W Golubiu-Dobrzyniu popularna jest akcja „Daj włos"

- Ktoś może pomyśli, że to heroiczny gest - oddanie własnych włosów dla chorych kobiet. Ja wcale tak nie uważam. Odwagą mogą poszczycić się ci, którzy oddają nerkę, płuco, ale włosy? Taka drobna zmiana u fryzjera korzystnie wpłynie na każdą głowę i na nasze samopoczucie, bo mogliśmy pomóc, a na pewno polepszy choć odrobinę samopoczucie osoby, która te włosy będzie nosić - uważa koordynatorka lokalnej odsłony akcji „Daj Włos” Dominika Piotrowska z Fabryki Kultury.

Pomóc można zawsze

W akcji biorą udział niemal wszystkie salony fryzjerskie w naszm mieście. Przedsięwzięcie potrwa u nas do 30 listopada. W tym czasie wystarczy odwiedzić wybrany salon oznaczony naklejką akcji i skrócić włosy. Resztą zajmą się już fryzjerzy i organizatorzy inicjatywy. To oni przekażą włosy fundacji Rak’n’Roll, która współpracuje z firmą robiącą peruki. Włosy można oddać także po zakończeniu akcji. Jednak wtedy trzeba je samodzielnie spakować w kopertę i wysłać do warszawskiej fundacji.

- Mimo, że akcja w Golubiu-Dobrzyniu trwa przez trzy miesiące, nie oznacza to, że nie będzie można oddać włosów za pół roku albo za rok. Ja zetnę i oddam włosy dla dla chorych kobiet w przyszłym roku, po ślubie. Pomóc można zawsze. Liczy się każdy oddany włos. Nam odrosną! Chorym kobietom dodadzą odwagi i chęci do walki z chorobą - mówi uczestnicząca w akcji Aleksandra Felczak.

Mały gest, a cieszy

Osób przyjmujących chemioterapię jest coraz więcej. Przybywa również chorych dzieci.

- Dlatego serce się raduje, gdy małe dziewczynki oddają włosy dla swych potrzebujących koleżanek. Mały gest, a jednak cieszy. Zatem, namawiam wszystkich, którzy mają długie włosy. Nie bójcie się, to nic nie boli. Ja z moimi spędziłam kilka ładnych lat. Jestem z nimi zżyta, ale wiem, że trafią w dobre ręce - dodaje Dominika Piotrowska. - Dla mnie najważniejsze jest budowanie świadomości ludzi, aby wiedzieli, że włosy nie muszą trafić do kosza, a można je przekazać na peruki dla kobiet po chemioterapii.

Włosy wyjęte z szuflady

Większość kobiet, które przekazuje włosy, po prostu je ścina w wybranym salonie. Są jednak takie, które fryzurę zmieniły wiele lat temu i przechowywały swoje warkocze. Wśród nich jest Kasia Włodarczyk, która jak dotąd, przekazała najdłuższy kucyk - liczący 55 cm.

- Odkąd pamiętam zawsze miałam długie włosy. Czasami mama proponowała skrócenie ich, ale nie podobało mi się to. Jednak włosy rosły mi bardzo szybko, przez co ich długość również dawała się we znaki. Pod czapką w zimie - za gorąco, w lecie - tym bardziej. Zdecydowałam się je skrócić, lecz aby ich nie wyrzucać, schowałam w domu, na pamiątkę. Włosy obcięte zostały około 10 lat temu. Cieszę się, że teraz mogą posłużyć komuś innemu, kto ich potrzebuje. Prawdopodobnie, jeszcze w tym roku, oddam włosy ponownie - mówi pani Kasia.

WARTO WIEDZIEĆ

Minimalna długość włosów, które mogą zostać przekazane fundacji, to 25 cm. Przed ścięciem muszą być umyte, bez odżywki. Następnie są plecione w warkoczyki i ucinane. Później trafią do Fundacji Rak’n’Roll, która współpracuje z firmą Rokoko produkującą naturalne peruki. Są one drogie i tylko częściowo refundowane przez NFZ. Nie każdą chorą osobę stać na to, by do nich dopłacać. Dlatego warszawska fundacja rozdaje je za darmo kobietom, które w wyniku chemioterapii straciły swoje włosy.