Zabójstwo przy Chełmińskiej. Dożywocie czy uniewinnienie?
Zabójstwo przy Chełmińskiej. Dożywocie czy uniewinnienie?
Oskarżony przemówił: broniłem się
Zanim Sąd Okręgowy w Toruniu wysłuchał dziś długich i poruszających mów końcowych, oddał głos Miłoszowi P. Ten milczał konsekwentnie przez cały proces. Teraz postanowił opowiedzieć swoją wersję wydarzeń z 17 kwietnia 2017 roku.
Według oskarżonego, tamtego dnia nad ranem poszli z kolegą Robertem do sklepu nocnego przy ul. Chełmińskiej po napoje i przekąski. W sklepie jedna z kobiet poczuła się czymś urażona i uderzyła Miłosza P. w twarz. Żeby uniknąć dalszego konfliktu młodzi mężczyźni odsunęli się na bok. Potem wyszli na zewnątrz, kierując się do domu. Wtedy drogę zatarasowała im grupa mężczyzn (ekipa Radosława).
Zobacz także: Oto największe wpadki w polskich teleturniejach! Obejrzyj!
Doszło do niemiłej wymiany zdań, ale Miłoszowi P. z kompanem udało się wejść do klatki. Wtedy usłyszeli huk. To agresywna grupa przypuściła atak na drzwi od klatki. W korytarzu doszło do brutalnej pyskówki, po której młodzi ludzie schowali się w mieszkaniu. - Potem wpadliśmy na pomysł - bardzo głupi z dzisiejszej perspektywy - żeby do nich zejść i naubliżać im - twierdził dziś Miłosz P.
Drugie zetknięcie z grupą skończyło się tragedią, bo młodzieńcy wzięli ze sobą noże. Według Miłosza P. sprowokowana do powrotu grupa biegła do nich, a jej członkowie trzymali w rękach butelki. Łukasza oskarżony chciał "tylko przestraszyć nożem". Jakim sposobem rażony został ostrzem nieżyjący już Radosław, oskarżony nie ma pojęcia. - Nie miałem zamiaru nikogo zabić. Żałuję tego, co się stało. Współczuję pokrzywdzonym. Ale ja po prostu się broniłem - podkreśli w ostatnim słowie Miłosz P.
Polecamy także: Jak dobrze znasz lata 70.? Sprawdź się!