- Zobaczyłem, że mama jest strasznie blada. Zadzwoniłem po pogotowie. Przyjechali szybko, ale mamy nie dało się już uratować - relacjonuje syn zmarłej lokatorki (ok. 50-letniej).
Czytaj też: Toruńskie wątki dramatu na jarmarku świątecznym w Berlinie
- On nas uratował. Leżałyśmy już w łóżkach, mieszkamy same. Nagle usłyszałyśmy walenie do drzwi. Obudziłyśmy się. Potem wpadli strażacy i kazali się ewakuować. Okazało się, że nasze mieszkania też były pełne czadu. Mogłyśmy zasnąć i już nigdy się nie obudzić - opowiadają przerażone panie Renata i Karolina. Noc spędziły u krewnych.
Dziś, około godziny 11.00, na miejscu tragicznych wydarzeń znów pojawili się policjanci, strażacy, kominiarze i biegły z dziedziny pożarnictwa. Wstępne ustalenia wskazują, ze faktycznie doszło do zaczadzenia. Zmarła kobieta z mężem (jest hospitalizowany w Łodzi) ogrzewali mieszkanie na parterze za pomocą tzw. krystka. To piecyk starego typu, metalowy. Do tego, niestety, mieli niedrożną wentylację.
Zobacz też
Budynek należy do spółki Artor Europa. W przeszłości już o nim pisaliśmy, gdy właściciel przy pomocy bydgoskiej spółki próbował drastycznie podnieść czynsze lokatorom. Czy administrator domu dopełnił swoich obowiązków związanych z przeglądami kominiarskimi? Co bada w kontekście tej tragedii prokuratura? O tym - szeroko w jutrzejszych "Nowościach".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?