 3 align=none alt="Image 178112" sub="Marcin Czyżniewski, rzecznik toruńskiego uniwersytetu przy jednej z pomp dawnego podziemnego schronu pod Collegium Maius Fot.: Grzegorz Olkowski">Tak, 2 września Raszeja kazał mi np. jechać na ulicę Mickiewicza, chyba pod nr 82. Tam mieszkał jakiś urzędnik, który miał się pilnie stawić w magistracie...

Jak wyglądał Toruń w pierwszych dniach wojny, jak reagowali ludzie?

1 września wszyscy wierzyli w zwycięstwo. Gdy nad miastem pojawiły się niemieckie samoloty, zaczęła do nich strzelać nasza artyleria przeciwlotnicza, jej działa stały m.in. przy moście i na forcie obok Dworca Miasto. Widać było obłoczki wybuchów tuż przy kadłubach niemieckich maszyn, ludzie wiwatowali. 2 września czuć już jednak było niepokój, 3 w mieście zapanował popłoch. Tego dnia przed południem na ulicach było już wielu wycofujących się żołnierzy. Następnego dnia rano, gdy się stanęło pod Łukiem Cezara i spojrzało w stronę Bydgoskiego Przedmieścia, wszędzie było widać uciekających ludzi. Wyglądało to tak, jakby Niemcy byli już na granicach miasta.

Pojawili się na nich jednak 7 września. Co Pan przez ten czas robił?

Również opuściłem miasto. Poszliśmy w stronę Otłoczyna, kierując się tam przez teren poligonu. Mieszkaliśmy przy Piekarach, musieliśmy więc przejść most. Ten był strasznie zatkany. Pamiętam, że ruchem na nim próbował kierować jakiś policjant, zginął jednak potrącony przez samochód toruńskiej poczty. Później jego ciało leżało na chodniku. Poszliśmy przez poligon, na którym stały jeszcze polskie wojska, widzieliśmy nawet dwa nasze myśliwce. Dotarliśmy do Otłoczyna, wszystkie domy były jednak zajęte przez uciekinierów. 6 września ktoś przyniósł tam wiadomość, że w Toruniu podobno są już Anglicy, zawróciliśmy więc.

W Toruniu jednak Anglików nie było...

Tak, ale nie było też jeszcze Niemców. Nie było też specjalnie chaosu. Kiedy wojewoda i prezydent opuścili miasto, tymczasowym prezydentem został Artur Szulc, który zorganizował straż i starał się utrzymać w mieście względny spokój.

Widział Pan wkraczających do Torunia Niemców?

Oczywiście. Rano 7 września wycofujące się polskie wojska wysadziły w powietrze oba mosty. Później przez jakiś czas było cicho. Pamiętam, że była piękna pogoda, szedłem akurat Różaną pod arkadami, gdy zobaczyłem poruszenie na ulicy i usłyszałem warkot silników. Od strony ulicy Królowej Jadwigi nadjeżdżała kolumna niemiecka, z przodu motocykl z karabinem, a za nim m.in. samochód z jakimś oficerem. Zatrzymali się przed ratuszem, gdzie czekał już na nich prezydent Szulc, by zgodnie z ustaleniami, przekazać klucze do miasta.


Warto wiedzieć

Prezydent Torunia i jego łącznik

Prezydent Leon Raszeja, po ewakuowaniu się z Torunia, trafił do Lublina i zginął pod gruzami zbombardowanego przez Niemców lubelskiego ratusza.

Roch Gumiński mieszkał podczas wojny w Toruniu. Bywał m.in. na obecnych Jordankach i mówi, że wbrew krążącym po mieście opowieściom, nie było tam niemieckiego obozu dla więźniów, kwaterowały tam jednostki łączności. Po wojnie Pan Roch robił karierę w księgowości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska