Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespołowe pogotowie duchowe

Redakcja
Pani Danuta leżała w jednej z bydgoskich lecznic od prawie trzech tygodni. Psychologa wzywano do niej trzykrotnie. Tyle razy jej stan zdrowia się pogarszał i razem z ciałem siadała psychika...

Pani Danuta leżała w jednej z bydgoskich lecznic od prawie trzech tygodni. Psychologa wzywano do niej trzykrotnie. Tyle razy jej stan zdrowia się pogarszał i razem z ciałem siadała psychika...

<!** Image 3 align=right alt="Image 216374" sub="Czasem wystarczy krótka rozmowa, a nawet sama dobra wola poświęcenia czasu pacjentowi, by zmienić jego negatywne nastawienie do terapii, do zabiegu. Lęk wynika bardzo często z niezrozumienia słów lekarza (nietrudno o dezinformację w silnych nerwach), doświadcza go także rodzina chorej osoby, przekonana niekiedy, że nikt nie interesuje się losem cierpiącego krewnego... [Fot. THINKSTOCK]">Pierwszy „dół” wywołała u pacjentki wiadomość o tętniaku na sercu. Nagłe poczucie kruchości bytu, świadomość tylu niedokończonych spraw pomieszały się w głowie kobiety z pretensjami do całego świata, wreszcie z agresją wobec najbliższych i personelu. Lekarz sam wezwał do łóżka chorej psychologa. Kolejna wizyta wyszła już z inicjatywy pani Danuty. Rozkleiła się po wizycie dwójki dzieci, w dodatku zrobione jej tego samego dnia EKG serca porażało kiepskim wynikiem. - Gdyby nie psycholog, pewnie znowu

wpadłabym w czarną rozpacz

- wspomina pacjentka. - Nie miałam siły ruszyć ręką, nie byłam w stanie jeść ani pić. Najważniejsze, że pani psycholog udało się jednak wciągnąć mnie w dialog, wyrwać z kręgu natrętnych myśli o śmierci i osieroconych, żyjących w nędzy dzieciach...

Ostatni raz terapeutka przydała się tuż przed wypisem chorej ze szpitala. Na odchodne pani Danuta usłyszała tylko jedno zdanie z długiej wypowiedzi lekarza: „W tej chwili nie można operować”. Zrozumiała to zdanie po swojemu, czyli: „Już nie ma sensu operować...”.

Nie tylko z takimi przypadkami muszą sobie radzić

szpitalni psycholodzy.

Nawiasem mówiąc, próba policzenia, ilu ich pracuje w polskich szpitalach, których jest ponad 800, spełzła na niczym, ponieważ psychologowie nie muszą zapisywać się do Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, a to, jak dotąd, jedyna organizacja zrzeszająca takich specjalistów. W Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 w Bydgoszczy jest jeden ogólny szpitalny psycholog (pełni swoje obowiązki na wszystkich oddziałach lecznicy, konsultuje także w razie potrzeby poszczególne przypadki), ale są też jego koledzy po fachu, rozproszeni po poszczególnych oddziałach. Szczegóły podaje Ewelina Monastyrska, psycholog z Oddziału Hematologii SU nr 2. - Nasi psycholodzy wspierają pacjentów, m.in. na neurologii, neurochirurgii (tam prowadzimy, m.in., diagnostykę neuropsychologiczną pacjentów po ciężkich urazach), na kardiologii, onkologii, hematologii (uciążliwością terapii jest, m.in., jej długi czas trwania i często przebywanie w przymusowym odizolowaniu, pozostając z najbliższymi jedynie w kontakcie telefonicznym). Jesteśmy także na chirurgii dziecięcej, a nawet na położnictwie (np. w ramach psychologicznego poradnictwa laktacyjnego). Nie wspomniałam jeszcze, że psycholog wzywany bywa również na interwencje kryzysowe. Chodzi o nagłe zdarzenia na izbie przyjęć, np. wypadki komunikacyjne. To się może zdarzyć o każdej porze dnia i nocy. W szpitalu onkologicznym specyfika pracy wydaje się być inna...

<!** reklama>

Dla dr n. med. Bożeny Kawieckiej-Dziembowskiej, psychoonkologa, koordynator Zakładu Psychologii Klinicznej w Centrum Onkologii, najtrudniejsze sytuacje to takie, kiedy pacjent przeżywa szok w związku z diagnozą choroby nowotworowej czy też jej wznową. Trudne jest doświadczanie nieustannego zagrożenia życia, gdy leczenie nie przynosi oczekiwanego rezultatu...

Psycholodzy z Centrum Onkologii udzielają rocznie ok. 4500 tysiąca porad. To bardzo dużo i wydaje się, że podobny wynik (idący w parze z jakością) osiągnąć można tylko działając

w zespole.

Zespół to słowo klucz w działalności prof. Jacka Imieli, ordynatora Oddziału Wewnętrznego i Nefrologii Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie, który opracował model opieki (zarazem medycznej i duchowej) nad chorym i jako jedyny w Polsce prezentuje go na poziomie akademickim. Zabiega o to, by do udzielania wsparcia duchowego przygotowani byli wszyscy, czyli

lekarze plus personel medyczny, wolontariusze, nie tylko psycholodzy.

Na ten apel odpowiedział Uniwersytet Papieski im. J. P II w Krakowie, który w ramach studiów podyplomowych kształci asystentów duchowych, świeckich bądź duchownych. A profesor robi swoje, jak podkreśla, jako jedyny w Polsce, a może i w Europie. - Od piątku jesteśmy w szpitalu w Działdowie. Tego się nie da opisać słowami, więc zapraszam, pokażę, na czym polega prawdziwe zespołowe wsparcie chorego.

Prof. Imiela organizuje obozy od 30 lat. Stawia się na nie zwykle około setki studentów. Uczą się wywiadu, stawiania diagnozy (dopiero po wysłuchaniu osobistych problemów pacjenta). Podobno wspólne dyskusje nad historiami choroby przypominają bardziej sceny z seriali medycznych niż szarą rzeczywistość służby zdrowia.

Dyrektor SPZOZ w Działdowie wyznała, że są chorzy, którzy wprost zabiegają o to, by położyć się w szpitalu właśnie w czasie praktyk studentów prof. Imieli...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska