Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba iść przez życie z żelazną konsekwencją! - mówi Michał Leksiński, podróżnik, który niedługo wylatuje na Antarktydę

Tomasz Wersocki
Tomasz Wersocki
Nadesłane/Michał Leksiński
- Nie było szczytu, na którym - po jego zdobyciu - nie płakałem. To jest tak wysoki poziom emocji. Refleksja, że jest to kolejny etap Korony Ziemi, przychodzi później. - mówi Michał Leksiński, podróżnik, który już 3 stycznia wylatuje na Antarktydę, aby zdobyć masyw Vinsona, górę wchodzącą w skład Korony Ziemi.

Toruń. Tak wygląda schron pod III LO

Co cię zainspirowało, aby odkrywać nowe rzeczy, ludzi, krajobrazy? Skąd pasja do gór, podróży - odwiedziłeś już blisko 50 krajów na świecie.

W czasie studiów rodzice sfinansowali mi intensywny kurs języka japońskiego. Wyjazd do Japonii był trochę jak marzenie ściętej głowy. Postanowiłem jednak odkładać wszystkie środki, które miałem - ze stypendium na studiach lub z dodatkowej pracy. Uzbierałem na bilet do Japonii. Spędziłem tam miesiąc. To doświadczenie pokazało mi, że granica między tym co możliwe a niemożliwe to tak naprawdę praca u podstaw.

Trzeba iść przez życie z żelazną konsekwencją! - mówi Michał Leksiński, podróżnik, który niedługo wylatuje na Antarktydę
Nadesłane/Michał Leksiński

Wyprawa do Japonii to niejako fundament twojego podróżowania po świecie. Jednak w przypadku górskich wędrówek kamieniem milowym okazało się chyba zdobycie Mount Blanc?

Ta historia jest niewątpliwie początkiem. Dopiero za trzecią próbą zdobyłem najwyższy szczyt Europy. Droga do zdobycia tego wierzchołka była najeżona przeszkodami. Przed pierwszą próbą wybiłem bark, a pomiędzy pierwszą a drugą - złamałem kolano. Była to duża lekcja pokory.

Polecamy

Mimo to pięć lat temu powstał pomysł zdobycia Korony Ziemi w ramach projektu „7 Happy Summits”?

Idea bardzo zuchwała, bo Korona Ziemi to zdobycie najwyższej góry każdego kontynentu - siedem gór - siedem kontynentów, a w wersji rozszerzonej - dziewięć gór na siedmiu kontynentach. Po zdobyciu zaledwie jednej góry wchodzącej w skład Korony Ziemi postanowiłem wspiąć się na wszystkie szczyty. Dodatkowo swój projekt „7 Happy Summits” połączyłem z Fundacją Happy Kids. Jestem jej ambasadorem; ideą Fundacji jest budowa kolejnych rodzinnych domów dziecka.

Jak najbliżsi zareagowali na twój projekt?

Patrzyli z niedowierzaniem. Człowiek, który raczej pracuje za biurkiem, doznał licznych kontuzji, a ze sportem miał dotychczas niewiele wspólnego, postanawia się wspiąć na Koronę Ziemi? To było dla nich trudne do zaakceptowania. Mimo to udało mi się zdobyć do tej pory sześć szczytów z dziewięciu wchodzących w skład Korony Ziemi. Wyprawy jednak stawały się coraz droższe, więc musiałem nauczyć się pozyskiwać na nie sponsorów.

Udawało się to bez problemu?

Miałem to szczęście, że podczas wyprawy na Antarktydę towarzyszyć mi będą Kujawy i Pomorze, zresztą po raz drugi. Województwo wsparło również wyprawę na egzotyczną Piramidę Carstensza. Mam zamiar nagrać pozdrowienia dla mieszkańców z lodowej pustyni. Dodatkowo również pochodzący z Kujaw i Pomorza producent fotowoltaiki Eprosument został sponsorem strategicznym wyprawy.Jakby mierzyć trudność góry liczbą jej zdobywców, to Mount Everest ma w całej historii wspinaczki od 3500 do 5000 zdobywców, Vinson już 1200, a z kolei wspomniany Carstensz około 400. Kiedy padła piramida, to wiedziałem, że wkraczam do sfery, w której pozostały mi trzy góry do zdobycia Korony Ziemi, czyli Vinson na Antarktydzie, Mount Everest oraz Denali i będzie to wielkie wyzwanie również pod kątem sponsoringu. Spotykam jednak ludzi na swojej drodze, którzy chcą towarzyszyć mi w tej wspólnej przygodzie.

Trzeba iść przez życie z żelazną konsekwencją! - mówi Michał Leksiński, podróżnik, który niedługo wylatuje na Antarktydę
Nadesłane/Michał Leksiński

Ostatnio czytałem książkę „Poza możliwe”, w której mowa jest o zdobyciu przez Nepalczyka Nimsdai'a Purja korony Himalajów w zaledwie sześć miesięcy. Autor twierdzi, że do jego sukcesu przyczyniły się w dużej mierze wola walki oraz niezwykła determinacja. Podzielasz tę opinię?
Przede wszystkim im dalej w las z kolejną ekspedycją, tym zyskujesz większe doświadczenie. Dokładnie dwa lata temu rozpocząłem poszukiwania sponsorów na obecną wyprawę na Antarktydę. Trzeba mieć w sobie żelazną konsekwencję i nie zrażać się chwilowymi niepowodzeniami. Oczywiście przed wyprawą obawy, wątpliwości zawsze się pojawiają. Należy wszystkie za i przeciw dobrze wyważyć. W trakcie zdobywania gór miałem kilka krytycznych momentów, ale wtedy nie można pozwolić na to, żeby obawa czy strach nad tobą zapanowały.

3 stycznia wylatujesz na Antarktydę. Na pewno przygotowujesz się do tej wyprawy pod względem fizycznym, ale aspekt techniczny jest równie istotny?

Wyprawa na Antarktydę nie może być indywidualnie zorganizowana. W tego rodzaju podróży ważna jest opieka odpowiedniej agencji wyprawowej. Jeżeli chodzi zaś o aspekt techniczny, to sprzęt, który zabieram na Antarktydę, jest wynikiem poprzednich lat wspinaczki oraz wszystkich innych podróży. Nie potrzebowałem w tym przypadku dodatkowego wyposażenia. Z kolei żywność musi przede wszystkim dostarczyć organizmowi w krótkim czasie dużo energii. Najważniejszą rzeczą na tej wyprawie będzie niewątpliwie odporność na zimno.

Warunki są tam mało sprzyjające, mimo że w tej chwili na Antarktydzie mamy porę letnią?
Z ostatnio przeglądanych przeze mnie prognoz pogody wynikało, że temperatury oscylowały w okolicy minus 36 lub minus 41 stopni Celsjusza.

Co będzie najtrudniejsze?

Przede wszystkim pogoda i panujący na miejscu mróz. Z drugiej strony, lokalizacja góry sprawia, że ciśnienie atmosferyczne jest trochę inne, więc inaczej odczuwa się także wysokość (4892 m n.p.m.). Generalnie warunki polarne przeszkadzają, a i sama logistyka wyprawy jest dość skomplikowana - dotarcie z Polski do Chile, a stamtąd na Antarktydę. Będę spokojny dopiero, kiedy będę mieć już w ręku bilet na Antarktydę.

Przed tobą jeszcze dwa szczyty do zdobycia Korony Ziemi - Mount Everest oraz Denali. Jakie emocje wywołuje w tobie wejście na kolejny wierzchołek?
Nie było szczytu, na którym - po jego zdobyciu - nie płakałem. To jest tak wysoki poziom emocji. Refleksja, że jest to kolejny etap Korony Ziemi przychodzi później. Natomiast w pierwszej kolejności następuje moment zamyślenia - ile szczytów już za mną, ile pokonałem, ile pracy włożyłem w to, że jestem w danej chwili na określonym wierzchołku.

Trzeba iść przez życie z żelazną konsekwencją! - mówi Michał Leksiński, podróżnik, który niedługo wylatuje na Antarktydę
Nadesłane/Michał Leksiński

Która z dwóch do tej pory niezdobytych przez ciebie gór jest trudniejsza?

Wszyscy, z którymi o tym rozmawiam, twierdzą, że Denali. Generalnie jest to związane z tym, że do bazy pod Everestem docierasz na lekko. Zabawa zaczyna się dopiero w bazie pod Everestem. Natomiast na Denali jest tak, że awionetka zostawia cię na lodowcu. Cały sprzęt jest ciągnięty na saniach. Tu trzeba mieć doskonałą wytrzymałość i odporność na zimno, ponieważ warunki atmosferyczne na Denali są podobne do tych na Antarktydzie.

A co po powrocie z Antarktydy i zdobyciu masywu Vinsona?

W 2023 r. zamierzam zdobyć Mount Everest. Możliwe, że zdobycie za kilka tygodni szczytu Vinsona sprawi, że sfinansowanie kolejnej wyprawy w Himalaje będzie dużo łatwiejsze. Denali mam w planach jako ostatni. Kiedy ostatni raz się na niego wspinałem, zabrakło mi 70 metrów.

Tomasz Wersocki
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska