Zero jeden do przerwy

Pozew dotyczył naruszenia dóbr osobistych. Europoseł obraził się na byłego prezydenta za słowa, że nie walczył o Polskę, lecz przyjechał, gdy była już „gotowa”. Wałęsa musi zapłacić 1200 zł kosztów sądowych.

<!** Image 2 align=none alt="Image 183281" sub="Pełnomocnik Ryszarda Czarneckiego zapowiada apelację Fot.: Dariusz Bloch">Europoseł PiS, który w ostatnich wyborach uzyskał mandat startując z naszego regionu, domagał się jedynie przeprosin, bez zadośćuczynienia finansowego. Wyrok jest nieprawomocny.

Będzie odwołanie

- Do przerwy zero jeden, jest jeszcze druga połowa i z naszym przygotowaniem kondycyjnym jest wszystko OK. Wierzymy w korzystne rozstrzygnięcie. Absolutnie nie zgadzam się ze wszystkim tezami, które były podnoszone w uzasadnieniu wyroku - stwierdził pełnomocnik europosła Łukasz Syldatk w wypowiedzi cytowanej przez TVN24 i zapowiedział odwołanie. Zadowolenia nie kryła natomiast pełnomocniczka byłego prezydenta, mec. Ewelina Wolańska. - Przyjęłam to z ogromną satysfakcją i radością, szczególnie dla mojego klienta. On nie chciał zrobić nic złego. My dalej żadnych pozwów nie będziemy składać - powiedziała reporterowi TVN24.

„Przyjechał na gotowe”

Sprawa rozpoczęła się w 2009 r., w czasie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Wówczas kilkakrotnie doszło do „korespondencyjnych” utarczek słownych między politykami. Ryszard Czarnecki, który ubiegał się o wybór do PE, napisał na swoim blogu, że Lech Wałęsa brał pieniądze za wykłady na zjazdach eurosceptycznej partii Libertas. Natomiast były prezydent odpowiedział mu w czasie rozmowy w TVN24: - Czarnecki powinien powiedzieć, że nie walczył o Polskę, przyjechał, kiedy Polska była już gotowa i teraz cwaniaka udaje i bez przerwy skacze tam, gdzie może się załapać.

<!** reklama>Czarnecki złożył pozew w trybie wyborczym. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił go jednak, ponieważ uznał, że wypowiedź Wałęsy nie miała charakteru agitacji wyborczej. W tej sytuacji europoseł PiS wystąpił do sądu z powództwem cywilnym, dowodząc, że wypowiedź byłego prezydenta godzi w jego dobre imię. Argumentował, że jako członek władz Niezależnego Zrzeszenia Studentów na Uniwersytecie Wrocławskim w latach 1982-1984 był represjonowany. A do Polski przeniósł się wraz z rodzicami krótko po swoich narodzinach w 1963 r. Lech Wałęsa wyjaśniał, że nie miał zamiaru obrażać Czarneckiego, lecz odpowiadał jedynie na jego zaczepki.

Pozwy za „Bolka”

Były prezydent nie tylko bywa pozywany, lecz również sam pozywa do sądu. Od 2005 r., kiedy IPN przyznał mu status pokrzywdzonego, do sądu może trafić każdy, kto nazywa Lecha Wałęsę współpracownikiem SB o pseudonimie Bolek. W marcu br. po wielu apelacjach zakończył się proces, który Wałęsa wytoczył za to byłemu działaczowi Wolnych Związków Zawodowych, Krzysztofowi Wyszkowskiemu. Sąd Apelacyjny w Gdańsku ostatecznie uznał, że ma on przeprosić Wałęsę. Wyszkowski wprawdzie odmówił opublikowania przeprosin, ale były szef „Solidarności” nie podjął kroków prawnych w celu ich wyegzekwowania.

Z tych samych powodów Lech Wałęsa pozwał także prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale wycofał pozew tuż po jego tragicznej śmierci w katastrofie samolotowej pod Smoleńskiem. Lech Kaczyński w wywiadzie dla Polsatu z czerwca 2008 r. w rozmowie o książce historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa”, powiedział, że „demokratycznemu społeczeństwu należy się prawda, nawet jeśli jest trudna”. Dopytywany, czy Wałęsa był agentem „Bolkiem” odparł, że wie o tym niezależnie od lektury książki, której jeszcze nie czytał.