Tragedia na JAR-ze. Robotnik z urazem mózgu, kierownik budowy winny zaniedbań
Do tragedii na tej budowie doszło 16 stycznia 2018 roku, o godzinie 7.30 rano. Tego dnia padało i prace na dachu nie były możliwe. Pan Adam, dekarz, dostał więc polecenie zabrania z dachu sprzętu pozostawionego tam dzień wcześniej (m.in. butli gazowej) i zajęcia się pracami w łazienkach.
Zobacz też:
Zmiany w toruńskiej strefie płatnego parkowania
Mateusz Oźmina z szansą na wyzdrowienie
Nowa strategia do walki z koronawirusem
Nieszczęśliwy traf chciał, że balustrady chroniące klatki schodowe zostały już na tej budowie zdemontowane. Stało się to za zgodą kierownika budowy, pana S.G., po poleceniu brygadzisty. Pan Adam, idąc na dach, był bez kasku na głowie. Ciąg dalszy to już jeden wielki dramat... Jak zeznawał potem świadek, widział bezwładnie spadające ciało i usłyszał uderzenie o posadzkę.
"Schodząc po drabinie z dachu budynku do jego wnętrza przez otwór rewizyjny, stracił równowagę i spadł z wysokości ok. 3 metrów na betonową posadzkę. W wyniku upadku doznał urazów głowy" - podała w raporcie PIP. Potem ustalono, że dekarz najprawdopodobniej zasłabł i dlatego stracił równowagę.