Rozmowa z KRZYSZTOFEM PRZYBYSZEWSKIM z Miejskiego Zakładu Komunikacji m.in. o kosztach zmian nazw przystanków.
Dlaczego MZK nie chce zmienić nieaktualnych nazw przystanków autobusowych, np. Saturn, Sezam na inne?
Naszym zdaniem nazwy wrosły w pamięć torunian. Ludzie doskonale wiedzą, gdzie znajdują się te przystanki. Po co komplikować mieszkańcom życie? Poza tym przemianowywanie przystanków to bardzo kosztowna operacja. Wiąże się z wymianą rozkładów jazdy i map.
Przemianowanie pętli Merinoteksu na Motoarenę i Stadionu na plac Skalskiego też kosztowało...
<!** reklama>Z przystankami tramwajowymi problemu nie ma, bo po Toruniu jeżdżą cztery linie tramwajowe. Gdybyśmy chcieli zrobić to samo z którymkolwiek przystankiem autobusowym, koszty byłyby ogromne.
Liczyliście jak duże?
Powiem tak, w Toruniu mamy 500 przystanków. Na najpopularniejszych krzyżuje się nawet 10 linii autobusowych.
Chodzi tylko o pieniądze?
Nie tylko. Trudno jest znaleźć drugą równie dobrą nazwę na przykład dla Saturna.
Można ogłosić konkurs albo skomercjalizować nazwy. Można by na tym jeszcze zarobić...
Każda zmiana nazwy jest niebezpieczna. Jeśli za kilka lat taki kupiec zbankrutuje, trzeba będzie znów przemianować przystanek. Kłopot mieliśmy z Zakładami Drobiarskimi. Przystanek najpierw nazywał się Poldrob, potem przejął go „Janicki” Zakłady Drobiarskie, a w końcu Drosed. Po upadku Pol- drobu wybraliśmy najbezpieczniejszą moim zdaniem nazwę „Zakłady Drobiarskie”.
Mało bezpieczną, skoro zakładów już od kilku lat nie ma w tym miejscu, a przystanek dalej tak się nazywa...
Jestem przekonany, że każdy w Toruniu wie, gdzie znajduje się to miejsce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
