<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Jest w kalendarzu kilkanaście dni, gdy policyjne biuletyny z informacjami o wypadkach zamieniają się w horror. Pierwszy listopada, dzień, w którym spada pierwszy śnieg, ostatni weekend wakacji. Nie wiemy jeszcze, jak wypadnie tegoroczna końcówka kanikuły. Do soboty w całej Polsce zginęło 29 osób, o jedną więcej niż rok temu, ale może być jeszcze gorzej. Niestety, nasz kujawsko-pomorski fyrtel mocno obciąża ogólnopolską statystykę.
W Bydgoszczy zginęła trójka młodych mężczyzn w rozbitym golfie. W Zębówcu pod Toruniem śmierć poniósł ich rówieśnik, kierowca kadetta. Pod Sicienkiem i w Piotrkowie Kujawskim zginęli piesi. Statystyki są straszne, choć ostatnio przyzwyczailiśmy się do uspokajających tonów. Głównie dlatego, że liczba zabitych na polskich drogach spada. Przez całe lata 90. wahała się ona od ponad 6 do prawie 8 tysięcy rocznie. W roku 2001 spadła poniżej 6 tys. i wciąż maleje. Miny jednak rzedną, gdy te dane przyłożymy do innych krajów. W zeszłym roku zginęły w Polsce 5243 osoby. Dobrze, że mniej niż wcześniej, ale to wciąż więcej niż np. we Francji - kraju o wiele większym, z nieporównywalnie gęstszą siecią dróg i większą liczbą samochodów. Tam w 2006 roku zginęły 4942 osoby.
<!** reklama right>Francuzi jeżdżą przeważnie lepszymi autami, a standard francuskich dróg, łącznie z 11 tys. km autostrad, nijak się ma do polskich dziur. Ale nawet mimo tych różnic dysproporcja jest szokująca i pokazuje, jak głęboko jesteśmy w polu pod względem bezpieczeństwa drogowego. I co gorsza, sądząc po tempie, w jakim powstają polskie autostrady, w tym polu usianymi krzyżami tkwić będziemy przez lata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
