W łapę i w zaparte

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Wczorajsza przegrana Zbigniewa Ziobry w krakowskim sądzie wcale nie oznacza, że sądowy spór byłego ministra sprawiedliwości z byłym ordynatorem szpitala MSWiA dobiegł końca. Już wiadomo, że obie strony będą się odwoływać.

Doktor G. ma powód do apelowania, bo zamiast 70 tysięcy zadośćuczynienia, sąd zasądził kwotę dziesięć razy mniejszą. Jeszcze większy powód ma Zbigniew Ziobro, który zdaje się traktować sprawę absolutnie priorytetowo. Nie po to od lat buduje wizerunek jedynego sprawiedliwego szeryfa, by teraz odpuścić. Idzie więc w zaparte i pewnie przegra drugi raz, bo chyba żaden skład nie da się nabrać, że wygłaszając słynne zdanie: „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”, chciał jedynie poinformować o poważnych podejrzeniach wobec lekarza. Przegra w sądzie, bo w polityce sądową porażkę pewnie przekuje w sukces, robiąc z siebie ofiarę walki z układem.

<!** reklama>I pewnie wielu da się na to nabrać. W tym sporze nie kibicuje nikomu. Irytuje mnie Zbigniew Ziobro, bo podczas tamtej słynnej konferencji prasowej po prostu przeholował, chlapnął o jedno zdanie za dużo i żenujące jest, że nie stać go na przyznane się do błędu. Nie mam też żadnej sympatii do jego przeciwnika. Rozumiem, że można nie ufać Ziobrze i nie lubić PiS-u, ale doprawdy żałosne było to, co robiły niektóre media namaszczające doktora G. na niewinną ofiarę pisowskiej nagonki. Na tym człowieku cały czas ciąży kilkadziesiąt zarzutów korupcyjnych, a pół Polski widziało kompromitujące go nagranie z ukrytej kamery. Był to smutny widok i niczego nie zmienia fakt, że kopertę elegancko wsunięto w książkę.