Po zakończeniu sadzenia czosnku wolontariusze zajęli się pielęgnacją pola moringi. Roślinę tę rok wcześniej posadziła poprzednia ekipa wolontariacka.
- Przed naszym przyjazdem założono system nawodnienia pola - mówi Malwina Milewicz. - Woda doprowadzana jest rurkami, leżącymi równolegle do rzędów upraw. Małymi grabiami wyrównywaliśmy ziemię między rurkami i drzewkami, aby woda docierała do roślin. Usuwaliśmy chwasty, wyrastające mimo suszy. Dysponowaliśmy skromnym zestawem narzędzi - nie wszystkie ze znajdujących się na farmie były użyteczne. Po powrocie do Polski wysłaliśmy ojcu Tadeuszowi, prowadzącemu gospodarstwo w Kasisi, trochę narzędzi ogrodniczych, których tam brakowało: sekatory, spulchniacz, grabie, motyki.
Ojciec ma różne pomysły na rozwój gospodarstwa i pomaganie mieszkającym w Zambii ludziom. Planuje, m.in., hodowlę ryb na sprzedaż w sztucznym zbiorniku wodnym, utworzonym do nawodnienia pola.
Polecamy:
Rozpoznasz toruńskie ulice? QUIZ
Najrzadsze imiona żeńskie 2017 roku! LISTA
Dni wolne od pracy w 2018 roku SPRAWDŹ
- Na farmie pracowaliśmy razem z Zambijczykami, którzy przyjeżdżali do pracy z okolicznych wiosek. Poznaliśmy trochę słów w miejscowym języku chinanja, którym się posługiwali (jednym z wielu używanych w Zambii; urzędowym jest język angielski) - wyjaśnia Malwina. - Razem z ojcem byliśmy w jednej ze stacji misyjnych, oddalonej o niecałą godzinę jazdy samochodem. Ojciec odprawił w niej mszę św. Widzieliśmy radość na twarzach uczestniczących w niej ludzi, bo poprzednia msza była tam sprawowana miesiąc wcześniej.
- Odwiedziliśmy też inne ośrodki, w których pracują księża jezuici z Polski - Chikuni oraz Livingstone, gdzie jest planowana budowa domu rekolekcyjnego. Posługujący w Chikuni ojciec Andrzej założył radio, którego audycje cieszą się dużą popularnością. Ludzie noszą ze sobą odbiorniki, a gdy jest nadawana ważna audycja, wszyscy z wioski zbierają się i wspólnie jej słuchają - to jest niesamowite! Przez radio emitowane są też audycje dla współpracujących szkół. Uczniowie słuchają w klasach - mówi torunianka.
Zobacz też
Przed wyjazdem do Afryki wolontariusze zaszczepili się przeciw występującym tam chorobom. W Zambii profilaktycznie przyjmowali antybiotyk, mający zapobiec rozwojowi malarii, przenoszonej przez niektóre komary. Nie istnieje szczepionka przeciw tej chorobie.
- W walce z komarami naszymi sprzymierzeńcami były pająki - niegroźne dla ludzi, ale duże i bardzo szybkie - Julian wyrzucał z pokoju osobnika o wielkości dłoni - kontynuuje opowieść Malwina. - Tam, gdzie przebywaliśmy, nie ma groźnych dla ludzi drapieżników. W okolicy Livingstone żyją słonie, które chodzą, gdzie chcą i bywają „władcami szos” - ojciec Tadeusz spędził kiedyś całą noc w aucie, bo słoń zatarasował drogę. Nie próbował ominąć zwierzęcia, gdyż blask świateł mógł być odebrany jako atak i słoń by się bronił.
- W Kasisi uboga ludność miejscowa odżywia się głównie shiną - papką z mąki kukurydzianej, jedzoną z różnymi dodatkami, na przykład z sosem. My jedliśmy żywność europejską, kupioną w supermarkecie w stolicy kraju. Piliśmy wyłącznie wodę butelkowaną lub przegotowaną z kranu. Szczęśliwie nikt z nas nie miał żadnych dolegliwości - dodaje Malwina.
Nie wiesz, jak skorzystać z PLUSA? Kliknij TUTAJ, a dowiesz się więcej!Agata Kornhauser-Duda w Toruniu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?