Kulisy dramatu, do którego doszło 30 stycznia 2017 roku w Górsku, odsłania krok po kroku proces. Wczoraj przed Sądem Rejonowym w Toruniu zeznania złożył między innymi szef firmy transportowej, który zatrudniał Roberta C. - kierowcę tira ukrywającego padaczkę. Tego, który już przyznał się i do ukrywania choroby, i do spowodowania śmiertelnego wypadku w Górsku.
Dzięki dociekliwości Wojciech Tomczyńskiego, męża zmarłej w wypadku kobiety, na jaw wychodzą szokujące szczegóły. Okazuje się, że po tragedii w Górsku kierowca odszedł z firmy transportowej, ale szybko... zaczepił się w kolejnej. Gdzie? Po sąsiedzku, rzec można. W tej samej miejscowości pod Golubiem-Dobrzyniem, u kolegi swego szefa. Czy jego także wprowadził w błąd? Dysponował uprawnieniami kierowcy, zdobytymi na podstawie zaświadczenia lekarskiego o braku przeciwwskazań do wykonywania takiej pracy. Przed medykami epilepsję zataił dwukrotnie.
Fakt, że po wypadku Robert C. dalej chciał jeździć tirami przeraża. Cud, że nie doszło do drugiej tragedii.
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?