Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawróceni z drogi do Seulu

Jakub Pieczatowski
W drugiej połowie lutego reprezentacja Polski w hokeju na trawie zagra w turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

W drugiej połowie lutego reprezentacja Polski w hokeju na trawie zagra w turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 184780" sub="Na igrzyskach olimpijskich w Seulu Polacy nie zagrali. Teraz o przepustkę do Londynu powalczą m.in. torunianie. Wśród nich jest Bartosz Żywiczka (przy piłce) /Fot.: Jacek Smarz">W zawodach w New Delhi ma wielką szansę wziąć udział trzech laskarzy Pomorzanina: Michał Raciniewski, Bartosz Żywiczka i Michał Nowakowski, który w tym sezonie jest wypożyczony do holenderskiego HC Eindhoven. Jeśli biało-czerwonym uda się wygrać turniej w stolicy Indii, zapewnią sobie olimpijskie paszporty. A występ na igrzyskach to przecież spełnienie marzeń każdego sportowca. <!** reklama>

Awans w teorii już był...

Niewiele osób zapewne pamięta, że w nie tak odległej przeszłości toruńscy laskarze byli o krok od tego by olimpijski sen stał się jawą. Bramkarze Zbigniew Kulpa i Sławomir Kamiński oraz napastnicy Andrzej Jaroszewski i Piotr Żółtowski byli w reprezentacji, która w 1987 roku zajęła piąte miejsce w mistrzostwach Europy w Moskwie. W kluczowym spotkaniu Polacy pokonali światową potęgę w tej dyscyplinie sportu Hiszpanię. Jedną z dwóch bramek dla biało-czerwonych w tamtym meczu zdobył Żółtowski.

- Marian Kubisiak wszedł w półkole lewą stroną i będąc przy linii końcowej wycofał piłkę - opisuje swego gola obecny drugi trener Pomorzanina. - Podanie to trafiło do mnie, a ja niewiele zastanawiając się strzeliłem. Bramkarz nie miał szans. Taką akcję mieliśmy wytrenowaną i przyniosła on efekt w odpowiednim momencie.

Piąte miejsce w Moskwie było wyrównaniem najlepszego osiągnięcia polskich laskarzy w mistrzostwach Europy. Ale turniej w stolicy ówczesnego Związku Radzieckiego miał jeszcze dodatkowe premie. Pięć czołowych ekip Starego Kontynentu zdobywało kwalifikację olimpijską na igrzyska w Seulu. Holandia, ZSRR, Niemcy, Anglia, a wraz z nimi, tą piątą, była Polska.

- Koledzy z Pomorzanina, rodziny i znajomi już nas wysyłali do krawca na przymiarkę olimpijskich garniturów - wspomina powrót do kraju po moskiewskim turnieju Sławomir Kamiński.

Tymczasem im bardziej zbliżał się koniec 1987 roku, coraz głośniej słychać było o tym, że wyjazd polskich laskarzy do Korei Południowej nie jest jeszcze przesądzony. Wkrótce okazało się, że plotki, jak z początku traktowano te doniesienia, niosą w sobie samą prawdę. Do Polskiego Związku Hokeja na Trawie dotarła informacja, że piątą drużyną z Europy, która wystąpi w Seulu będzie zwycięzca barażowych meczów. Polska miała się w nich zmierzyć na neutralnym terenie z& Hiszpanią.

Komunistyczne czasy

- To były czasy komunistyczne w naszym kraju - mówi Żółtowski. - Byliśmy traktowani przez Zachód po macoszemu. Poza tym nikt z naszego związku nie miał nic do powiedzenia we władzach hokejowych. A Hiszpanie byli silnie reprezentowani w tych strukturach. Wiadomo, że lobbowali za takim a nie innym rozwiązaniem trapiącego ich problemu, czyli braku olimpijskiej kwalifikacji.

Obecność w zarządach światowej i europejskiej federacji Juana Angela Calzado, Jorge Alcovera czy Pablo Negre - ojca Leandro Negre obecnego szefa FIH (Międzynarodowej Federacji Hokeja na Trawie) - na pewno miała nie mały wpływ na decyzję o rozegraniu barażu. Terenem neutralnym był Amsterdam, a mecze zaplanowano na kwiecień 1988 roku. Do Seulu miała jechać ta drużyna, która pierwsza wygra dwa razy. Polacy bardzo pieczołowicie przygotowywali się do tych spotkań. Oczywiście na tyle, na ile mogli. Sparingpartnerów o tej porze roku ciężko było znaleźć, a ponadto w tamtym czasie w kraju nie było jeszcze ani jednego boiska ze sztuczną trawą, musiał więc wystarczyć ośrodek olimpijski w Wałczu, gdzie hokeiści mieli do swojej dyspozycji nawierzchnię tartanową. Bezpośrednio przed spotkaniami z Hiszpanią udało się zakontraktować kilka meczów kontrolnych z Holandią.

- Z perspektywy czasu wiemy, że nie był to najlepszy pomysł - uważa Zbigniew Kulpa. - Holendrzy byli jednak dla nas zbyt silni. Wygrywali z nami gładko, co nie miało dobrego wpływu na naszą psychikę i morale, a poza tym mocno nas porozbijali. W jednym z meczów dostałem piłką w mięsień uda i tej kontuzji nie zdążyłem wyleczyć do baraży z Hiszpanią. No, ale wtedy Holendrzy byli pod ręką i chcieli z nami grać, więc zagraliśmy.

- Ja też byłem nie w pełni dysponowany po sparingach z Pomarańczowymi - opowiada Kamiński. - Miałem uraz kolana. Ale z nas obu, Zbyszka i mnie, to ja byłem w nieco lepszym stanie i to ja wystąpiłem przeciwko Hiszpanii.

Polacy dzielnie walczyli z ekipą z Półwyspu Iberyjskiego. Dwa razy jednak przegrali 1:3 i 1:2.

- Hiszpanie załatwili nas krótkimi rogami, a te, jak wiadomo, dyktują sędziowie - wspomina broniący w tamtych spotkaniach Kamiński. - Arbitrzy byli z Holandii, Hiszpanie też z Europy Zachodniej, my z kraju komunistycznego. Oczywiście nie zwalam całej winy na sędziów, ale boiskowa pomoc czasem aż nadto była widoczna.

Może teraz się uda?

I tak olimpijska przygoda czwórki z Pomorzanina brutalnie się zakończyła. Dopiero w 2000 roku na igrzyskach w Sydney zagrał inny zawodnik toruńskiego klubu Tomasz Schmidt. A teraz szansę na zapewnienie Polsce gry na turnieju w Londynie będą mieli Nowakowski, Raciniewski i Żywiczka. Oby szczęśliwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska