Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"žDobry człowiek", ale gwałciciel

Tekst: Joanna Pociżnicka-Posadzy, rys. Łukasz Ciaciuch
W latach 1998-2003 Grzegorz C. zgwałcił kilkadziesiąt kobiet. Udowodniono mu 8 napaści. W styczniu wyszedł z więzienia i zaatakował ponownie. Dzisiaj znów jest za kratami, jednak niebawem może znaleźć się na wolności. A wtedy najprawdopodobniej zaatakuje... Bo robi to zawsze, kiedy tylko może.

W latach 1998-2003 Grzegorz C. zgwałcił kilkadziesiąt kobiet. Udowodniono mu 8 napaści. W styczniu wyszedł z więzienia i zaatakował ponownie. Dzisiaj znów jest za kratami, jednak niebawem może znaleźć się na wolności. A wtedy najprawdopodobniej zaatakuje... Bo robi to zawsze, kiedy tylko może.

<!** Image 2 align=right alt="Image 192784" sub="[Rys. Łukasz Ciaciuch]">Na wolność wyszedł w styczniu 2012 r. po 8 latach spędzonych w więzieniu. W 2004 r., dzięki uporowi prokuratora, Grzegorzowi C. udało się udowodnić 8 gwałtów na kobietach, do których doszło w latach 1998-2003. Na wolności wytrzymał niecałe pół roku - w maju znów zaatakował.

Urodził się w 1973 r. Przez pierwsze lata wychowywała go matka z ojczymem. Opiekun znęcał się nad dzieckiem, dlatego po pewnym czasie odebrano jemu i matce prawa rodzicielskie.

Chłopiec trafił pod opiekę dziadków. Kilka razy trafiał na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Lęki z dzieciństwa odezwały się w późniejszym życiu. Grzegorz C. bardzo długo miał nocne polucje, a także problemy z własną seksualnością. Rosła jego

nienawiść do matki.

Nigdy nie wybaczył jej, że tolerowała agresję partnera i pozwalała znęcać się nad dzieckiem.

Kłopoty C. były na tyle poważne, że odbiły się na jego edukacji. Nie ukończył żadnej szkoły, ma zaledwie wykształcenie podstawowe. Jak zeznał, zrobił to na złość matce. Tę złość kierował wobec każdej kolejnej kobiety. A było ich wiele. Mężczyzna nie ukrywa, że łatwo nawiązywał kontakty. „Można by było zapisać zeszyt 60-kartkowy ich imionami” - tak chwalił się swoimi podbojami przed prokuratorem.<!** reklama>

Kiedy Grzegorz C. zgwałcił po raz pierwszy? Nie wiadomo. Pierwsze udokumentowane zdarzenie miało miejsce w 1994 r., jednak mężczyzna nie został skazany. Miał wtedy 21 lat.

Rok później ożenił się. „Poznaliśmy się w 1995 r. w klubie „Marwin”. Mamy wspólnie dwie córki, oprócz tego oboje mamy dwóch nieślubnych synów. Mąż jest dobrym człowiekiem i nigdy nie stosował wobec mnie przemocy” - mówiła podczas pierwszego przesłuchania żona.

Jednak w ich życiu

sielanki nie było.

Rodzina klepała biedę, ponieważ Grzegorz C. praktycznie nie pracował. Łapał się prac dorywczych. Przez pewien czas był pracownikiem fizycznym, potem założył własną działalność. Kiedy biznes nie wypalił, zaczął sprzedawać złom. Od czasu do czasu trudnił się także sprzedażą kradzionych telefonów komórkowych.

Jego problemy z prawem zaczęły się wcześnie. Nie płacił alimentów na dziecko (z poprzedniego związku miał syna), wyłudził 1000 zł kredytu w banku.

Regularne dochody miała żona C., jednak jej pensja nie wystarczała na utrzymanie sześcioosobowej rodziny. Kiedy kobieta nie miała już za co żyć, postanowiła wystąpić do sądu o separację. Ta trwała od maja do lipca 2001 roku. Wtedy C. już na dobre oddawał się swojej seksualnej dewiacji.

Żona do końca jednak broniła męża. Nigdy nie przyznała, że wiedziała o drugim życiu mężczyzny.

C. atakował metodycznie, z każdym gwałtem

coraz lepiej się maskował.

19 lutego 1995 r. wszedł przez okno do domku letniskowego w ośrodku wypoczynkowym w podtoruńskich Kamionkach i zgwałcił przebywającą tam młodą kobietę. Zaspokojony wrócił do domu, gdzie przez kolejne lata prowadził „normalne” życie rodzinne.

Z jego zeznań wynika, że początkowo współżycie z żoną go frustrowało, dopiero po jej pierwszej ciąży wyzbył się częściowo zahamowań i lęku przed niepowodzeniem.

Najgorsze były dla niego tzw. ciche dni, podczas których żona nie chciała z nim współżyć. Czuł się wtedy skrzywdzony, co potęgowało jego złość. Już trzy lata później nauczył się ją jednak skutecznie rozładowywać.

16 marca 1998 roku zgwałcił ponownie. Tym razem zaczaił się przy przystanku na ulicy Włocławskiej w Toruniu. Była 22.40, gdy pani Barbara, 25-letnia kobieta, wysiadła z autobusu linii nr 11. „Kierowałam się w stronę domu, kiedy na przystanku zauważyłam tego mężczyznę. Szedł za mną i już wtedy poczułam niepokój. Kiedy złapał mnie od tyłu, zaczęłam krzyczeć. Mówił, że jak będę cicho, to nic mi nie zrobi. Leżałam, a on mnie gwałcił” - zeznała kobieta.

Grzegorz C. poczuł się pewnie i bezpiecznie. Był bezkarny, czuł siłę. „Mam nad tobą przewagę, mogę nawet zabić” - zwykł mówić do swoich ofiar.

26 listopada 1999 roku czekał na swoją ofiarę niedaleko ulicy Olsztyńskiej w Toruniu, na niewielkim skwerze przy budynkach Straży Pożarnej i supermarkecie Carrefour. Przed godziną 5 rano jechała tędy do pracy na rowerze 41-letnia Justyna. Gwałciciel zasłonił jej oczy czapką. Zmusił do stosunku. Potem przejrzał jej torebkę. „Zobaczyłam, że wokół leżą porozrzucane rzeczy z torebki. Pytał mnie: „Więcej pieniędzy nie masz?” Potem jakby stracił zainteresowanie i po prostu odszedł, a ja szybko pojechałam do pracy i wezwałam pomoc” - zeznała kobieta.

Dokładnie po roku historia się powtórzyła. Późnym popołudniem 22 listopada 2000 roku C. napadł 19-letnią Zofię, gdy ta wracała z przystanku MZK przy ulicy Dziewulskiego. Zakradł się i wciągnął ją w pobliskie krzaki. Potem zawiązał dziewczynie oczy szalikiem. „Zakrywam ci oczy, żebyś nie mogła mnie rozpoznać” - miał powiedzieć. Po gwałcie usiadł i spokojnie zapalił papierosa. Przejrzał również dokumenty należące do kobiety.

„Znam cię, wiem, jak się nazywasz, więc nie próbuj nikomu o tym mówić” - groził.

Latem 2001 roku gwałciciel znowu poszedł na łowy. Tego wieczoru 19-letnia Dorota wraz ze swoim chłopakiem bawiła się w toruńskim klubie „Flis” przy Bulwarze Filadelfijskim. O 2.30 doszło jednak do kłótni i dziewczyna zdecydowała, że wraca do domu sama. Poszła w kierunku Kaszownika. Kiedy przechodziła obok jednej ze szkół przy ulicy Wojska Polskiego, zauważył ją Grzegorz C. Zaciągnął w ciemny zaułek przy garażach a następnie brutalnie zgwałcił. Czterokrotnie.

Mężczyzna do końca

czuł się bezkarny

i nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów. Żmudna praca prokuratury i policji pozwoliła jednak udowodnić za pomocą badań DNA, że to właśnie Grzegorz C. dopuścił się wszystkich gwałtów.

16 kwietnia wyrokiem sądu gwałciciel został skazany na 8 lat więzienia. Na wolność wyszedł w styczniu tego roku. W maju znowu zaatakował, tym razem na ulicy Mohna. Był agresywny, w ręku trzymał przedmiot przypominający broń.

W czerwcu napadł ponownie. Sięgnął po ten sam schemat, który przed laty wypróbował w podtoruńskich Kamionkach - postanowił wejść przez okno. W mieszkaniu na Chełmińskim Przedmieściu spokojnie spała kobieta wraz z dwójką dzieci. Gdy Grzegorz C. pojawił się w balkonowych drzwiach, kobieta nie straciła zimnej krwi.

„Czekałam tu na ciebie, napijemy się koniaku?”

- powiedziała, czym wywołała konsternację gwałciciela. Ten zrezygnował z gwałtu, jednak ich rozmowa trwała całą noc. C. wyszedł dopiero nad ranem, a kobieta powiadomiła policję. Dzięki aktorskim talentom udało jej się ochronić siebie i swoją rodzinę.

Dewiant trafił do aresztu. Prokuratorzy nie mają wątpliwości, że nie może przebywać na wolności pod dozorem policji, ponieważ znowu zaatakuje.

Personalia ofiar gwałciciela zostały zmienione.


Fakty

Długa lista zła

1994 rok - Grzegorz C. zaatakował po raz pierwszy. Ofiarą była znajoma mężczyzny.

19 lutego 1995 r. - gwałciciel wdziera się do domku letniskowego i gwałci młodą kobietę.

16 marca 1998 r. - C. czeka na przystanku przy Włocławskiej. Jego ofiarą jest 25-letnia kobieta.

26 listopada 1999 r. - C. czai się na skwerze niedaleko hipermarketu Carrefour przy ulicy Olsztyńskiej. Tym razem jego ofiarą jest 41-letnia pracownica sklepu.

22 listopada 2000 r. - gwałciciel napada na 19-letnią kobietę, gdy ta po wyjściu z autobusu idzie ulicą Dziewulskiego.

2 czerwca 2001 r. - C. atakuje 19-letnią kobietę w pobliżu garaży w okolicy Wojska Polskiego.

21 czerwca 2003 r. - gwałciciel ponownie atakuje w lasku przy Olsztyńskiej.

maj 2012 r. - C. napada na kobietę na toruńskim osiedlu Koniuchy.

czerwiec 2012 r. - C. wkrada się do domu na Chełmińskim Przedmieściu i do rana prowadzi rozmowę z jego mieszkanką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska