Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wciskałam kit na prąd

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
- Na wsiach wybiera się biedniejsze domy, w których mieszkają ludzie starsi, niewykształceni. Mówi się im, że muszą podpisać papier, bo inaczej za prąd będą płacili więcej niż wszyscy - zdradza pani Anna.

- Na wsiach wybiera się biedniejsze domy, w których mieszkają ludzie starsi, niewykształceni. Mówi się im, że muszą podpisać papier, bo inaczej za prąd będą płacili więcej niż wszyscy - zdradza pani Anna.
<!** reklama>

Pani Anna (imię zmienione) pracowała dla Firmy sprzedającej energię.

- Zrezygnowałam po kilku dniach próbnych. Mimo że pracowałam bardzo krótko, mam duże wyrzuty sumienia - mówi. - Myślę o tych ludziach, zwłaszcza o starszych osobach, które ze względu na wiek nie były w stanie dobrze przeczytać umowy i zorientować się, że to jeden wielki blef. Chciałabym im jakoś pomóc, ale nie wiem jak... Najchętniej wróciłabym do ich domów, wsi i podarła te umowy, powiedziała całą prawdę i przestrzegła je.

Żeby nie przyszli z reklamacją

Firma jest duża i działa niemal w całej Polsce. Panią Annę do pracy w niej zwerbowała inna firma, rekrutująca przedstawicieli handlowych. W Toruniu ma siedzibę, ale jej adres jest... chroniony.

- Siedziba znajduje się na końcu małej uliczki. To wynajęty dom z zasłoniętymi oknami. Wyposażony tak, żeby można było go szybko opuścić - opowiada. - Oczywiście na domu nie ma żadnej tabliczki. Adresu tej siedziby nie wolno podawać, żeby nie przychodzili klienci z pretensjami, reklamacjami. Podpisując umowy podaje się inny adres, nie toruński.

Jakie były wymagania przy rekrutacji?

- Dyspozycyjność przez całe dnie, nawet do godziny 22, również w soboty. Odporność na różne zachowania ludzi i młody wiek. Najlepiej, żeby było się osobą uczącą się, studiującą (oszczędność na ZUS - przyp. red.) - wylicza torunianka.

Podczas rozmowy kwalifikacyjnej usłyszała, że powinna się cieszyć, że się na niej znalazła, bo „jest tylu chętnych, a wybraliśmy właśnie panią”. Później zorientowała się, że to blef. Do pracy przyjmowano praktycznie każdą młodą osobę.

Bez pięciu umów nie wracaj!

Podpisała umowę o dzieło. Jej zadaniem było zawarcie dziennie średnio pięciu umów z klientami, którzy zgodzą się na dostarczanie im prądu przez Firmę.

Za każdą umowę miała dostawać 20 zł. Potem usłyszała, że przez pierwsze dwa tygodnie pracy (okres próbny) jednak tylko 10 zł. A jak wytrzyma ten czas, to dostanie wyrównanie. W ten sposób Firma miała zabezpieczyć się przed ucieczką pracowników.

- Pierwszego dnia pracy już jechało się w teren na tzw. dzień obserwacyjny. Drugiego uczyliśmy się, jak wypełniać umowy. A trzeciego trzeba było chodzić po domach i nakłaniać ludzi do podpisywania - mówi pani Anna. - Byliśmy kompletnie nieprzygotowani. Nie wiedzieliśmy dokładnie, co jest czym na umowie, co znaczą różne cyfry. Modliliśmy się, żeby ludzie nie zadawali pytań, bo nie umielibyśmy na nie odpowiedzieć. Dlatego wybierało się na wsiach domy biedniejsze, w których mieszkali ludzie starsi, niewykształceni i ubodzy. Nie wchodziło się natomiast do takich, w których ludzie orientują się, ile co kosztuje.

Z Torunia przedstawiciele Firmy wyruszali około godz. 8.30. W teren jechali wypożyczonymi samochodami. Do każdego auta pakowało się pięć osób.

Pracowali tak długo, aż każdy uzbierał minimum pięć umów.

„Cała wieś już podpisała”

Jak „zbiera się” umowy?

- Najważniejszy jest podanie danych i podpis klienta. Potem należy jak najszybciej się ulotnić, żeby człowiek się nie rozmyślił - zdradza pani Anna.

Do umowy jest dołączony formularz odstąpienia od niej, ale nie wspomina się o nim albo nawet zabiera się go.

- Klientowi mówi się, że rachunek będzie rozbity na dwa miesiące, a naprawdę wygląda to tak, że będzie płacił za to, co wcześniej, tylko nowemu dostawcy prądu, czyli Firmie - kontynuuje kobieta. - Ludziom wciska się, że ten nowy system jest narzucony z góry i muszą podpisać papier, bo inaczej będą płacili więcej niż wszyscy.

Na opornych klientów są sposoby. Kusi się obniżkami ceny prądu, kilkuletnimi gwarancjami niezmiennej ceny dla tych, którzy zawsze będą płacili w terminie, a ostatecznie używa argumentu: „No, wie Pan/Pani, cała sąsiednia wieś już podpisała i wszyscy są bardzo zadowoleni”.

Firma się rozrasta, otwiera kolejne filie. Przybywa pracujących dla niej przedstawicieli, przybywa klientów, ale i skarg, np. do rzeczników praw konsumentów. Pani Anna dla Firmy już nie pracuje.

- Po kilku dniach zdecydowałam, że to nie dla mnie. Nie miałam sumienia tak „pracować”. Nie chciałabym, żeby moi rodzice czy dziadkowie spotkali takich przedstawicieli - kończy.

PS Nazwa Firmy do wiadomości redakcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska