Zanim trafił na stół operacyjny torunianin przez kilka godzin jeździł karetką do szpitali w Toruniu, Grudziądzu i Bydgoszczy!
- Przez to, co się dzieje w służbie zdrowia ojciec omal nie stracił życia. Uratowała je skomplikowana operacja kardiochirurgiczna w Wojskowym Szpitalu w Bydgoszczy, ale zanim do niej doszło tata jeździł przez kilka godzin od szpitala do szpitala - mówi Daniel Szymborski, syn mężczyzny, który tuż przed Świętami Bożego Narodzenia trafił na SOR w szpitalu na Bielanach.
W niedzielę rano pan Bogdan źle się poczuł. Robiło mu się słabo, żona wezwała karetkę, która zabrała go do szpitala na Bielanach. Trafił na SOR, gdzie lekarz dyżurny zdecydował o natychmiastowym przewiezieniu pacjenta do innego szpitala, ponieważ u nas nie ma kardiochirurgii.
Pacjent miał trafić do szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy, ale tuż przed odjazdem karetki jego rodzina dowiedziała się, że jedzie do Grudziądza. Po drodze karetka miała wypadek na Rubinkowie.
zdjęcie ilustracyjne