14 lipca 2015 roku Kacper Paradowski zginął na drodze przed swoim domem w Steklinku (gm. Czernikowo). 11-letni chłopiec jechał na rowerze, gdy uderzył w niego opel corsa, prowadzony przez 20-letniego wówczas Stanisława G. Dziecko zmarło. - Tego człowieka w ogóle tam nie powinno być. Nie dość, że był po alkoholu, bez prawa jazdy, to jeszcze miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych - przypomina mama Kacpra. - Jechał wtedy szybko, co potwierdzają świadkowie.
Rzeczywiście, Stanisław G., mieszkaniec sąsiedniej wsi, nie miał prawa siadać za kierownicą. Po tym, jak w 2014 r. został przyłapany na kierowaniu samochodem w stanie nietrzeźwości, 6 października ub.r. Sąd Rejonowy w Lipnie skazał go na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz wydał mu zakaz kierowania jakimikolwiek pojazdami.
Wiosną 2015 roku Stanisław G. znów wpadł w ręce mundurowych. Przyłapali go na jeździe samochodem, czyli złamaniu sądowego zakazu. Sąd Rejonowy w Golubiu-Dobrzyniu za czyn ten ukarał Stanisława G. grzywną. Młodzieniec wyroki miał jednak w nosie. Tragicznego 14 lipca 2015 r. znów wsiadł do auta. Tym razem skończyło się śmiercią Kacpra.
Śledztwo w tej sprawie trwało blisko 3 lata. Dopiero czwarta opinia biegłych - z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie - pozwoliła lipnowskiej prokuraturze oskarżyć Stanisława G.
23-latek oskarżony został o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym i spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Uczynił to mając w wydychanym powietrzu 0,21 mg alkoholu. Jednocześnie też - nie mając prawa siadać za kierownicą, zgodnie z sądowym zakazem kierowania pojazdami mechanicznymi.
Co grozi Stanisławowi G. Kodeks karny mówi jasno: „Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.” (art. 177 kk).
Proces będzie ogromnym przeżyciem emocjonalnym dla rodziców Kacpra. Do dziś towarzyszą im bolesne wspomnienia.
- Usłyszałam huk. Wybiegłam. Zobaczyłam piłkę. Zobaczyłam rower. A Kacperka nie było... Stał facet. Pytam, gdzie jest Kacper? Gdzie jest moje dziecko?! A on nie wie, gdzie on jest. On nawet nie wiedział... - relacjonowała nam po tragedii Anna Paradowska. Jej syn leżał w przydrożnym rowie. Jeszcze żył. Szybko na miejscu pojawiła się karetka z Czernikowa. - W Obrowie ta karetka spotkała się z karetką z Torunia. Kontynuowano reanimację. Mnie kazano czekać w drugim wozie. Przed oczami miałam Kacpra. I to był ostatni raz, kiedy widziałam go żywego - kończy matka.
Relacja z procesu - jutro na naszej stronie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?