Walczą o wiatraki w regionie

- Będziecie tu mieli szrot wiatrakowy. Już to się zaczyna. Zaśmiecicie to województwo - straszy Krzysztof Prasałek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, który gościł w Toruniu.

<!** Image 2 align=none alt="Image 184157" sub="Reprezentanci wiatrakowych inwestorów uważają, że w naszym województwie mamy świetne warunki,
aby bilansować zasób energii. Przeciwnicy wiatraków mówią o ochronie krajobrazu i przyrody">

PSEW od dawna stara się przekonać Urząd Marszałkowski do zmiany stanowiska wobec energetyki wiatrowej. Przypomnijmy, chodzi o projektowane zmiany w Planie Zagospodarowania Przestrzennego Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Zakłada się w nich, że elektrownia wiatrowa może stanąć w odległości nie mniejszej niż 1000 metrów od zabudowań i nie wolno jej stawiać w kilkukilometrowych pasach po obu brzegach większych rzek. Ogólnie, gdyby plan został przyjęty, w naszym województwie praktycznie nie dałoby się stawiać nowych wiatraków.

- Proponujemy szerokie konsultacje w tej sprawie z udziałem gmin - mówi Krzysztof Prasałek. - Jeszcze nie jest za późno.

PSEW, które, nie da się ukryć, reprezentuje interesy wiatrakowych inwestorów, mówi wprost, o co walczy. - Macie świetne warunki - przekonuje prezes. - Jest tu i dobry wiatr, i sporo łatwych do wykorzystania przyłączy energetycznych. W tej chwili w województwie macie 192 instalacje wiatrowe, a uzyskiwana z nich moc to zaledwie 240 megawatów. Z naszych wyliczeń wynika, że z waszego terenu można uzyskać od 2 do 4 tysięcy megawatów. Świetną rolę może odegrać elektrownia na zaporze we Włocławku - mogłaby stabilizować system, bilansować zasób energii, uzyskanej z ferm wiatrowych. Dziś jesteście województwem importującym, zasysającym energię z zewnątrz, a moglibyście być jej eksporterem.

<!** reklama>

W tej chwili trwa swoista gra na czas. Gminy przychylne wiatrakom zmieniają pod nie miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Plany te nie są uzgadniane przez Urząd Marszałkowski. Protesty rozpatruje Samorządowe Kolegium Odwoławcze na korzyść gmin. Ale to oczywiście trwa. Jeżeli plan dla województwa zostanie przyjęty, a ma to nastąpić jeszcze w tym roku, sytuacja ulegnie zmianie. Wszystko wskazuje na to, że wówczas SKO, mając podstawę prawną, będzie spory rozstrzygało na korzyść urzędu.

- A wtedy popularniejsze stanie się już obserwowane zjawisko obchodzenia tej procedury i stawianie wiatraków na podstawie warunków zabudowy - tłumaczy Krzysztof Prasałek. - To inwestycje bardziej ryzykowne, więc dotyczą najczęściej tańszych, wysłużonych wiatraków, wycofywanych na zachodzie. Krótko mówiąc - wiatraki i tak tu staną, tylko zdezelowane, szrot tu będziecie mieli.

Co na to druga strona? - Nasze stanowisko jest znane. Chronimy krajobraz kulturowy, przyrodę, zabezpieczamy przeloty ptaków i chronimy mieszkańców przez negatywnym skutkiem tych inwestycji - tłumaczy Antoni Pawski, szef Kujawsko-Pomorskiego Biura Planowania Przestrzennego, które przygotowało zmiany w planie. - W stawianym przez zwolenników energetyki wiatrowej za wzór województwie zachodniopomorskim przyjęto właśnie minimalną odległość wiatraka od zabudowań 1000 metrów. Dlaczego u nas mają takie konstrukcje stawać, i niestety w tej chwili stają, bliżej? W Zachodniopomorskiem jest inny typ zabudowy i więcej miejsc spełniających ten wymóg. My mamy zabudowę rozproszoną, to po prostu fakt, i dlatego trudniej znaleźć wolne miejsca, położone kilometr od jakichkolwiek domów. A oczywiście z tego, że uparty inwestor znajdzie sposób na postawienie wiatraka, zdajemy sobie sprawę. Dlatego liczymy na świadomość i zaangażowanie lokalnej społeczności. Już obserwujemy falę protestów, związanych z wiatrakami. To chyba o czymś świadczy?